Z salonu wyleciał cień.
-Co to było?-zapytała Ginny
-Szczerze mówiąc to i ja nie mam pojęcia.-odparł Harry
-Przypominał Voldemorta.-powiedział Ron
-No ale przecież to nie realne. On już nie żyje bardzo długo.-powiedziała Hermiona
-Bolała cię blizna?-zapytała Ginny męża
-Nie.-odparł
Wszyscy odetchnęli.
-Aż do dzisiaj.-dokończył
-Czyli co, to on?-zapytała Hermiona
-Nie mam pojęcia. Pamiętasz co powiedział?-odparł Ron i zwrócił się do Hermiony
-,,Weasleyowie również są związani pewną przysięgą. Pamiętajcie, że ja nie śpię. Strzeżcie się. Zwłaszcza przed ostatnie dziecko Moly i Artura, i jego bliscy."-wyrecytowała słowa
-To niewiarygodne. Czyli teraz to ty i Ron macie być jego centrum zainteresowania.-powiedział Harry i objął Ginny
W salonie zgasły światła. Z okien poczuli podmuch chłodnego wiatru. Shiro zaczął szczekać, natomiast Rose zaczęła płakać. Hermiona wzięła ją na ręce. Ron wyjął różdżkę i skierował w stronę przemieszczającego się cienia.
-,,Jesteś dzielny. Potrzebuję takich ludzi."-powiedział cień
-Ty nikogo nie potrzebujesz.-odparł Ron
-,,W takim razie podejdź do tego lustra. Zobaczysze w nim prawdę. Jeżeli udowodnicie, że kłamię przerwę ten pokaz."-odparł cień
Wszyscy spojrzeli na siebie.
-A co jeżeli odmówi-powiedziała Hermiona
-,,Wtedy będzie bardzo nie przyjemnie. Sądzę, że lepiej podejść i zobaczyć niż cierpieć długo i być potem po przegranej stronie. A więc?"-odparł
-Idę-powiedział Ron
-Nie, proszę cię nie idź-powiedziała Hermiona
-Zaraz wrócę-odparł
-,,Doskonale. Podejdź i spójrz tutaj"-powiedział cień wskazując na lustro
Ron wykonał polecenie.
Harry i Ginny byli przerażeni. Hermiona natomiast cała się trzęsła.
-,,Co widzisz?"-zapytał cień z lustra
-Siebie, Hermionę i Georga. Wyjeżdżam razem z Harrym. Hermiona całuje...-tu jego głos się złamał
-Ron to nie prawda. Nie słuchaj go!-krzyczała Hermiona
-,,Widzisz to co było. Czy ona naprawdę jest ciebie warta? Przyjrzyj się bliżej."
-Nie to nie prawda. Ona nigdy by się tak nie..-zaczął
-,,Zachowała? Nie wierz w bajki, nie oszukuj samego siebie. Zresztą udowodnij, że to kłamstwo"-powiedział lustrzany cień
-Nie wierzę ci. Znam ją dobrze. Wiem, że to nie ona. Nie potrafiłaby mi spojrzeć w oczy.-odparł Ron
-,,Nie znasz jej. Skąd to wiesz?"-odparł
-Kocham ją i wiem to.-odparł Ron
-,,Ale jednak zabolało cię gdy to zobaczyłeś. Miałeś cień wątpliwości. Dlaczego jesteś taki pewny siebie?"
-Bo wiem jak było.-powiedział
-,,Nie wiesz."-odparł i znikł
-Ron wszystko w porządku?-zapytała Hermiona i podbiegła do niego
-Tak.-powiedział
Hermiona pocałowała go w usta.
-Nigdy bym tak nie postąpiła-wyszeptała
-Wierzę-odparł i mocno ją objął
-,,Jesteście żałośni. Wierzycie w coś co sprawia ból i nienawiść czyli- MIŁOŚĆ."-powiedział cień
-Każde uczucie sprawia ci ból. Sądzę więc, że powinieneś się stąd wynosić-powiedziała Ginny i razem z Harrym wyczarowali swoje patronusy. Koń i Jeleń od razu rzuciły się do obrony.
Cień wydał z siebie okrzyk i za nim znikł zdołał wykrztusić: ,,Nie długo wielki powrót mego pana"
W pokoju znów zapaliły się światła, a okna zamknęły się.
-Co to było?-zapytała Ginny
-Szczerze mówiąc to i ja nie mam pojęcia.-odparł Harry
-Przypominał Voldemorta.-powiedział Ron
-No ale przecież to nie realne. On już nie żyje bardzo długo.-powiedziała Hermiona
-Bolała cię blizna?-zapytała Ginny męża
-Nie.-odparł
Wszyscy odetchnęli.
-Aż do dzisiaj.-dokończył
-Czyli co, to on?-zapytała Hermiona
-Nie mam pojęcia. Pamiętasz co powiedział?-odparł Ron i zwrócił się do Hermiony
-,,Weasleyowie również są związani pewną przysięgą. Pamiętajcie, że ja nie śpię. Strzeżcie się. Zwłaszcza przed ostatnie dziecko Moly i Artura, i jego bliscy."-wyrecytowała słowa
-To niewiarygodne. Czyli teraz to ty i Ron macie być jego centrum zainteresowania.-powiedział Harry i objął Ginny
W salonie zgasły światła. Z okien poczuli podmuch chłodnego wiatru. Shiro zaczął szczekać, natomiast Rose zaczęła płakać. Hermiona wzięła ją na ręce. Ron wyjął różdżkę i skierował w stronę przemieszczającego się cienia.
-,,Jesteś dzielny. Potrzebuję takich ludzi."-powiedział cień
-Ty nikogo nie potrzebujesz.-odparł Ron
-,,W takim razie podejdź do tego lustra. Zobaczysze w nim prawdę. Jeżeli udowodnicie, że kłamię przerwę ten pokaz."-odparł cień
Wszyscy spojrzeli na siebie.
-A co jeżeli odmówi-powiedziała Hermiona
-,,Wtedy będzie bardzo nie przyjemnie. Sądzę, że lepiej podejść i zobaczyć niż cierpieć długo i być potem po przegranej stronie. A więc?"-odparł
-Idę-powiedział Ron
-Nie, proszę cię nie idź-powiedziała Hermiona
-Zaraz wrócę-odparł
-,,Doskonale. Podejdź i spójrz tutaj"-powiedział cień wskazując na lustro
Ron wykonał polecenie.
Harry i Ginny byli przerażeni. Hermiona natomiast cała się trzęsła.
-,,Co widzisz?"-zapytał cień z lustra
-Siebie, Hermionę i Georga. Wyjeżdżam razem z Harrym. Hermiona całuje...-tu jego głos się złamał
-Ron to nie prawda. Nie słuchaj go!-krzyczała Hermiona
-,,Widzisz to co było. Czy ona naprawdę jest ciebie warta? Przyjrzyj się bliżej."
-Nie to nie prawda. Ona nigdy by się tak nie..-zaczął
-,,Zachowała? Nie wierz w bajki, nie oszukuj samego siebie. Zresztą udowodnij, że to kłamstwo"-powiedział lustrzany cień
-Nie wierzę ci. Znam ją dobrze. Wiem, że to nie ona. Nie potrafiłaby mi spojrzeć w oczy.-odparł Ron
-,,Nie znasz jej. Skąd to wiesz?"-odparł
-Kocham ją i wiem to.-odparł Ron
-,,Ale jednak zabolało cię gdy to zobaczyłeś. Miałeś cień wątpliwości. Dlaczego jesteś taki pewny siebie?"
-Bo wiem jak było.-powiedział
-,,Nie wiesz."-odparł i znikł
-Ron wszystko w porządku?-zapytała Hermiona i podbiegła do niego
-Tak.-powiedział
Hermiona pocałowała go w usta.
-Nigdy bym tak nie postąpiła-wyszeptała
-Wierzę-odparł i mocno ją objął
-,,Jesteście żałośni. Wierzycie w coś co sprawia ból i nienawiść czyli- MIŁOŚĆ."-powiedział cień
-Każde uczucie sprawia ci ból. Sądzę więc, że powinieneś się stąd wynosić-powiedziała Ginny i razem z Harrym wyczarowali swoje patronusy. Koń i Jeleń od razu rzuciły się do obrony.
Cień wydał z siebie okrzyk i za nim znikł zdołał wykrztusić: ,,Nie długo wielki powrót mego pana"
W pokoju znów zapaliły się światła, a okna zamknęły się.
-Ron, wszystko w porządku?-zapytała Ginny podchodząc do brata
-Tak.-odparł
-O co mu chodziło z tym powrotem pana?-zapytał Harry
-Ja już nie mam pojęcia. Skąd ta zjawa i po co tu przybyła.-powiedziała Ginny
-Ja tak samo-odparła Hermiona
-Czekajcie. Może jemu nie chodziło o Voldemorta tylko o jego dalekiego kuzyna.-powiedział Harry
-Chyba nie masz na myśli...-powiedział Ron
Harry skinął głową.
-O czym wy mówicie?-zapytała Hermiona
-Ron powiedz jej-odparł Harry
-Dlaczego ja?-zapytał
-Bo ty przez ten wyjazd szkoliłeś się praktycznie i teoretycznie na jego temat.-odparł Harry
Ron westchnął.
-O drugim czarnoksiężniku. Nikt nigdy nie słyszał żeby zmarł. Możliwe również, że jest spokrewniony z Voldemortem-wyjaśnił Ron
-Jak się nazywa?-zapytała Ginny
-Durza.-odparł Harry i wzdrygnął się na to imię.
-No dobrze, ale jaki związek ma Ron i Durza?-zapytała Hermiona zwracając się do Harrego
-Ron, wytłumacz im to.-odparł
-Znowu ja?-jęknął
-Tak. Dobrze znasz przyczynę.-odparła Ginny
-Kilka lat temu Durza zawarł jakąś przysięgę z moją rodziną. Jeżeli ta przepowiednia się nie spełni, będzie bardzo źle w świecie czarodzieji. Wypełnić ją może jedynie najmłodszy syn , który potrafi wypowiedzieć jedno z czarnych zaklęć.-wyjaśnił
-Czyli ty.-dokończył Harry
-Tu mogę się sprzeczać, bo nie pisze czyj.-odparł Ron
-Jakiś ty głupi. Wiadomo, że ty.-powiedział Harry
-No fajne połączenia. Harry i Voldemort, Ron i Durza.-powiedziała sarkastycznie Ginny
-O proszę was. To nie prawda. To tylko taka legenda.-powiedział Ron
-W każdej legendzie jest ziarno prawdy.-powiedziała Hermiona
-Wyobrażasz sobie mnie w takim starciu?-zapytał
-Wyobrażam sobie ciebie w każdej sytuacji.-odparła i pocałowała go w usta.
-Sądzę, że Ron da radę. Był najlepszy ze szkolenia w swojej grupie.-wtrącił Harry
Ron się zarumienił.
-O czym ty mówisz, ja miałem tylko szkolenie. No a ty już takie coś przeżyłeś.-powiedział Ron
-Ale ty jesteś uparty. Czy ty naprawdę nie widzisz, że ta legenda mówi o tobie?-powiedziała Ginny
-Nie-odparł
Harry westchnął.
-Znasz tą legendę tylko ze szolenia?-zapytał
-Nie. Jako dziecko opowiadali mi ją ale to..-odparł
-Chcieli ci ją przyswoić-odparła Hermiona
-Nie czuję tego przyswojenia-odparł
-Koniec! Ja i Ron zaraz rozpoczniemy walkę na czary. Wtedy zobaczymy czy rzeczywiście potrafi wypowiedzieć jedno z tych zaklęć.-powiedział Harry
-Stary, chyba żar...-zaczął jednak Harry krzyknął w jego stronę zaklęcie
Ron szybko odskoczył i wypowiedział zaklęcie.
Harry odskoczył kilka metrów dalej.
-Duro!-krzyknął
-Ascendio!
Zaklęcia były rzucane co chwilę. Jednak dopiero potem padło wyczekiwane słowo.
-Arimfex!
Harry bardzo szybko przeturlał się na bok.
-No dobra koniec.-wysapał
-Jesteście nienormalni.-powiedziała Ginny i przytuliła męża
-Umiesz to zaklęcie powiedzieć z ogromną siłą. A jedyna osoby jakie to umieją to spokrewnieni z czarnoksiężnikami. Czyli ja, Voldemort, Durza i jak widać ty.-powiedział Harry
-Czyli co teraz?-zapytał Ron
-Zakon będzie miał na pewno jakieś informacje. A ty jesteś głównym celem.-powiedziała Ginny
-Teraz wiesz jak ja się czułem-odparł Harry
-To wszystko jest jakieś nienormalne i dziwne. Dlaczego zawsze jak już ma być dobrze mamy takie przygody.-wyszeptała Hermiona
-Bo jesteśmy niezwykli.-odparł Ron i objął ją
Hermiona westchnęła i pocałowała go w policzek.
-Czas na zmianę planów. Jutro spotkamy się nad jeziorem. Tam poćwiczymy zaklęcia.-powiedział Harry
Wszyscy skinęli głową.
-Do jutra-powiedział Ron i razem z Hermioną znikli
-To wszystko jest chore-westchnęła Ginny
-Tak jak nasze życie-odparł Harry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz