Galeria

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 25 ,, Dam radę"

 
-I jak?-zapytała Hermiona podchodząc do męża
-Usnęła-odparł kładąc małą do wózka.
-Czyli jednak potrafisz.-odparła
-A co myśllałaś?-zapytał
-Nic-odparła i pocałowała go w usta.
Ron zakręcił swoją ukochaną w ramionach.
-To co, idziemy?-zapytał
-Tak-odparła 
Oboje przenieśli się do sklepu Georga. Akurat tego dnia było mało ludzi.
-Hej-powiedzieli wchodząc
-Hej.-odparł pochodząc do nich
-Potrzebujesz pomocy?-zapytał Ron
-Nie, dzięki jest Draco.-odparł
Hermiona wysłała Ronowi niepokojące spojrzenie.
-No dobrze wracam do pracy.-odparł i poszedł do gabinetu
Hermiona skierowała różdżkę na wózek i wypowiedziała zaklęcie. Po kilku minutach koło wózka fruwały kolorowe motyle.
-O co z tym chodzi?-zapytał Ron
-To są motyle prorocze. Jeżeli ma się zdarzyć jakieś niebezpieczństwo zrobią łuk nad dzieckiem.-wyjaśniła
Ron skinął głową na znak, że rozumie i objął Hermionę.
-No proszę.-powiedział Draco
-Czego chcesz?-zapytali
-Na pewno zemsty za ostatni wyczyn.-powiedział
-Możesz pomażyć-odparł Ron
-Przekonamy się.-odparł tamten i spojrzał na wózek.
Hermiona wzięła Rose na ręce.
-O jejku i jeszcze kolejny robal w waszej rodzinie?-zapytał drwiąco
-Zamknij się-odparł Ron powoli tracąc cierpliwość.
-Boisz się o to?-zapytał Draco wskazując na Hermionę z dzieckiem
-Nie twój interes-odparł Ron
-Jaki dzielny-zadrwił
-Daj spokój-odparła Hermiona
-Drętwota!-krzyknął
Hermiona szybko odskoczyła
-Experia Mus! Ascendio!- krzyknął Ron w stronę Draco
-Co ci to daje?-zapytała Hermiona
-Nie będzie mnie poniżała szlama.-odparł wstając z podłogi
-,,Anatis"-wyszeptała Hermiona i skierowała różdżkę w stronę Draco
Przeciwnik zmienił się po kilku minutach w kaczkę.
-Nie mów, że to...-zaczął Ron
Hermiona skinęła głową.
-Skąd ty znasz te zaklęcia?-zapytał
-Mam swoje sposoby-odparła Hermiona kładąc małą do wózka
-To będziesz się musiała nimi podzielić-odparł i pocałował ją delikatnie w usta.
-Hej rodzinko. Widzieliście Draco?-zapytał George wychodząc z gabinetu
-Nie-odparła Hermiona wyprzedając odpowiedź Rona
-To dziwne. Nie dawno kazałem mu zanieść tutaj pudła.-mruknął George
Ron wzruszył ramionami.
-Pewnie gdzieś został-odparła Hermiona
-A właśnie propo zostawiania, Moly powiedziała, że możecie dzisiaj przyjechać i zostać na noc.-powiedział George
-Sądzę, że bardziej chodzi o Rose niż o nas-odparł Ron
George się cicho zaśmiał.
-No dobra to co idziemy?-zapytała Hermiona
-Tak-odparli i przenieśli się do Nory
-No nareszcie. To gdzie moja wnuczka?-powiedziała Moly stojąc w drzwiach.
George przewrócił oczami.
-Chodźcie do środka-powiedział Artur
-Hermiona!-krzyknęła Ginny wychodząc z salonu
-Hej-odparła tamta
-I jak minął wam dzień?-zapytał Harry
-Poczekajcie. Powiedzą przy kolacji-przerwała Moly
Wszyscy weszli do kuchni siadając za stołem. Hermiona wzięła córkę na kolana.
-Hermiono, uważaj żeby nie spadła-zwróciła uwagę Moly
Hermiona nic nie powiedziała tylko uśmiechnęła się do teściowej.
-Mamo, Hermiona wie jak się opiekować córką.-wtrąciła się Ron
-Wie ale może nie...-zaczęła Moly
-Dam radę-odparła Hermiona
-No a poza tym, nie musisz od razu ingerować- powiedziała Ginny
-Młoda panno, nie pouczaj mnie-odparła Moly
-Kochanie, daj spokój-powiedział Artur
-Jedyne osoby jakie wiedzą jak się opiekować dziećmi to ja i Hermiona. Więc macie mnie nie pouczać-powiedziała Moly
-Właściwie to mamo raczej Hermiona bo ty jesteś już w tej sprawie przed potopowa.-powiedział George
Harry cicho zachichotał.
-Nie tego już za wiele.-odparła Moly i wyszła do kuchni czerwona z wściekłości. Artur wyszedł za nią.
Hermiona westchnęła i zaczęła bawić się z córką.
-Dlaczego ona ma taki charakter.-mruknęła Ginny
-Bo to Moly-odparł Harry
-Ona jest cudna-powiedziała Ginny biorąc małą na ręce
-Nie sądziłem, że to powiem, ale zgadzam się z tobą-odparł George
Rosy nagle zaczęła płakać.
-Ojejku co się stało?-zapytała Ginny
-Jest zmęczona- odparł Ron i wziął córkę na ręce.
-Może ja ją...-zaczęła Hermiona
-Poradzę sobie. Dzisiaj mi się udało.-odparł 
Hermiona posłała mu spokojny uśmiech
-No proszę takiej sytuacji to bym się nie spodziewał-powiedział George
-Popieram w zupełności, znamy się od początku a od bitwy wogóle cię nie poznaje.-powiedział Harry
-Ron nie słuchaj ich-odparła Ginny
Hermiona podniosła brwi.
-A tego tekstu od Ginny, to ja bym się nie spodziewała-powiedziała Hermiona
-Ludzie się zmieniają-powiedziała Ginny z szerokim uśmiechem
-Możecie ciszej.-syknął Ron
-Nie dajesz rady uśpić małej?-zapytał Harry
-Nie, akurat już usnęła. Ale ktoś gada za oknem.-odparł Ron
Hermiona podeszła do okna i wyjrzała przez nie.
-Pewnie Moly i Artur-odparł George
-Nie. To, to chyba Draco i Greyback.-odparła Hermiona
Wszyscy zamilkli.
-Żartujecie?-zapytał Harry
Hermiona dłużej nie wytrzymała i wybuchła śmiechem. Ron się uśmiechnął i dalej zaczął kołysać Rose.
-Szkoda, że nie widzieliście swoich min-powiedziała 
-To ci się udało-powiedział George jedząc kanapkę
-No dobra ja idę zanieść małą na górę.-powiedział Ron
-Pójdę z tobą-powiedziała Hermiona
Oboje poszli na górę. Ron położył córkę do kołyski.
-Jednak nie tylko ja potrafię dbać o dziecko.-powiedziała Hermiona i przytuliła Rona
-A więc muszę zgłosić skargę do Moly o dyskriminację.-odparł i pocałował ją namiętnie w usta z zapałem. Hermiona również odpowiedziała z entuzjazmem.
-Myślisz, że sobie poradzimy?-zapytała po chwili
-Damy radę. Jestem pewny-odparł i ponownie pocałował ją w usta.
Hermiona westchnęła i zatraciła się w jego ustach.

1 komentarz: