-Co my teraz zrobimy?-zapytał Harry
-Musimy się zastanowić, ale ty na pewno przestań chodzić tak w kółko, bo zrobisz dziurę w ziemi-odparł Ron
Harry stanął w miejscu i spoglądał na Hermionę, która od 3 godzin nie odzywała się ani słowem.
-Zresztą co ci da takie chodzenie?-kontynuował Ron
-No a ty na jego miejscu jakbyś się zachowywał?!-wykrzyknęła Hermiona lekko poddenerwowana całą sytuacją, było to pierwsze zdanie jakie wypowiedziała od zniknięcia zjawy
-Spokojnie...dobra może to nie było na miejscu ale musimy się uspokoić-odparł
-Wow! Ty mówisz?-zapytał Harry kiedy już Hermiona lekko ochłonęła
-Nie, tak tylko wydaje słowa z ust-odparła
-Co tak ostro?-zapytał Ron podchodząc do ukochanej
-Bo wy nie wiecie...nie wiecie tego co ja.....-wyszeptała, gdy łzy spływały jej po policzkach
-Czego nie wiemy?-zapytał Harry zbliżając się do niej
-Przed wyjazdem czytałam książkę o tym miejscu....i teraz wszystko się zgadza. Tak jakby przepowiednia...a potem jeszcze się dowiedziałam, że bardzo mała ilość osób stąd wraca żywa bez ubytków na zdrowiu lub opętania. No i jeszcze przed wyjazdem miałam sen...nic wam nie mówiłam bo uznałam, że sama go rozszyfruje i nie chciałam was martwić. Jak widać na nic się to nie zdało bo wyszło okropnie. Przepraszam was...-mówiła szybko, krztusząc się płaczem.
Ron delikatnie ucałował ją w czoło i mocno przytulił, po czym spojrzał na Harrego pytająco. Mężczyzna przewrócił oczami.
-A możesz nam opowiedzieć co ci się śniło?-zapytał klękając na przeciwko Hermiony
-Nie wiem czy to odpowiednie miejsce....-wyszeptała, ocierając "szkliste" oczy
-A dlaczego miało by być nie odpowiednie?-zapytał Harry zaciskając dłonie w coraz większym stresie
-Harry nie...-zaczął Ron ale Hermiona mu przerwała -Bo nie wiem czy nie jesteśmy na jakimś podsłuchu.
-A skąd mam wiedzieć, że teraz mnie nie okłamujesz żeby się nie wymigać od opowiedzenia tego!-krzyknął wstając widocznie tracąc cierpliwość i panowanie nad sobą
-Harry!-krzyknął Ron gwałtownie zrywając się na nogi-To nie jej wina żebyś się teraz wyżywał, tak się stało to pomysł jak zapobiec a nie krzyczysz na nią!
-I nawet ty wierzysz jej?!-wykrzyknął Harry popychając Rona do tyłu
Tamten przez chwilę stracił równowagę ale zaraz znalazł się obok Hermiony i złapał ją za rękę.
-Przestańcie...proszę was-powiedziała dotykając ramienia ukochanego
-Nie jesteś sobą! Nigdy byś nie osądził w ten sposób Hermiony, nie wspominając o uderzeniu!-krzyczał Ron
-A może jedyny jestem sobą z pośród nas-odparł Harry siadając z powrotem na trawę i zwracając się do kobiety-Proszę cię...wiesz jak mi na niej zależy. Opowiedz ten sen. Tylko dzięki niemu będziemy mogli się dowiedzieć jak jej pomóc.
Hermiona skinęła głową, natomiast Ron nadal trzymał ją za rękę.
-To nie jest on...-wyszeptał do jej ucha kiedy próbowała się zbliżyć do przyjaciela
Hermiona odwróciła się do Rona przodem a plecami do Harrego
-Jak nie? O czym ty mówisz?-zapytała z szeroko otwartymi oczami
-O tym-usłyszeli głos za sobą
Hermiona gwałtownie zbladła. Ron odwrócił się w tym samym momencie. To co zobaczyli zaskoczyło ich oboje. Harry leżał bezwiednie rozciągnięty na ziemi a nad nim "wisiała" błękitna smuga niczym dym z ognia.
-Harry!-krzyczała Hermiona
-Nie ma go już-syczał pewien głos. Jak się domyślali należał do "błękitnej smugi"
-Nie! To nie prawda!-krzyczała Hermiona już coraz bliżej rozpaczy
-Uspokój się-szeptał Ron, delikatnie przysuwając kobietę do siebie-To zjawa strachu, żywi się rozpaczą i strachem innych. Pod żadnym pozorem nie pokazuj strachu ani bólu.
-A co powiecie na większą zabawę? Tamta co wcześniej była zabrana może też niech zginie?-pytała zjawa widocznie rozbawiona całą sytuacją
-Niestety muszę ci odebrać tą przyjemność ale "tamta" jest opętana, więc już inna zjawa ją przejęła-powiedziała Hermiona z wymuszonym uśmiechem na twarzy
-Ohhh....wielka szkoda, wielka-zasyczał głos
-Kochanie nie odzywaj się teraz-wyszeptał Ron
W tym samym momencie zjawa podleciała bliżej. Z odległości kilkunastu metrów było czuć zapach siarki. Z tej odległości można go nazwać zabijającym. Hermionę kusiło się zapytać zjawy skąd wie o Ginny ale posłuchała męża. Widziała, że on też jest lekko zdenerwowany ale nie okazuje tego chcąc ją chronić. Kiedy tak myślała, uświadomiła sobie, że musi kiedyś mu opowiedzieć jak naprawdę dużo dla niej znaczy.W tym momencie rozległ się ostry krzyk. Zjawa z każdą sekundą stawiała krok do tyłu, tak jakby z przymusu. I właśnie w tym momencie przyszły jej kolejne myśli.
-"On wiedział co robi mówiąc żebym się nie odzywała"-pomyślała-"Dzięki dobrym myślom zadaję zjawie ból, którego ona nie może znieść"
Spojrzała na Rona uśmiechając się delikatnie. On odwzajemnił uśmiech dając jej znak żeby dalej o czymś myślała.
-Jesteście okropni!-krzyczała zjawa po czym coraz bardziej malała
Zakochani uśmiechnęli się do siebie a potem w stronę zjawy.
-Nie wybaczę wam!-krzyknęła po czym rozprysnęła się jak bańka
-To było niezwykłe!-krzyknęła Hermiona wtulając się w ramiona ukochanego
Ron odwzajemnił uścisk ale nie nadługo. Kobieta szybko go odepchnęła.
-A co z Harrym!-wykrzyknęła podbiegając do leżącego
-Będzie dobrze. Teraz potrzebuje tylko czasu na "powrót" do siebie. Nie wiemy jak długo mógł dzielić ciało ze zjawą.-odparł Ron klękając obok
-Ale on żyje tak?-zapytała Hermiona patrząc niedowierzająco na Harrego
-Tak-wyszeptał
-Dlaczego tak powiedziałeś?-zapytała
-Jak?-odparł Ron lekko zdezorientowany
-Szeptem-mruknęła
-Bo zjawy są wszędzie, jesteśmy na cmentarzu. A lepiej gdy będą myślały, że on nie żyje bo dadzą mu spokój. To śmieszne ale ten rodzaj upiorów woli "bawić się" żywymi ludźmi.-wyjaśnił Ron
-To w ogóle nie jest zabawne...ja się zaczynam bać-odparła Hermiona patrząc w niebo
-Nie bój się. Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi. Musimy tylko sprawić aby Harry był na wielkość jak flakonik z eliksirem i go włożyć do plecaka. A potem opracujemy plan jak odnaleźć Ginny- wyjaśnił Ron czarując nad Harrym, po czym przytulił mocno Hermionę aby dodać jej otuchy
-A co jeśli nam się nie uda?-zapytała
-To...no to zginiemy-odparł śmiejąc się
Kobieta wzięła swój plecak i zaczęła go nim okładać.
-Jak ty tak w ogóle możesz mówić?! I to z takim spokojem?!-wykrzykiwała te zdania z przerwami na uderzenie
-Spokojnie-odparł-najważniejsze jest nie popadać w panikę
-Chyba za późno-odparła wskazując w dolną część cmentarza
Ron gwałtownie zbladł. W jednej chwili chwycił Hermionę i plecak. Zaczęli bardzo szybko biec przez gąszcz i inne zarośla, które utrudniały im bieg. Para musiała przeskakiwać przez konary i pnie drzew. Starali się biec bardzo szybko ale z każdą chwilą wydawało się jakby zwalniali zamiast przyśpieszać. Hermiona w głowie miała już tylko myśli o dzieciach. Natomiast Ron w drodze już planował mapę cmentarza i kryjówek. Oboje również zastanawiali się co to było i co to jest jeżeli nadal ich goni. Nie mieli zamiaru się zatrzymywać w bliskiej odległości od tamtego miejsca. Chcieli jak najszybciej znaleźć się tysiące kilometrów stąd. I gdy myśleli, że już będą mogli troszkę zwolnić bo takim "maratonie" ich oczom ukazał się jasny, bardzo jasny blask, a potem obraz zanikał aż nastała ciemność.
-Musimy się zastanowić, ale ty na pewno przestań chodzić tak w kółko, bo zrobisz dziurę w ziemi-odparł Ron
Harry stanął w miejscu i spoglądał na Hermionę, która od 3 godzin nie odzywała się ani słowem.
-Zresztą co ci da takie chodzenie?-kontynuował Ron
-No a ty na jego miejscu jakbyś się zachowywał?!-wykrzyknęła Hermiona lekko poddenerwowana całą sytuacją, było to pierwsze zdanie jakie wypowiedziała od zniknięcia zjawy
-Spokojnie...dobra może to nie było na miejscu ale musimy się uspokoić-odparł
-Wow! Ty mówisz?-zapytał Harry kiedy już Hermiona lekko ochłonęła
-Nie, tak tylko wydaje słowa z ust-odparła
-Co tak ostro?-zapytał Ron podchodząc do ukochanej
-Bo wy nie wiecie...nie wiecie tego co ja.....-wyszeptała, gdy łzy spływały jej po policzkach
-Czego nie wiemy?-zapytał Harry zbliżając się do niej
-Przed wyjazdem czytałam książkę o tym miejscu....i teraz wszystko się zgadza. Tak jakby przepowiednia...a potem jeszcze się dowiedziałam, że bardzo mała ilość osób stąd wraca żywa bez ubytków na zdrowiu lub opętania. No i jeszcze przed wyjazdem miałam sen...nic wam nie mówiłam bo uznałam, że sama go rozszyfruje i nie chciałam was martwić. Jak widać na nic się to nie zdało bo wyszło okropnie. Przepraszam was...-mówiła szybko, krztusząc się płaczem.
Ron delikatnie ucałował ją w czoło i mocno przytulił, po czym spojrzał na Harrego pytająco. Mężczyzna przewrócił oczami.
-A możesz nam opowiedzieć co ci się śniło?-zapytał klękając na przeciwko Hermiony
-Nie wiem czy to odpowiednie miejsce....-wyszeptała, ocierając "szkliste" oczy
-A dlaczego miało by być nie odpowiednie?-zapytał Harry zaciskając dłonie w coraz większym stresie
-Harry nie...-zaczął Ron ale Hermiona mu przerwała -Bo nie wiem czy nie jesteśmy na jakimś podsłuchu.
-A skąd mam wiedzieć, że teraz mnie nie okłamujesz żeby się nie wymigać od opowiedzenia tego!-krzyknął wstając widocznie tracąc cierpliwość i panowanie nad sobą
-Harry!-krzyknął Ron gwałtownie zrywając się na nogi-To nie jej wina żebyś się teraz wyżywał, tak się stało to pomysł jak zapobiec a nie krzyczysz na nią!
-I nawet ty wierzysz jej?!-wykrzyknął Harry popychając Rona do tyłu
Tamten przez chwilę stracił równowagę ale zaraz znalazł się obok Hermiony i złapał ją za rękę.
-Przestańcie...proszę was-powiedziała dotykając ramienia ukochanego
-Nie jesteś sobą! Nigdy byś nie osądził w ten sposób Hermiony, nie wspominając o uderzeniu!-krzyczał Ron
-A może jedyny jestem sobą z pośród nas-odparł Harry siadając z powrotem na trawę i zwracając się do kobiety-Proszę cię...wiesz jak mi na niej zależy. Opowiedz ten sen. Tylko dzięki niemu będziemy mogli się dowiedzieć jak jej pomóc.
Hermiona skinęła głową, natomiast Ron nadal trzymał ją za rękę.
-To nie jest on...-wyszeptał do jej ucha kiedy próbowała się zbliżyć do przyjaciela
Hermiona odwróciła się do Rona przodem a plecami do Harrego
-Jak nie? O czym ty mówisz?-zapytała z szeroko otwartymi oczami
-O tym-usłyszeli głos za sobą
Hermiona gwałtownie zbladła. Ron odwrócił się w tym samym momencie. To co zobaczyli zaskoczyło ich oboje. Harry leżał bezwiednie rozciągnięty na ziemi a nad nim "wisiała" błękitna smuga niczym dym z ognia.
-Harry!-krzyczała Hermiona
-Nie ma go już-syczał pewien głos. Jak się domyślali należał do "błękitnej smugi"
-Nie! To nie prawda!-krzyczała Hermiona już coraz bliżej rozpaczy
-Uspokój się-szeptał Ron, delikatnie przysuwając kobietę do siebie-To zjawa strachu, żywi się rozpaczą i strachem innych. Pod żadnym pozorem nie pokazuj strachu ani bólu.
-A co powiecie na większą zabawę? Tamta co wcześniej była zabrana może też niech zginie?-pytała zjawa widocznie rozbawiona całą sytuacją
-Niestety muszę ci odebrać tą przyjemność ale "tamta" jest opętana, więc już inna zjawa ją przejęła-powiedziała Hermiona z wymuszonym uśmiechem na twarzy
-Ohhh....wielka szkoda, wielka-zasyczał głos
-Kochanie nie odzywaj się teraz-wyszeptał Ron
W tym samym momencie zjawa podleciała bliżej. Z odległości kilkunastu metrów było czuć zapach siarki. Z tej odległości można go nazwać zabijającym. Hermionę kusiło się zapytać zjawy skąd wie o Ginny ale posłuchała męża. Widziała, że on też jest lekko zdenerwowany ale nie okazuje tego chcąc ją chronić. Kiedy tak myślała, uświadomiła sobie, że musi kiedyś mu opowiedzieć jak naprawdę dużo dla niej znaczy.W tym momencie rozległ się ostry krzyk. Zjawa z każdą sekundą stawiała krok do tyłu, tak jakby z przymusu. I właśnie w tym momencie przyszły jej kolejne myśli.
-"On wiedział co robi mówiąc żebym się nie odzywała"-pomyślała-"Dzięki dobrym myślom zadaję zjawie ból, którego ona nie może znieść"
Spojrzała na Rona uśmiechając się delikatnie. On odwzajemnił uśmiech dając jej znak żeby dalej o czymś myślała.
-Jesteście okropni!-krzyczała zjawa po czym coraz bardziej malała
Zakochani uśmiechnęli się do siebie a potem w stronę zjawy.
-Nie wybaczę wam!-krzyknęła po czym rozprysnęła się jak bańka
-To było niezwykłe!-krzyknęła Hermiona wtulając się w ramiona ukochanego
Ron odwzajemnił uścisk ale nie nadługo. Kobieta szybko go odepchnęła.
-A co z Harrym!-wykrzyknęła podbiegając do leżącego
-Będzie dobrze. Teraz potrzebuje tylko czasu na "powrót" do siebie. Nie wiemy jak długo mógł dzielić ciało ze zjawą.-odparł Ron klękając obok
-Ale on żyje tak?-zapytała Hermiona patrząc niedowierzająco na Harrego
-Tak-wyszeptał
-Dlaczego tak powiedziałeś?-zapytała
-Jak?-odparł Ron lekko zdezorientowany
-Szeptem-mruknęła
-Bo zjawy są wszędzie, jesteśmy na cmentarzu. A lepiej gdy będą myślały, że on nie żyje bo dadzą mu spokój. To śmieszne ale ten rodzaj upiorów woli "bawić się" żywymi ludźmi.-wyjaśnił Ron
-To w ogóle nie jest zabawne...ja się zaczynam bać-odparła Hermiona patrząc w niebo
-Nie bój się. Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi. Musimy tylko sprawić aby Harry był na wielkość jak flakonik z eliksirem i go włożyć do plecaka. A potem opracujemy plan jak odnaleźć Ginny- wyjaśnił Ron czarując nad Harrym, po czym przytulił mocno Hermionę aby dodać jej otuchy
-A co jeśli nam się nie uda?-zapytała
-To...no to zginiemy-odparł śmiejąc się
Kobieta wzięła swój plecak i zaczęła go nim okładać.
-Jak ty tak w ogóle możesz mówić?! I to z takim spokojem?!-wykrzykiwała te zdania z przerwami na uderzenie
-Spokojnie-odparł-najważniejsze jest nie popadać w panikę
-Chyba za późno-odparła wskazując w dolną część cmentarza
Ron gwałtownie zbladł. W jednej chwili chwycił Hermionę i plecak. Zaczęli bardzo szybko biec przez gąszcz i inne zarośla, które utrudniały im bieg. Para musiała przeskakiwać przez konary i pnie drzew. Starali się biec bardzo szybko ale z każdą chwilą wydawało się jakby zwalniali zamiast przyśpieszać. Hermiona w głowie miała już tylko myśli o dzieciach. Natomiast Ron w drodze już planował mapę cmentarza i kryjówek. Oboje również zastanawiali się co to było i co to jest jeżeli nadal ich goni. Nie mieli zamiaru się zatrzymywać w bliskiej odległości od tamtego miejsca. Chcieli jak najszybciej znaleźć się tysiące kilometrów stąd. I gdy myśleli, że już będą mogli troszkę zwolnić bo takim "maratonie" ich oczom ukazał się jasny, bardzo jasny blask, a potem obraz zanikał aż nastała ciemność.