Galeria

sobota, 5 września 2015

Rozdział 31 ,, Raz na zawsze "

Z góry przepraszam za jakieś błędy ale była bardzo zmęczona pisząc to. :)

__________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________


Kiedy szli przez korytarz słyszeli tylko płacz dziecka i szepty.
-Nie dam rady tak tu czekać.-powiedział Ron
-Ron, wiem, że jesteś teraz niecierpliwy. Ale skąd wiesz, że to nie pułapaka?-powiedział Harry
-Zawsze rozpoznam ten płacz-odparł i wyszedł zza zakrętu do okrągłej sali. Posadzki były czarno białe. Miejscami brudne krwią. Ściany były w czarnej smole.
-Tu jest okropnie.-mruknął Harry idąc za szwagrem
-Teraz mnie to nie obchodzi. Liczy się tylko i wyłącznie bezpieczeństwo Rose.-odparł idąc przed siebie z różdżką 
-Powinna cię też obchodzić zdrowie Hermiony.-powiedział Harry 
Ron zatrzymał się gwałtownie.
-A co masz na myśli?-zapytał
-Mówię tylko, że chyba nie chcesz żeby cierpiała przez twoją głupotę. Obiecałeś, że wrócisz.-odparł Harry
-Nie chcę. Ale nie mam w tej chwili innego wyboru, jak walka z Durzą-odparł 
-Proszę, proszę. A więc jednak stawiłeś się.-powiedział ktoś za nimi
Ron i Harry odwrócili się.
-Gdzie jest dziecko?-zapytał Harry
-Spokojnie jest z matką-odparł Durza
-A więc zabrałeś je tylko na chwilę żeby mnie tu zwabić?-zapytał Ron
-Jednak widzę, że jesteś mądrzejszy od swoich pradziadów-odparł czarnoksiężnik
-Dlczego w ogóle zawarłeś tą przysięgę?-zapytał Harry
-Dobrze, że pamiętacie o zasadzie ostatniego słowa.-odparł-Avade Kedavra!
Ron i Harry bardzo szybko odskoczyli na bok za zakręt.
-Ascendio!-krzyknął Harry
Durza wyczarował tarczę obronną.
-Chyba nie sądzicie, że jestem tak łatwy jak mój kuzyn.-zadrwił zbliżając się do nich
-Nie wcale. Jesteś taki sam!-krzyknął Harry-Duro!
Durza dostał zaklęciem w kawałek szaty.
-Uważaj na słowa!-syknął
-Ascendio!-krzyknął Ron
-Jesteście żałośni.-zadrwił
-Crucio!-krzyknął Ron
Durza odepchnął żółtą kulę z zaklęciem i uśmiechnął się szyderczo.
Harry i Ron znaleźli się za zakrętem.
-Harry wracaj do Ginny i Hermiony.-wyszeptał Ron
-Nie, nie zostawię cię.-odparł
-Ale musisz.-odparł Ron i wyszedł zza ściany.
Harry znikł. Rzucając jedynie- ,,Obiecałeś wrócić"
Rona przeszedł dreszcz.
-Przynajmniej jesteś dzielny do końca i wiesz, że walczysz za nic.-usłyszał szept
-Duro!-krzyknął
Z jego różdżki wystrzelił błękitny promień. Durza bardzo szybko odepchnął zaklęcie i zaczął czarować czarną kulę.
-Avade Kedavra!-krzyknął Ron
Przeciwnik szybko i delikatnie zatrzymał zaklęcie dłonią.
-Tylko na tyle cię stać? No tak zapomniałbym. Nikt cię nie nauczył  jak zabijać takich jak ja.-powiedział i zaczął wypowiadać przeróżne zaklęcia
-Mam inne zdanie.-odparł i znikł pod peleryną niewidką.
-Nie chowaj się. Dostaniesz zaklęciem, zaboli i zamkniesz oczy.-mówił Durza chodząc po sali.
-Sądzę, że to zadziała w obie strony-powiedział Ron i stanął twarzą do przeciwnika.
Durza wycelował w niego różdżkę. Zrobił tak samo. Teraz dwa promienie celowały w siebie jednak były tej samej długości. Łączyły się jedynie w połowie gdzie następowało ich zderzenie. W końcu obie strony przerwały.
-Crucio!-krzyknął Durza celując w Rona różdżkę
Zaklęcie wywołało u niego ranę na całej lewej ręce. Na początku skrzywił się z bólu. Nogi zgięły się pod nim zmuszając go do klęknięcia.
-Może to cię nauczy szacunku.-odparł Durza chodząc wokół niego
-Jesteś...nikim-syknął Ron
Durza zadał mu cios w bok.
-Lepiej? Teraz wiesz jak się do mnie zwracać?- zapytał nachylając się nad nim
Ron nic nie powiedział. Pokręcił jedynie głową.
-Arim.....Arimfex!-wykrztusił po chwili
Durza w jednej chwili nie wiedział o co chodzi. Jednak po chwili jego ręce zaczęły znikać a głowa mocno boleć.
-Ty!-krzyknął. 
 Gdy chciał wypowiedzieć zaklęcie nie udało mu się. Znikł zostawiając po sobie jedynie różdżkę.
Ron uśmiechnął się do siebie. Z lekkim trudem wstał.Jednak po chwili złamał różdżkę i zniszczył. Gdy skończył przewiązał kawałkiem materiału ranę. Kiedy uznł, że już po wszystkim wrócił do Nory.
-Hej-powiedział wchodząc do salonu.
Ginny i Harry podnieśli głowy.
-Nareszcie!-krzyknęła i mocno przytuliła brata.
-Coś ty zrobił?!-krzyknął Harry pokazując na jego lewą rękę.
-Zaklęcie-mruknął Ron
-Idę bo bandaż-powiedziała Ginny i poszła do kuchni
-Gdzie Hermiona?-zapytał podchodząc do kołyski
Rose spała jak zawsze. Shiro leżał pilnując jej.
-Cieszę się, że wszystko dobrze.-wyszeptał
-Ona jest na górze. Ostatnio była tutaj jak usypiała Rose.-odparł Harry
-,,Vulnus"-powiedział Ginny i bandaż sam opatrzył ranę na ręce.
Kiedy skończył, Ron od razu pobiegł na górę. Powoli otworzył drzwi od pokoju gościnnego i wszedł do pomieszczenia. Hermiona siedziała na parapecie. Patrzyła w okno.
-Zaraz zejdę, Ginny.-powiedziała nie odwracając głowy.
-A możesz powiedzieć za ile zejdziesz?-zapytał uśmiechając się
-Ron!-krzyknęła i bardzo szybko zeskoczyła z okna. Bardzo mocno go przytuliła.
-Co ci się stało?-zapytała
-Nic-odparł
-Przecież widzę-powiedziała patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem.
Ron zbliżył swoje usta do jej warg. Ich usta połączyły się w głębokim i namiętnym pocałunku. Można powiedzieć, że ta rozkoszna chwila była ,,magiczna".  Gdy odłączyli się od siebie nie wypuszczali się z objęć.
-Czyli nie powiesz?-zapytała
-To po zaklęciu-odparł i objął ją mocno.
Hermiona pocałowała go w policzek.
-Ale już wszystko dobrze-wyszeptała
-Tak-odparł i ponownie pocałował ją w usta.
Hermiona westchnęła.
-Tak się bałam.-powiedziała
-O mnie czy o córkę?-zapytał
-Nic się nie zmieniłeś.-odparła i przewróciła oczami
-,,Aqua"-powiedział
Z jego różdżki wystrzelił strumień wody. Hermiona została cała zmoczona.
-Ronald!-krzyknęła
Ron szybko wybiegł z pokoju i pobiegł na dół. 
-Co się..-zaczęła Ginny
-Muszę uciekać-odparł i wybiegł na podwórko
-Gdzie on jest?-zapytała Hermiona wbiegając do salonu
-Na podwórku-powiedział Harry
Hermiona wyszła z domu. Powoli poszła w stronę ogrodu. Kiedy miała wejść przez furtkę, Ron szybko złapał ją za ręce i objął od tyłu w pasie.
-Nie myśl sobie, że ci odpuszczę-powiedziała i dała mu sójkę w bok.
-Wiem-odparł i pocałował ją w policzek
Kiedy wrócili do Nory Moly już wróciła z ,,wyprawy".
-No więc mam dla was dobrą i złą wiadomość.-zaczęła
-Powiedz dobrą.-powiedziała Ginny
-George, Ty, Harry, Ron i Hermiona zostaliście zaproszeni na bal organizowany przez Zakon.-odparła
Ginny i Haermiona uśmiechnęly się. George dalej bawił się z psem.
-A zła?-zapytała Hermiona kołysząc Rose w ramionach.
-Bal jest organizowany u Malfoyów-dokończyła Moly
Ron i Harry wymienili zaniepokojone spojrzenia.
-A kiedy?-zapytała Ginny
-W poniedziałek-odparła Moly
-Jutro?!-wykrzyknęli
-Trzeba iść?-zapytał George
-Obecność aurorów i ich rodzin jest obowiązkowa.-wyjaśniła Moly
-W ogóle nie mam ochoty tam iść-mruknął Harry
-Ja zostanę z Rose-powiedziała Moly widząc twarz Hermiony
-Jest dziesiąta-zwrócił uwgaę Ron aby zmienić temat.
-No tak.-mruknęła Ginny
-A więc idźcie spać bo jutro już padniecie o tej porze-powiedział George
-Ty też idziesz-powiedziała Hermiona
-Ale ja nie jestem...-zaczął George
-Aurorem? Nie żartuj masz takie same cechy jakie muszą mieć aurorzy.-powiedziała Ginny i przytuliła męża.
-Dobrze omówimy to jutro, a teraz sio!-powiedziała Moly
Wszyscy powlekli się na górę. 
Ron pocałował Hermionę.
-Wszystko dobrze?-zapytał
-Tak-odparła i mocno go przytuliła.
Trwali w takiej ciszy. Ich zamknięte oczy napełniały pokój niewykłą magią.
     

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz