Galeria

piątek, 30 października 2015

Rozdział 38 ,,Miłość buduje, kłótnia rujnuje"

Słońce powoli wychodziło zza horyzontu. Hermiona siedziała w salonie. Przeglądała swoje ulubione książki.
-Tak wcześnie?-usłyszała głos za swoimi plecami
-Jak widzisz-odparła nie odwracając się
-Dalej jesteś zdenerwowana?-zapytał podchodząc
-Może-odparła
-A spojrzysz chociaż raz w moją stronę?-zapytał 
-Wątpię.-odparła czytając dalej
-Szczera do bólu.-mruknął siadając na fotelu
Podniosł delikatnie głowę i spojrzała na niego wzrokiem pełnym obojętności.
-Dzieci śpią?-zapytała 
-Tak. Zresztą wątpię aby obudziły się o piątej rano.-odparł głaszcząc Shiro
-Doprawdy?-zapytała z ironią
-Potrafisz określić czas, kiedy przestaniesz się na mnie wściekać?-zapytał
-Nie, chyba, że sam do tego dojdziesz.-odparła
Rudowłosy wstał i stanął za kanapą. Po chwili ciszy, nachylił się i delikatnie pocałował ją w usta. Hermiona po paru minutach szybko odsunęła się w bok.
-To nic nie da.-odparła wstając 
-Zobaczymy-mruknął uśmiechając się pod nosem 
Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się do męża. Owszem podobały jej się te minuty ale nie może być tak łatwo. -myślała idąc na górę.
-Mamo!-usłyszała krzyk córki
Kobieta pobiegła do pokoju. Gdy weszła odebrało jej na chwilę mowę. Rose chodziła w powietrzu, tak jakby grawitacja zupełnie nie istniała. Wokół niej  kręciło się wiele wodnych, srebrno-niebieskich wstęg.
Hermiona wydała z siebie okrzyk przerażenia. Ron od razu pojawił się za nią.
-Kochanie jak to się stało?-zapytała córkę kiedy Ron brał ją na ręce
-Ja nie wiem. Zaczęłam się bawić w berka z Shiro i nagle biegalam w powietrzu.-wyjaśniła dziewczynka mocno obejmując szyję taty.
Hermiona przekręciła delikatnie głowę. 
-Sama nie wiem...-westchnęła po namyśle
-Rodzi się w niej magia,-odparł Ron-nie umie jeszcze nad nią zapanować bo jest za mała ale wszystko na to wskazuje.
-Tylko, że gdy będziemy szli przez mungolskie ulice, to jak nad tym zapanować, aby nic dziwnego się nie działo?-zapytała podchodząc do niego
-Będzie trzeba nie spuszczać jej z oka. Wrazie jakiegoś incydentu od razu będziemy mogli zareagować-odparł
Hermiona spojrzała w jego morskie oczy.
-Skąd wiesz, że akurat oboje będziemy mogli pomóc?-zapytała
-Wiem-odparł
-Pojedziemy do babci?-zapytała dziewczynka wracając do zabawy z psem.
-Zobaczymy-odparł Ron
Chwilę potem nastała chwila ciszy, którą przerwał płacz niemowlęcia.
-Hugo...-westchnęła Hermiona kierując się w drugą stronę pokoju.
-Idę na dół-odparł Ron wychodząc z pokoju
-Co jest?-zapytała biorąc dziecko na ręce i powoli kołysząc w ramionach
Chłopiec po kilku minutach ponownie zasnął
-No proszę.-mruknęła
-Mamo-powiedziała Rose ciągnąc za rękaw Hermiony
-Tak?-zapytała
-Idziemy na dół?-odparła diewczynka
-Tak, chodź-odparła tamta
Kiedy zeszły do salonu zobaczyły jak Ron powoli zaczyna układać książki.
-No nie wierzę-powiedziała-dotknąłeś książek bez narzekania.
-Skoro ci to przeszkadza to mogę przestać-odparł odchodząc od półek
-Poczekaj-odparła 
Odwrócił się gwałtownie jednak nie zdążył nic powiedzieć bo ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
-To znaczy, że dalej się już nie będziesz wściakać?-zapytał obejmując ją
Zaśmiała się delikatnie i jeszcze raz go pocałowała. 
-Kocham cię-wyszeptał jednak nie usłyszał na to odpowiedzi jedynie ciche westchnięcie.
-Nie odpowiesz?-zapytał uśmiechając się szeroko
-Ja ciebie też-odparła
-Mnie co?-zapytał 
-Kocham cię -odparła przewracając oczami i mocno go przytulając
-Udusisz mnie-odparł po kilku minutach
Wypuściła go z objeć jednakże nadal trzymała go za dłoń. Oboje spojrzeli sobie w oczy i przypomnieli sobie ten najważniejszy dzień w ich życiu.


 

1 komentarz: