Galeria

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 39 ,,Świąteczna magia"

No dobra pewnie urwiecie mi za to głowę, że ten rozdział jest dość krótki ale naprawdę nie miałam ostatnio czasu. Wiem, że to słabe usprawiedliwienie ale uwierzcie mi na słowo.

_________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________


-Chcesz herbatę?-zapytała Ginny niosąc szklanki na stół
-Ja dziękuje-odparła Hermiona
-Jesteś ostatnio jakaś nie w humorze. Coś się stało?-mruknęła rudowłosa stawiając szklanki na stół.
-Zapewniam cię, że w wszystko w porządku.-odparła tamta odwracając się od okna
-Dlaczego nie chcesz powiedzieć? Widzę jak się zachowujesz-powiedziała Ginny podchodząc do brązowookiej
-To nic takiego.-mruknęła
-A jednak-krzyknęła tamta triumfalnym tonem
Hermiona przewróciła oczami.
-,,Kiedy oni wrócą"-myślała w tym czasie gdy Ginny wypytywała ją.
-Czy ty mnie słuchasz?-zapytała tamta 
-Nie-odparła Hermiona lekko zawstydzona
-Hermiono!-krzyknęła Moly z kuchni
-Już idę-odparła kierując się szybko w stronę wyjścia
-Jak myślisz, lepsze będą kwiatki w wazonie czy ciastka na tacy?-zapytała Moly kręcąc się po kuchni
-Znając tych dwóch to ciastka-odparła
Moly uśmiechnęła się do synowej.
-Masz racje-odparła-dziękuje, możesz już iść.
Hermiona powoli opuściła kuchnię.
Nagle z salonu wybiegła Rose a za nią Hugo. Wymachiwali swoimi świątecznymi kartkami.
-Mamo, która ładniejsza?-zapytała dziewczynka
-Obie są bardzo ładne.-odparła Hermiona przytulając dzieci
Nagle w drzwiach rozległo się pukanie, po którym zjawił się George, Ron i Harry.
-Czy to tak długo zajmuje, kupienie choinki?!-wykrzyknęła Ginny widząc ich
-Nie, samo kupienie nie. Ale wybranie tak, bo z wami to jest tak, że jedna gałązka lub igła mniejsza i choinka do wymiany.-odparł Ron
Harry i George zaczęli się śmiać. Ginny już miała odpowiedzieć, jednakże Moly jej przerwała.
-Zamiast się wydurniać i marnować czas, którego nie macie to zacznijcie wieszać ozdoby!-powiedziała i znikła ponownie w kuchni
-My też możemy?-zapytał Hugo
-Pewnie-odparła Ginny biorąc chłopca na ręce
-Te święta będą niezwykłe-powiedziała Rose podając gwiazdkę bratu
-Zgadzasz się z tym?-zapytał Ron Hermionę
-Tak-odparła i pocałowała go delikatnie w usta
-Możesz mi pomóc?-zapytał George Rona niosąc stos pudełek z bombkami, łańcuchami, lampkami i innymi rzeczami
-Skąd się tyle tego wzięło?!-wykrzyknął Ron stawiając pudła na ziemi
-Od zawsze, tylko ty zamiast ubierać to biegałeś po dworze.-syknęła Ginny
Ron podniósł powoli ręce do góry.
-Jestem niewinny.-odparł
Ginny przewróciła oczami.
-Pogadajmy wieczorem gdy Moly powie nam ciekawostki z dzieciństwa-odparła
-Dowiemy się kto udawał prezent pod choinką i czekał na Mikołaja-odparł Ron
Ginny spaliła brata wzrokiem.
-Jak dzieci-westchnął George
-Masz tu przykład dwójki, która zachowuje się lepiej niż dorośli-mruknął Harry
-Bo tak je wychowałem-odparł dumnie Ron 
-Ty?-zapytała Hermiona
-My-odparł obejmując ją
Hermiona uśmiechnęła się mimowolnie.
-Możemy wyjść na dwór?-zapytała Rose
Hermiona skinęła głową. Wiedziała, że w aktualnej sytuacji jakiej się znajdują nic im się nie stanie.
Dzieci szybko wybiegły na dwór. Niebo było w różnych kolorach od różowego po  ciemno niebieski. Zabawy na śniegu rozpoczęła bitwa na śnieżki. Po godzinie zabawy dzieci wróciły do domu.
-Chodźcie, rodzice się martwili-powiedziała Moly biorąc dzieci za ręce 
-Rose, Hugo!-wykrzyknęła Hermiona biegnąc w ich stronę-Zmarzliście bardzo. Macie czerwone nosy.
-Jak Rudolfy-odparł George podając dzieciom kubki z herbatą
Dzieci zaczęły się śmiać.
-Nic im nie jest-powiedział Ron podchodząc do żony
-Ale...-zaczęła
Ron pocałował ją delikatnie w usta. Kiedy odsunęli się do siebie,
Hermiona zmierzyła dzieci od stóp do głów troskliwym spojrzeniem.
-Teraz wasza kolej-powiedziała Ginny wskazując prezenty pod choinką
Dzieci podbiegły do choinki.
-Jaki Śliczny!-wykrzyknęła Rose przytulając pluszowego misia
-Wow!-zawtórował jej Hugo wyjmując pudełko z zestawem samochodów
-No proszę-mruknął Harry
Moly machnęła nad stołem różdżką trzy razy. W pokoju zapaliły się świeczniki i lampki.
Z dworu było czuć delikatne, rześkie powietrze.
-Cudownie!-krzyknęła Ginny
-Shiro!-zawołał George
Pies przybiegł do rodziny machając wesoło ogonem. Była to jego szóste święta z Weasleyami.
Znał już doskonale tradycje oraz granice na co może sobie pozwalać. Dlatego więc położył się pod nogami swoich właścicieli.
-Oj Shiro-westchnęła Hermiona drapiąc psa za uchem
-Rose co się stało?-zapytała Hermiona
-Myślałam, ze dostanę różdżkę-odparła
Hermiona szturchnęła lekko męża dając do zrozumienia aby poszedł po rozmawiać z córką
-Kochanie masz sześć lat. Gdybyś dostała różdżkę oprócz złamania prawa, zrobiłabyś sobie krzywdę. Przecież wiesz, że nie potrafisz jeszcze czarować. Magia jest dla ciebie w tym wiek zbyt potężna.-wyjaśnił starając się odpowiednio dobierać słowa
-A kiedy będę mogła?-zapytała
-Jak skończysz około jedenastu lat-odparł uśmiechając się
Dziewczynka westchnęła i przytuliła swojego misia.
Ron wyjął w tym czasie dyskretnie różdżkę i sprawił, że misiek ożył.
Rose była zdzwiona.
-Mamo!-wykrzyknęła
Hermiona i reszta osób odwróciła się w stronę dziewczynki. Ron podszedł do Hermiony i uśmiechnął się.
-Coś ty...-zaczęła jednakże zaraz zobaczyła o co chodziło córce
Pluszowy misiek chodził po pokoju. Shiro z przerażenia zaczął szczekać na niego, odskakując w bok.
-Oto pies obronny- mruknął Harry
-No chodź-zawołał Geogre psa
Hermiona machnęła różdżką nad głową misia. Pluszak wrócił do dawnej postaci.
-Myślę, że akurat dzisiejszy dzień powinien się odbyć bez magii-odparła spoglądając na męża
-Pójdę przynieść ciasta-odparł Artur wychodząc  z salonu
-Nie możesz wykonywać prostych czynności magią, zwłaszcza przy nich. Dobrze wiesz, że chciałyby już czarować, a nie mogą. Przez takie głupoty tylko bardziej się z nimi drażnisz-wyszeptała Hermiona wskazując na dzieci
-Nic złego nie zrobiłem-odparł przytulając ją
Hermiona przewróciła oczami. Z salonu był piękny widok na ośnieżony świat. Niebo było ciemno granatowe. Rozświetlały je srebrzyste gwiazdy, ukazujące nadejście świąt.



 




wtorek, 8 grudnia 2015

Moi drodzy!

                                                                  Moi drodzy!

 Przeczytałam ostatnie komentarze i chcę Was poinformować, że nie opuściłam bloga i nie zamierzam tego zrobić. Kolejny rozdział cały czas piszę, ponieważ będzie to ostatni rozdział w tym roku, jak napisałam w tamtym poście, chcę aby był dłuższy od pozostałych. Ostatnio także miałam bardzo dużo innych zajęć więc nawet nie miałam czasu zerknąć do Internetu. Jeżeli będziecie bardzo chcieli kolejny rozdział jeszcze w tym roku, to postaram się go stworzyć. Jednakże będę potrzebować czasu aby się ze wszystkim wyrobić. Obiecuję Wam, że na pewno od połowy lutego będę pisać częściej, potem w kwietniu znowu trochę wolniej, a od kwietnia już normalnie. ;P

                                                                                                                                 Wika05

sobota, 14 listopada 2015

Wyniki!


    Gratuluję!
                                                         Mieliście wspaniałe pomysły!



A oto najlepsze z najlepszych:

I

 Jest taka noc zaczarowana
Jako Halloween w świecie znana
Kiedy siły mobilizują czarownice
Hokus Pokus nabiera swej mocy
I aż się prosi by narobić szkody
Wampiry ochoczo ostrzą zęby
Mrocznie krew poleje się wszędzie
Duchy zmawiają się do występu
Oj na straszenie im się zechciało
A karaluchy pełzną pod poduchy
Chcąc przyłączyć się do zabawy
Jak i inne nieznane dotąd zjawy.

Autor: Loca_125


II

 W tym dniu przebrać się chcę
za czarownicę, która ciągle śmieje się,
bądź za diabła, który ciągle gania nas.
uważaj, bo dziś halloweenu nadszedł czas!

Autor: agusia13


III

Duchy...zjawy...i...upiory,
Diabły...strzygi...inne zmory,
Dzisiaj ze swych grobów... wstają
i do Twoich drzwi...pukają,
Jeśli nie chcesz....ich się bać,
Musisz im...cukierka dać.....:)

_____________________ §§§§
_____________________§§___§§
_______________§§___§_______§§
____________§§§__§§§§____§§§
__________§§________§§§§§
_________§__CUKIEREK____§§
________§§_NA HALLOWEEN_§§
________§____________§§
______§§§§§§______§§§
__§§§§____§§§§§§§§§
§§_______§§
_§_______§
_§§§§____§
_____§§§§§

Autor: N.N



P.S  Kolejny rozdział postaram się dodać 13.12.2015r. (Niedziela). Będzie to ostatni rozdział w tym roku.
                                   

piątek, 30 października 2015

Halloween!



Z prastarych ksiąg znane
Wychodzą w tę noc,
By w Halloween wieczór
Zabawić się móc.
By jeszcze raz poczuć,
Co ciało i ruch,
By zmienić się w skórę
By wkraść się w czyjś duch.
Lecz z końcem wieczora,
Ty maskę swą włóż,
By nie dać się poznać,
Że zdrowy Twój duch!
 
 
Hejka!
 
Myślę, że wszyscy lubimy święto Halloween. Te kostiumy,dekoracje i psikusy. Ja np. co roku robię przeróżne upiorne przysmaki i dekoracje. Staram się zawsze aby gier i zabaw było pod dostatkiem. A jak Wy obchodzicie lub chcielibyście obchodzić to święto? Piszcie w komentarzach.
 Oprócz tego z okazji Halloween postanowiłam zrobić dla was konkurs.
Polega on na tym, że każdy może napisać krótkie życzenia halloweenowe lub narysować rysunek przedstawiający naszych bohaterów (Rona i Hermionę) obchodzących to święto. Technika dowolna czas do 17:30 w niedzielę 1.11.2015r. Pięć najlepszych prac opublikuję i podpiszę wykonawcę. Proszę w związku z tym aby napisać pod pracą swój nick lub jakiś pseudonim.
Prace wyślijcie mi na mój e-mail: wika055503@gmail.com
Serdecznie Was zachęcam do udziału i życzę owocnej pracy.
Powodzenia!
Wika05

Rozdział 38 ,,Miłość buduje, kłótnia rujnuje"

Słońce powoli wychodziło zza horyzontu. Hermiona siedziała w salonie. Przeglądała swoje ulubione książki.
-Tak wcześnie?-usłyszała głos za swoimi plecami
-Jak widzisz-odparła nie odwracając się
-Dalej jesteś zdenerwowana?-zapytał podchodząc
-Może-odparła
-A spojrzysz chociaż raz w moją stronę?-zapytał 
-Wątpię.-odparła czytając dalej
-Szczera do bólu.-mruknął siadając na fotelu
Podniosł delikatnie głowę i spojrzała na niego wzrokiem pełnym obojętności.
-Dzieci śpią?-zapytała 
-Tak. Zresztą wątpię aby obudziły się o piątej rano.-odparł głaszcząc Shiro
-Doprawdy?-zapytała z ironią
-Potrafisz określić czas, kiedy przestaniesz się na mnie wściekać?-zapytał
-Nie, chyba, że sam do tego dojdziesz.-odparła
Rudowłosy wstał i stanął za kanapą. Po chwili ciszy, nachylił się i delikatnie pocałował ją w usta. Hermiona po paru minutach szybko odsunęła się w bok.
-To nic nie da.-odparła wstając 
-Zobaczymy-mruknął uśmiechając się pod nosem 
Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się do męża. Owszem podobały jej się te minuty ale nie może być tak łatwo. -myślała idąc na górę.
-Mamo!-usłyszała krzyk córki
Kobieta pobiegła do pokoju. Gdy weszła odebrało jej na chwilę mowę. Rose chodziła w powietrzu, tak jakby grawitacja zupełnie nie istniała. Wokół niej  kręciło się wiele wodnych, srebrno-niebieskich wstęg.
Hermiona wydała z siebie okrzyk przerażenia. Ron od razu pojawił się za nią.
-Kochanie jak to się stało?-zapytała córkę kiedy Ron brał ją na ręce
-Ja nie wiem. Zaczęłam się bawić w berka z Shiro i nagle biegalam w powietrzu.-wyjaśniła dziewczynka mocno obejmując szyję taty.
Hermiona przekręciła delikatnie głowę. 
-Sama nie wiem...-westchnęła po namyśle
-Rodzi się w niej magia,-odparł Ron-nie umie jeszcze nad nią zapanować bo jest za mała ale wszystko na to wskazuje.
-Tylko, że gdy będziemy szli przez mungolskie ulice, to jak nad tym zapanować, aby nic dziwnego się nie działo?-zapytała podchodząc do niego
-Będzie trzeba nie spuszczać jej z oka. Wrazie jakiegoś incydentu od razu będziemy mogli zareagować-odparł
Hermiona spojrzała w jego morskie oczy.
-Skąd wiesz, że akurat oboje będziemy mogli pomóc?-zapytała
-Wiem-odparł
-Pojedziemy do babci?-zapytała dziewczynka wracając do zabawy z psem.
-Zobaczymy-odparł Ron
Chwilę potem nastała chwila ciszy, którą przerwał płacz niemowlęcia.
-Hugo...-westchnęła Hermiona kierując się w drugą stronę pokoju.
-Idę na dół-odparł Ron wychodząc z pokoju
-Co jest?-zapytała biorąc dziecko na ręce i powoli kołysząc w ramionach
Chłopiec po kilku minutach ponownie zasnął
-No proszę.-mruknęła
-Mamo-powiedziała Rose ciągnąc za rękaw Hermiony
-Tak?-zapytała
-Idziemy na dół?-odparła diewczynka
-Tak, chodź-odparła tamta
Kiedy zeszły do salonu zobaczyły jak Ron powoli zaczyna układać książki.
-No nie wierzę-powiedziała-dotknąłeś książek bez narzekania.
-Skoro ci to przeszkadza to mogę przestać-odparł odchodząc od półek
-Poczekaj-odparła 
Odwrócił się gwałtownie jednak nie zdążył nic powiedzieć bo ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
-To znaczy, że dalej się już nie będziesz wściakać?-zapytał obejmując ją
Zaśmiała się delikatnie i jeszcze raz go pocałowała. 
-Kocham cię-wyszeptał jednak nie usłyszał na to odpowiedzi jedynie ciche westchnięcie.
-Nie odpowiesz?-zapytał uśmiechając się szeroko
-Ja ciebie też-odparła
-Mnie co?-zapytał 
-Kocham cię -odparła przewracając oczami i mocno go przytulając
-Udusisz mnie-odparł po kilku minutach
Wypuściła go z objeć jednakże nadal trzymała go za dłoń. Oboje spojrzeli sobie w oczy i przypomnieli sobie ten najważniejszy dzień w ich życiu.


 

niedziela, 25 października 2015

Kolejny rozdział pojawi się...

                   Moi drodzy!
    
    Kolejny rozdział (38) pojawi się najwcześniej w piątek 30.10.2015r.
Wybaczcie mi, że musicie tyle czekać ale mam dużo nauki. Na pocieszenie powiem tylko abyście weszli na mojego bloga 31.10.2015r. (Halloween) o 20:30. Więcej nie mogę zdradzić bo to niespodzianka. 

                                             Pozdrawiam
                                                    Wika05

Podsumowanie

Hej!
Chciałabym podzielić się zwami statystykami bloga.
Otóż od lipca 2015 roku:
-mam 3377 wyświetleń, za co bardzo Wam dziękuję
-mam 35 komentarzy, bardzo mnie one cieszą i podnoszą na duchu. Jednakże zachcęcam do komentowania, ponieważ można się wypowiedzieć jako anonimowy czytelnik.

Serdecznie wam za to dziękuję.

      Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
                                                   Wika05

piątek, 16 października 2015

Rozdział 37 ,,Bolesny powrót"

Hermiona rozmawiała z Ginny. Natomiast Rose bawiła się z Harrym i Shiro na dworze.
-Jeszcze nie wrócił?-zapytała rudowłosa
-Nie. Jeżeli nie chce to nie musi. Ale niech nie wyobraża sobie, że po tym rzucę mu się w ramiona.-odparła tamta
-Gdybym Cię nie znała to bym Ci uwierzyła-mruknęła Ginny
-Ale tak jest.-odparła tamta. Jednak kiedy zamknęła powieki widać było dwie łzy spływające po jej policzkach.
-Nie przejmuj się. Wyobraź sobie, że wyjechał do pracy.-powiedziała Ginny obejmując brązowowłosą
-Przecież o to się właśnie pokłóciliśmy.-westchnęła Hermiona
-To spróbuj przestać o tym myśleć i czekać aż ten głupiec cię przeprosi.-odparła Ginny wojowniczym tonem
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.
-Brawo!-usłyszały głos Harrego z dworu
Pobiegły na dwór. Zobaczyły tam Rose czarującą różdżką wujka.
-Nie!-krzyknęła i zabrała szybko różdżkę córce
-Przecież dobrze jej szło.-mruknął Harry
-Jest jeszcze za mała. Czy wy tego nie rozumiecie?!-wykrzyknęła
-Ale...-zaczął
-Nie baw się w nieodpowiedzialnego wujka.-odparła Ginny dając mu kuksańca w głowę
-A gdzie tata?-zapytała Rose
To pytanie sprowadziło Hermionę na ziemię.
-Wróci nie długo-odparła po namyśle obejmując córeczkę
Ginny spojrzała na męża znacząco.
-Może pojedziemy jutro na Pokątną?-zapytał Harry próbując zmienić temat
-Tak-odparła Ginny
-Ale kiedy?-zapytała Rose nie dając za wygraną
Hermiona pokręciła głową.
Dziewczynka przekręciła delikatnie głowę. Wpatrywała się z Hermionę spojrzeniem pełnym ciekawości i niezrozumienia. 
-Cyli nie wies?-zapytała Rose 
-Nie...-zaczęła jednak nie skończyła bo przerwał jej głośny pisk córeczki
-Tata!-krzyknęła
Hermiona odwróciła się gwałtownie.
Na środku stał rudowłosy mężczyzna. Trzymał w jednej ręce bukiet róż.
-Hej.-odparł klęcząc i mocno przytulając dziewczynkę.
Po kilku minutach Rose pobiegła do domu. Natomiast Hermiona powoli skierowała się w stronę męża. Uśmiechnął się w jej stronę podając róże.
Przyjęła prezent. Jednak po chwili zaczęła udeżać go nim po głowie.
-Auu...przestań! To...ma...kolce!
-To...dobrze...może...pomyślisz!-wykrzyknęła.
Po każdym wypowiedzianym słowie następował kolejny cios różami. Ron cofał się, osłaniając głowę rękami.
-Czy naprawdę myślałeś, że wrócisz z kwiatami i wszystko będzie dobrze?!-krzyknęła 
-Tak?-zapytał powoli
-No oczywiście! Twoje pomysły! Ale musisz się postarać bardziej.-odparła oddając ostatni cios
-Możesz przestać?-zapytał ostrożnie łapiąc ją za nadgarstki
Kiwnęła głową.
-A więc?-zapytał
Próbowała wyrwać swoje nadgarstki, jednak nic to nie dało bo jedynie wzmocnił uścisk.
-Jestem aurorem. Nie nabiorę się na takie sztuczki.-odparł uśmiechając się
-To dobrze. Będę pamiętać-odparła ironicznie
-Dlaczego się tak wściekasz?-zapytał 
-Pomyśl. Może Ci się uda zgadnąć.-powiedziała po czym udała się do domu. Ron poszedł za nią. Gdy weszli zauważyli, że Rose bawi się z Shiro. Natomiast Ginny usypia Hugo.
-No stary nareszcie.-mruknął Harry podchodząc do szwagra
Ginny przewróciła oczami. Natomiast Hermiona udała się na górę, zwracając się jedynie ku Ginny-Zaraz to nich przyjdę-
Tamta skinęła głową.
-Co ja mam zrobić żeby mi wybaczyła?-zapytał rudowłosy
-Zastanów się, zajmie to krótko.-odparła Ginny
Ron już miał jej odpowiedzieć jednak Harry mu przerwał.
-Wybacz ale my ci nie pomożemy. Musisz sam na to wpaść. Jeżeli udało ci się kiedyś, to i dasz radę teraz-odparł czarnowłosy 
-Żartujesz?-mruknął Ron
-Nie. Poradzisz sobie-odparł tamten

wtorek, 29 września 2015

Rozdział 36 ,,Ból"

Przepraszam was, że ten rozdział jest taki krótki ale przez szkołę nie mam czasu na nic a już nie wspomnę o pisaniu. 

                                           Wika05
______________________________________________________________________

Księżyc powoli wznosił się na rozgwieżdżone niebo. Rodzina Potterów i Weasleyów zbliżała się w kierunku Nory.
-Jesteś w dobrym humorze. Fleur już pojechała?-zwróciła uwagę Hermiona patrząc na szwagierkę
-Tak-odparła tamta z szerokim uśmiechem
Hermiona przewróciła oczami.
-A Moly już wróciła?-zapytał Ron 
-Tak. Przygotujcie się na burze emocji.-mruknął Harry sięgając po klamke
Hermiona zachichotała. 
Kiedy weszli do domu. Widać było, że Moly i Artur siedzął w salonie.
-Babcia!-krzyknęła Rose i pobiegła do salonu
Moly odwróciła głowę w stronę wnuczki. Na jej widok bardzo się ucieszyła.
-No jesteście.-odparła wstając-strasznie długo was nie było. Wyszliście rano i wracacie wieczorem. To poprostu...
-Ron...-weszła matce w słowo Ginny-podejdź i pokaż mamie dlaczego tak długo nas nie było.
-Na lęce-powiedziała Rose wyciągając małe rączki do Artura
-Rose, nie męcz dziadka.-powiedziała Hermiona
-To nie problem-odparł Artur biorąc wnuczkę na ręce.
-A więc?-zapytała Moly
-Masz wnuka.-odparł Ron 
Moly spojrzała raz na Rona i na Hermione.
Tamta uśmiechnęła się do teściowej. Po kilku minutach Moly pokręciła wolno głową i upadła.
-Zemdlała?!-wykrzyknęła Ginny
-Nie zobacz.-odparła Hermiona 
Moly powoli wstała. Była lekko zdezorientowana.
-Czy możecie powtórzyć?-zapytała siadając
-Masz wnuka.-powiedział Ron śmiejąc się
-Ron to nie jest śmieszne-odparła Hermiona posyłając mu sójkę w bok.
-Świetnie!-krzyknęła Moly nagle zrywając się na nogi i biorąc dziecko od synowej
-Wróciła do swojego żywiołu-mruknęła Ginny
Hermiona spiorunowała szwagierkę wzrokiem.
-No co?-zapytała tamta wzruszając ramionami
-Idę odpocząć-mruknął Ron kierując się w stronę pokoju
-Ty? Niby po czym?-zapytała Hermiona
-On zawsze jest zmęczony.-odparła Ginny
Ron spojrzał wściekle na siostrę.
-Skoro tak to może ty też powinnaś tak spróbować.-odparł
-Ja nie jestem takim leniem, którego wszystko męczy i usprawiedliwia się pracą!-odparła
-Bo jej nie masz!-wykrzyknął 
-Ron, proszę cię. Daj jej spokój.-powiedziała Hermiona kładąc dłoń na jego ramieniu.
-A ty jej bronisz?-zapytał odwracając się
-Ron, nie wyżywaj się na nich.-odparł Harry
-Kłócisz się o błahostkę.-powiedziała Ginny
-To u niego normalne. Zawsze musi być w centrum uwagi. Ale ani razu nie pomyślałeś o innych!-wykrzyknęła Hermiona
-I nie muszę!-odparł i znikł 
Nastąpiła chwila ciszy.
-Co to było?-zapytał Harry
-To co widziałeś. Ron pokłócił się i znikł.-odparła Ginny
Hermiona nic nie powiedziała jedynie zamknęła powieki i uroniła kilka łez.
-Hermiono! Tu mam dla Ciebie kocyk dziecięcy-powiedziała Moly wchodząc do salonu z wnukami
-A gdzie Ron?-zapytał Artur wchodząc za żoną
-Wrócił już do domu.-odparła Hermiona biorąc na ręce synka
-Tak wcześnie?-zapytała Moly
-Bardzo bolała go głowa.-wyjaśniła
-Przecież mógł użyć zaklęcia.-powiedziała Moly
-Wolał tradycyjny sposób-odparła Hermiona przytulając Rose
-Wracamy do domu?-zapytała córeczka
-Tak.-odparła Hermiona
Ginny przyglądała się szwagierce ze współczuciem.
-Nie martw się. On ma takie napady. Napewno jutro już będzie. Za bardzo Cię kocha żeby tak znikać na dłużej niż do pracy.-wyszeptała
-Chciałabym.-mruknęła 
-Tak będzie.-odparł Harry
-Do widzenia.-powiedzieli i pomachali na pożegnanie
Kiedy Hermiona znalazła się w domu miała mieszane uczucia.
-Sama nie wiem co to było-wyszeptała i położyła dzieci do snu, a sama siedziała jeszcze, do późnej nocy szlochając.



niedziela, 27 września 2015

Rozdział 35 ,, Nowy Weasley"

Rozdział ten dedykuje wszystkim czytelnikom.
______________________________________________________________________

-Yhh...-jęknęła Hermiona 
-Wszystko dobrze?-zapytał Ron podchodząc do niej
-Tak-odparła łapiąc głębokie oddechy
-Nie wyglądasz tak.-odparł
-Wszystko jest do...-zaczęła jednak ponownie jęknęła z bólu
-Może lepiej chodźmy do szpitala.-powiedział
-Nie-odparła
-Nie bądź uparta.-odparł
-A co z Rose?-zapytała
-Weźmiemy ją ze sobą, a tam zostanie ze mną.-odparł biorąc Rose za rękę.
Hermiona skinęła głową. Oboje przenieśli się do szpitala. Ron usiadł razem z Rose na krzesłach. Natomiast Hermiona udała się do drugiej części szpitala.
-Dzień dobry-powiedziała widząc znajomą lekarkę.
-Guten morgen*....pani Weasley?-zapytała lekarka z niemieckim akcentem.
-Tak.-odparła Hermiona opierając się o ścianę
-Ach no tak. Proszę za mną. Ale ze mnie gapa.-powiedziała lekarka 
Hermiona uśmiechnęła się blado prawieże kuląc się z bólu. Kiedy weszła do sali zrobiło jej się ciemno przed oczmi. -Niech się pani uspokoi i odpocznie.-poinstruowała lekarka
Hermiona skinęła głową.

                            ***
Ron siedział na poczekalni pogrążony w myślach.
-Dlacego nic sie nie dzieje?-zapytała Rose machając różdżką
Ron szybko zabrał córce różdżkę i schował ją.
-Kochanie nie wolno ci używać mojej różdżki. Magia jest bardzo potężna. Trzeba korzystać z niej rozsądnie.-wyjaśnił biorąc Rose na kolana. Mina dziewczynce zżedła.
-Może wyślesz wiadomość cioci Ginny?-powiedział dając dziewczynce kopertę.
Rose uśmiechnęła się szeroko. Podeszła do okna i puściła kopertę mówiąc ,,leć". Kiedy się udało wróciła do taty.
-Świetnie. Teraz tylko czekamy.-powiedział
Po kilku minutach w drzwiach pojawiła się Ginny i Harry.
-Ciocia!-krzyknęła dziewczynka biegnąc w stronę klękającej Ginny
-Ostrożnie.-powiedział Ron
Ginny wzięła bratanice na ręce.
-Długo czekasz?-zapytał Harry
-Jakieś pół godziny.-odparł tamten wstając.
-Przepraszam pan Weasley?-zapytała pielęgniarka
-Tak-odparł
-Pańska żona chcę aby przyszedł pan.-wyjaśniła
-Dobrze-odparł i odwrócił się w stronę córki
Ginny uśmiechnęła się do brata. Natomiast Harry skinął głową.
Ron szedł za pielęgniarką długim korytarzem. Im bliżej sali tym głośnie było słychać krzyk Hermiony. Rona przechodziły dreszcze. 
-Proszę tutaj-powiedziała pielęgniarka otwierając drzwi.
Ron wszedł nie pewnym krokiem. Jednak od razu skierował się w stronę żony. Hermiona leżała na wpół śpiąca. Kiedy usiadł obok wziął ją za rękę. Ścisnęła ją bardzo mocno.
-Zabiję cię za to.-wyszeptała
-Ciii, spokojnie. Nie myśl teraz co mi zrobisz.-odparł
-Łatwo ci powiedzieć-wydusiła z siebie.
-Ciii, już wszystko dobrze-mruknął i pocałował ją delikatnie
-Gdzie Rose?-zapytała
-Jest z ciocią Ginny. Tak się ucieszyła na jej widok, że aż się poczułem nie ważny.-odparł
-Przesadzasz-odparła Hermiona
Do sali weszła lekarka. Na rękach trzymała zawiniętego w kocyk małego niemowlaka.
-Ma pani synka-powiedziała lekarka podając niemowlę Hermionie
Ron uśmiechnął się pod nosem.
-Hej mały-wyszeptał 
-Spójrz jakie ma śliczne oczy-powiedziała Hermiona kołysząc dziecko w ramionach.
Ron przyjrzał się uważnie dziecku.
-Jak go nazwiemy?-zapytał po chwili
-Pomyślimy jeszcze.-odparła
-Może Ander?-zapytał
-Hugo.-odparła po namyśle
-A więc Hugo.-wyszeptał
-Chciałabym już do domu.-powiedziała Hermiona siadając
-Skoro już się pani lepiej czuje to może pani się już wypisać ze szpitala-powiedziała lekarka pomagając Hermionie z dzieckiem.
-Dziękuje-odparła Hermiona powoli wstając
-Może ja go potrzymam?-zaproponował 
-Proszę-odparła podając niemowlę Ronowi
-Do widzenia.-powiedzieli odwracając się w stronę lekarki
-Auf wiedersehen*-odparła i wróciła do gabinetu
Kiedy wyszli skierowali się na poczekalnię gdzie czekali na nich Potterowie.
-Mama!-wykrzyknęła Rose biegnąc
Ginny i Harry odwrócili głowy. Natomiast
Hermiona delikatnie nachyliła się i mocno przytuliła córkę.
-Och pokarzcie je!-powiedziała Ginny podchodząc do nich
Ron podszedł do niej i pokazał jej dziecko. 
-Jest uroczy-westchnęła
Ron pocałował Hermionę delikatnie w usta.
Uśmiechnęła się.
-Mamo a jak on ma na imie?-zapytała Rose
-Hugo-odparła obejmując córeczkę
-To co wracamy do domu?-zapytał Harry
-Tak-odparli zgodnym chórem
-Moly cię zakatuje-wetchnęła Ginny
-Już trudno. Przeżyłam jak mi mówiła z Rose.-mruknęła Hermiona
-Na razie wszystko jest tak jak powinno-odparł Ron


Dla tych, którzy nigdy nie mieli styczności z językiem niemieckim:

*Guten morgen - Dzień dobry 
*Auf wiedersehn - Do widzenia 

sobota, 26 września 2015

Rozdział 34 ,,Rodzinne poszukiwania"

-Nareszcie-mruknęła Hermiona siadając na kanapie
Shiro położył się u stóp pani.
-Wybacz ale musisz poczekać na Rona. Nie mam siły na pieszczoty.-odparła i wzięła książkę.
-Jestem!-krzyknął ktoś za nią
Shiro zerwał się na równe łapy i z prędkością światła pobiegł do przedpokoju.
-Shiro nie!-krzyknęła Hermiona jednak pies już był w trakcie skoku.
-Nie potrafie go tego od uczyć-westchnął wstając
-Nie martw się.-odparła i przytuliła go delikatnie
-No dobrze a teraz pokarze ci to po co poszłem-odparł wyjmując białą kopertę.
-List?-zapytała lekko zdziwiona
-Chodzi tu głównie o kopertę ale mniej więcej tak.-odparł 
-Zamieniam się w słuch-mruknęła siadając
-Otóż jeżeli napisze list do ciebie i włoże go do tej koperty to nie otworzy go nikt inny-wyjaśnił
-Co w tym takiego magicznego?-zapytała przytulając córkę
-Jest to bardzo poręczne aby nie wpadł w złe ręce-odparł
-No dobrze. Załóżmy, że to było aż takie ważne, że musiałeś się wracać na Pokątną.-odparła z lekką ironią
Ron podszedł do niej i pocałował ją delikatnie w usta.
-Ginny się pytała czy przyjdziemy.-powiedziała odsuwając się delikatnie.
-Tak poprostu czy coś wymyśliła?-zapytał  biorąc Rose na ręce
-Mówiła tylko, żebyś się nie pytał o co chodzi-odparła z uśmiechem
Ron przewrócił oczami.
-Ona jest niemożliwa-mruknął
-Widać, że jesteście rodzeństwem-odparła chichodząc-tylko, że ona ma czasem szalone pomysły, a ty improwizujesz.
-Idziemy czy będziesz mnie porównywać?-zapytał
-Niech pomyślę-mruknęła
Jednak gdy zobaczyła minę męża kiwnęła głową.
Oboje przenieśli sie do Nory. 
-Nareszcie!-krzyknęła Ginny-George chodź!
 -Pali się?!-odkrzyknął
Ron zaczął się śmiać.
-Nie ale zaraz oszaleje przez Fleur.-odparła
-O co chodzi?-zapytała Hermiona
-Zgubiła spinke do włosów i wywraca cały dom do góry nogami.- wyjaśnił Harry
George zaczął się śmiać. 
-Idźcie pomóc Billowi-powiedziała Hermiona
-Ja też?-jęknął Ron
-Bez wyjątków-odparła Ginny-a ty-dodała zwracając się do Georga-cały dzień siedziałeś w pokoju więc tym bardziej marsz do salonu szukać spinki.
Harry uśmiechnął się i poszedł razem znimi do pokoju.
-Mam jej serdecznie dość. Trzy dni to za wiele-powiedziała Ginny 
-Spokojnie. Znasz ją, lubi zwracać na siebie uwagę.-powiedziała Hermiona
-Hej maleńka-powiedziała Ginny biorąc Rose na kolana.
Dziewczynka uśmiechnęła się.
-Jest taka śliczna.-powiedziała Ginny
Hermiona spojrzała łagodnie na córkę.
-Jest!-krzyknął Bill
Ginny i Hermiona odwróciły się. Bill trzymał w dłoni spinkę w kształcie biało-różowej róży.
-No nareszcie-powiedział Harry 
-Znalazłeś!-pisnęła Fleur rzucając się mu na szyje.
-Na serio? Tyle szukaliśmy a wystarzczyło żeby Bill poszukał pod poduszkami.-powiedział George
Ron i Harry  spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
-No co?-zapytał tamten
-Nic-odparli 
-Super! Czy możemy wreszcie zająć się sobą?-powiedziała Ginny 
-Cicho!-syknęła Hermiona
-No co? Mówię prawdę.-odparła rudowłosa
Hermiona przewróciła oczami.
-Dobrze, że ty nie masz takich problemów-wetchnął Ron
Hermiona uśmiechnęła się do niego.
-No wiesz, jeszcze może się nadażyć okazja.-odparła
-Wtedy dzwonię po Billa i niech on szuka.-powiedział i pocałował ją w policzek
-Yhm...Hermiono Rose chyba usypia.-powiedziała Ginny wskazując na małą istotkę ledwie siedzącą.
-No tak już jest dla niej poźno-odparła Hermiona przytulając córeczkę.
-Moly mówiła żeby ci przekazac żebyś nie chodziła po schodach.-powiedziała Ginny
-Już mi to mówiła za pierwszym razem-odparła
-Znasz ją. Jest przesadna.-powiedziała Ginny
-Aż za bardzo-odparł Ron
-Może zostaniecie na noc?-zapytał Harry
-Nie jutro przyjdziemy. Będzie nas za dużo jeżeli zostaniemy.-powiedziała Hermiona
-No chyba, że Fleur znów coś zgubi to my przyjedziemy do was.-odparła Ginny
Wszyscy wybuchli śmiechem.
-No dobra to do jutra-powiedział Ron
-Narazie-odparli wszyscy i znikli.
-Myślę, że ty jesteś tak samo zmęczony jak Rose.-powiedziała Hermiona
-Nie. Wszystko jest dobrze.-odparł przytulając ją
-Chciałabym żeby to było już jutro.-wetchnęła
-Nie przejmuj się. Narazie wszystko jest dobrze.-odparł i pocałował ją namiętnie w usta.


niedziela, 20 września 2015

Uwaga Mini Konkurs!

Dotyczy on wymyślenia tytułu do kolejnego rozdziału (34). Wszystkie propozycje proszę o napisanie w komentarzach do rozdziału 34. Więcej informacji na moim koncie Google+. Wszystko tam macie opisane: czas, kiedy wyjdzie rozdział itp.

poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 33 ,,Podwójne szczęście"

Przepraszam was jeżeli ten rozdział jest beznadziejny ale mam tyle nauki, że cieszę się, że wogóle mi się udało go napisać. Umówmy się tak. Jeżeli pod tym wpisem będą min.3 komentarze do piątku to napiszę kolejny rozdział. (Nie zawieszam bloga. Kolejny rozdział jeżeli nie będzie komentarzy powstanie tak za ok.tydzień. Jeżeli będą postaram się dodać do poniedziałku.) Co prawda są statystyki ale to nie to samo co normalny człowiek.

Kilka dni później...

-Shiro ciszej! Obudzisz ich.-syknęła Hermiona
Pies podkulił ogon i położył się pod łóżkiem.
Ron odwrócil się do żony
-Nie spisz?-zapytała z lekkim zdziwieniem
-Nie. Jedynie odpoczywam-odparł
-Dowiedzieliście się czegoś?-zapytała przytulając go delikatnie
-Harry obstawia, że to kobieta. Jednak ja tak nie uważam. Ma zbyt potężną posturę-odparł
-Może poprostu zaczarował się-powiedziała
-To wszystko jest nie normalne-mruknął 
Rose zaczęła raczkować po pokoju. Shiro odwracał jedynie głowę w tą i z powrotem śledząc dziecko wzrokiem.
-Musisz się odprężyć-powiedziała Hermiona i pocałowała go delikatnie w usta
Ron odpowiedział tym samym.
Hermiona lekko się odsunęła i podeszła do Rose.
-Hej słoneczko.-powiedziała i wzięła córeczkę na ręce.
-A nie dawno jeszcze była taka mała-powiedział Ron podchodząc do nich.
Hermiona uśmiechnęła się
-Shiro jest jak niania.-odparła wskazując na psa.
Shiro nie odstępował Rose na krok. Zawsze pilnował jej gdy czworaczkowała lub bawiła się.
Ron zachichotał i pocałował córeczkę.
-Twój tata jest szalony-mruknęła Hermiona
-A mama inteligentna-dodał i objął żonę
Hermiona położyła Rose na łóżku.
Dziewczynka przyglądała się im swoim głębokim spojrzeniem. Była jeszcze mała. Miała dwa latka. Więc nie mówiła pełnych zdań. Jednak potrafiła już powoli wymawiać różne króciutkie słowa.
-Ehm..-jęknęła Hermiona łapiąc się za brzuch i podpierając o szafkę.
-Co się dzieje?-zapytał przerażony Ron 
-Nic-odparła powoli prostując się
-Przecież widzę, że...
-To nic takiego-powiedziała 
-Jesteś pewna?-zapytał
-Tak-odparła
Jednak po chwili znówn jęknęła i skuliła się z bólu.
-Błagam cię. Chodźmy do szpitala. Chyba, że wolisz tak jak Ginny czekać do ostatniej chwili.-powiedział
-A co z Rose?-zapytała
-Ginny i Harry zostaną z nią-odparł i złapał za różdżkę
Skinęła głową.
Oboje przenieśli się do szpitala.
-W czym mogę pomóc?-zapytała jedna z pielęgniarek.
-Chciałabym na szybkie badanie.-powiedziała Hermiona zmuszając się do wypowiedzenia zdania
-A więc proszę.-odparła i wskazała na drzwi po lewej stronie korytarza.
Hermiona szła za pielęgniarką. Ron poczekał na korytarzu. Ręce mu się trzęsły. Było mu gorąco. 

                          ***
Hermiona powoli szła w kierunku drzwi. 
Była w lekkim szoku. Słowa lekarki nadal nie docierały w pewnym stopniu do jej umysłu. 
-Nareszcie!-wykrzyknął Ron i przytulił ją
Hermiona uśmiechnęła się blado.
-Wszystko dobrze?-zapytał
-Ja...powiem ci w domu-odparła uśmiechnięta
Ron spojrzał na nią przenikliwie. Oboje przenieśli się do salonu.
-No jesteście.-powiedziała Ginny wstając z dywanu.
-Tak dzięki, że byłaś tak szybko-odparli
-Spotkamy się w Norze. Razem z Harry chcemy coś oglosić-powiedziała i znikła
Hermiona usiadła i wzięła córeczkę na ręce.
-A więc co chciałaś mi powiedzieć?-zapytał siadając obok niej
-Lekarka powiedziała, że ten ból to pierwsze skurcze-wyjaśniła kładąc Rose do spania
-To znaczy...-zaczął
Skinęła głową.
Bez zadawania kolejnych pytań pocałował ją namiętnie w usta.
-Powiemy im dzisiaj?-zapytała Hermiona
-Może lepiej nie. Chyba, że zdarzy się taka sytuacja jak wtedy lub będziesz chciała-odparł i objął ją mocno.
-Kocham cię-wyszeptała
-Ja ciebie też-odparł i pocałował ją w policzek
-Poczekaj. Ginny mówiła, że razem z Harry chcą coś ogłosić. Może chodźmy już do Nory-powiedziała biorąc Rose na ręce
-Teraz?-zapytał
-Tak-odparła i oboje znikli.
-No jesteście wreszcie-powiedziała Moly-chodźcie do salonu.
-Ciebie też miło widzieć-mruknął Ron
Hermiona posłała mu sójkę w bok.
Oboje weszli do pokoju i usiedli na kanapie. Moly wzięła Rose na ręce. 
-No jesteście.-powiedział Harry
Ginny się uśmiechnęła.
-A więc co to za nowina?-zapytał Ron obejmując Hermionę
-Będziemy mieli dziecko-powiedziała Ginny
Moly otworzyła usta, jednak nagle uśmiechnęła się szeroko. Hermiona mocno przytuliła Ginny.
-Gratuluję-powiedział Ron
-Świetnie. Będę miał więcej uczniów.-odparł George 
-O nieee...ty nie będziesz uczył moich wnuków.-powiedziała Moly
Artur zaczął się śmieć.
-Masz już Rose. Nie musisz ingerować w resztę dzieci-powiedział George
-Nie ma opcji. Moja córka nie będzie spędzać dużo czasu z babcią bo jeszcze nie daj Merlinie odziedziczy po niej charakter.-powiedział Ron
Hermiona zaczęła się cicho śmiać.
-Ty napewno go po mnie nie odzieczyłeś-syknęła Moly
-Cieszę się, że rozpatrujemy teraz przykre dzieciństwo mojego brata.-westchnęła Ginny
-A co u was?-zapytał Artur
Hermiona spojrzała na Rona i skinęła głową.
-My również będziemy mieli dziecko-powiedział uśmiechając się
-Fantastycznie!-wykrzyknęła Ginny i Moly
-No proszę-mruknął Harry podchodząc do Rona
-Kiedy ja zdążę wam wszystko przygotować.-westchnęła Moly
Hermiona i Ginny podniosły brwi.
-Naprawdę cieszę się waszym szczęściem.-powiedział Artur
-Nigdy bym nie pomyślał, że mój nie sworny brat będzie miał dwójkę dzieci-powiedziała Ginny
George zaczął się śmiać. Ron przewrócił oczami. Hermiona pocałowała Rona delikatnie w usta.
Harry gwizdnął i objął Ginny.
-Nie masz co robić?-zapytał Ron
Harry uśmiechnął się do niego.
-Ej, Słońce! Nie wolno.-powiedziała Hermiona szybko łapiąc Rose czworaczkującą w stronę drzwi wyjściowych.
-Jak ty sobie poradzisz z dwójką.-powiedziała Ginny-Rose już prawieże chodzi i wszystko ją interesuje a przy niemowlęciu jest wiele pracy. Może zatrudnisz Parvati jako opiekunkę.
Hermiona położyła córeczkę do wózka i zapięła aby nie zeszła.
-Ja też jestem.-powiedział Ron
-Ale jako auror wyjeżdżasz-powiedział George
-Ostatnio nie...-
-Nie musiałeś bo byliśmy na chwilowej przerwie-dokończył Harry
Ron spojrzał się na Harrego. ,,I ty przeciwko mnie?"
-Mówię tylko to co uważam-odparł i odwrócił wzrok w inną stronę.
-Nie mówię tego ze złośliwości ale próbuje pomóc-powiedziała Ginny
-Damy radę-odparła Hermiona i przytuliła męża
Po kilku minutach do salonu wleciała sowa. Rzuciła kopertę na kolana Hermiony i poleciała w stronę okna.
-Od kogo?-zapytał Harry
-Od...Luny.-powiedziała i otworzyła kopertę. W środku znajdował się nowy numer ,,Żongler"-a i duża, zielona roślina.
-Ten kwiatek to...-zaczął George jednak nie zdążył powiedzieć bo roślina wycelowała w niego kwasem.
-Luna jak zawsze wie co podarować.-zachichotała Ginny
Hermiona machnęła różdżką. Roślina zamieniła się w biało-różową orchidee.
-Tak lepiej-odparła stawiając kwiatek na stole.
-Hermiono-krzyknęła Moly-nie przemęczaj się!
-Znów to samo-mruknęła i przewróciła oczami
Ginny wybuchła śmiechem.
-Ty także!-krzyknęła do córki wychodząc z kuchni
-Och.-westchnęła 
Mina jej zżedła.
-Teraz się nie śmiejesz?-zapytał Ron
-Jak widzisz nie-odparła siadając
-No dobra idę do sklepu.-powiedział George i znikł
-My też już będziemy się zbierać.-powiedział Ron wstając
-Nie zostaniecie jeszcze?-zapytał Harry
-Spotkamy się jutro-odparli 
-No to do zobaczenia-powiedzieli 
-Hermiona oto twoja instruk...-powiedziała Moly jednak ucięła bo znikli.
-Moly coś mówiła a ty wtedy nas przeniosłeś- powiedziała Hermiona niosąc Rose do łóżeczka.
-Męczyłaby cię. A mówiła żebyś odpoczywała-odparł i pocałował ją w usta.

  

     


piątek, 11 września 2015

Znajdziesz nas również na Facebooku!

Hejka!
Specialnie dla was (szczególnie dla fanów Emmy Watson) utworzyłam również stronę na facebooku. Możecie ją znaleźć pod adresem: Emma Watson Fanpage 
Zdjęcie profilowe: 
Zdjęcie okładki:

wtorek, 8 września 2015

Rozdział 32 ,,Nieszczęsny bal"

-Właściwie to po co te maski?-zapytała Hermiona
-Wszyscy z Zakonu noszął je. Jedyna osoba, która wie kto jest kim to Kapitan. No a, że chcemy go dzisiaj zdemaskować to musimy uważać.-odparł Harry
-Widzi przez nie moją twarz?-zapytała z ironią Ginny
-Tak. Jego maska zmienia mu głos więc nie znamy tożsamości oraz dzięki niej widzi twarze wszystkich.-odparł Ron
-No proszę-mruknął George
-To chore. Jak można być pod władzą kogoś i nie znać go.-mruknęła Hermiona
- Dlatego chcemy się dowiedzieć-odparł Harry-Włóżcie je, zaraz wchodzimy.
-No dobrze, a skąd drogi mężu będziemy  się rozpoznawać?-zapytała Ginny
-Ron będzie cały czas towarzyszył Hermionie, a ja tobie. Jednak będziemy się trzymać trochę z daleka, ponieważ wiemy, że są również zdrajcy. Nie mogą nas połączyć z tożsamością. Oczywiście będziemy mogli razem tańczyć i momentami rozmawiać. To nas nie zdradzi bo nie widać naszych twarzy, a wszyscy aurorzy mają błękitne peleryny. Natomiast osoby im towarzyszące mają tylko maski.-odparł Harry
Hermiona spojrzała na Rona.
-Nie martw się. Będę przy tobie.-wyszeptał i pocałował ją delikatnie w usta.
-A w ten sposób nie zdradzisz kim jesteś?-zapytała Hermiona
-Zdradzi, więc niech się powstrzyma.-warknął Harry kiedy wchodzili na salę
-Skąd mam wiedzieć, że to ty?-zapytała Ginny
-To jest nasz znak-odparł machając krzyżowanymi palcami przy skroni.
Wszyscy skinęli głową. George poszedł do innej sali. Hermiona i Ginny poszły w prawo. Natomiast Ron i Harry z lekkim odstępem za nimi.
-Spróbujmy podczas przemówienia podejść bliżej. Może zobaczymy ważny szczegół dotyczący jego tożsamości-wyszeptał Harry
Ron skinął głową.
-Jak widzę i wiem czyj to dom to mi nie dobrze-mruknął Ron
Harry zachichotał.
-No co?-zapytał Ron
-Nic. Chodź bo zaraz zgubimy je-powiedział Harry i dyskretnie pokazał Ginny i Hermione.
Ron podszedł do nich i wyciągnął rękę do Hermiony.
-Zatańczysz?-zapytał
Skinęła głową.
Oboje po kilku minutach tańczyli na środku sali w rytm muzyki.
-Wiesz coś?-zapytała
-Nie. Jeszcze mamy czas.-odparł i zakręcił nią.
-No tak-mruknęła
-Co się stało?-zapytał widząc niepokój w jej oczach.
-Martwię się o Rose.-wyszeptała
-Wszystko będzie dobrze. Moly z nią jest i George. Ale liczmy bardziej na Moly-odparł i uśmiechnął się.
-Masz racje-odparła i powoli nachyliła się żeby go pocałować
-Ron!-syknęła Ginny szybko tańcząc obok
Oboje oderwali się od siebie jak poparzeni.
-Zaraz przemówienie.-powiedział Harry
Cała trójka podeszła pod małą scenę.
-A gdzie George?-zapytała Hermiona
-Spotkamy się z nim jutro-powiedziała Ginny
-Już wrócił do domu?-zapytał Ron
-Można tak powiedzieć. Źle się poczuł.-odparła Ginny.
-Skąd ty to...-zaczął
-Powinnieneś wiedzieć jako brat-fuknęła Ginny i wzięła Hermione pod ręke
-Co ją ugryzło?-zapytał Ron podchodząc bliżej do Harrego.
-Nie mam pojęcia.-odparł tamten i wzruszył ramionami
-Już jest-wyszeptała Hermiona wracając do nich
Cała czwórka podeszła do Kapitana.
-Na początku chcielibyśmy podziękować wszystkim za przybycie oraz państwu Malfoyom za gościnę.-powiedział stojąc na środku głownej sali.
Ron odchrząknął. Natomiast większość aurorów przewróciła oczami.
-To przyjęcie ma na celu rocznice śmierci Voldemorta i jak już wiecie od nie dawna Durzy.-kontynuował odwracając się na chwilę w stronę sufitu.


sobota, 5 września 2015

Rozdział 31 ,, Raz na zawsze "

Z góry przepraszam za jakieś błędy ale była bardzo zmęczona pisząc to. :)

__________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________


Kiedy szli przez korytarz słyszeli tylko płacz dziecka i szepty.
-Nie dam rady tak tu czekać.-powiedział Ron
-Ron, wiem, że jesteś teraz niecierpliwy. Ale skąd wiesz, że to nie pułapaka?-powiedział Harry
-Zawsze rozpoznam ten płacz-odparł i wyszedł zza zakrętu do okrągłej sali. Posadzki były czarno białe. Miejscami brudne krwią. Ściany były w czarnej smole.
-Tu jest okropnie.-mruknął Harry idąc za szwagrem
-Teraz mnie to nie obchodzi. Liczy się tylko i wyłącznie bezpieczeństwo Rose.-odparł idąc przed siebie z różdżką 
-Powinna cię też obchodzić zdrowie Hermiony.-powiedział Harry 
Ron zatrzymał się gwałtownie.
-A co masz na myśli?-zapytał
-Mówię tylko, że chyba nie chcesz żeby cierpiała przez twoją głupotę. Obiecałeś, że wrócisz.-odparł Harry
-Nie chcę. Ale nie mam w tej chwili innego wyboru, jak walka z Durzą-odparł 
-Proszę, proszę. A więc jednak stawiłeś się.-powiedział ktoś za nimi
Ron i Harry odwrócili się.
-Gdzie jest dziecko?-zapytał Harry
-Spokojnie jest z matką-odparł Durza
-A więc zabrałeś je tylko na chwilę żeby mnie tu zwabić?-zapytał Ron
-Jednak widzę, że jesteś mądrzejszy od swoich pradziadów-odparł czarnoksiężnik
-Dlczego w ogóle zawarłeś tą przysięgę?-zapytał Harry
-Dobrze, że pamiętacie o zasadzie ostatniego słowa.-odparł-Avade Kedavra!
Ron i Harry bardzo szybko odskoczyli na bok za zakręt.
-Ascendio!-krzyknął Harry
Durza wyczarował tarczę obronną.
-Chyba nie sądzicie, że jestem tak łatwy jak mój kuzyn.-zadrwił zbliżając się do nich
-Nie wcale. Jesteś taki sam!-krzyknął Harry-Duro!
Durza dostał zaklęciem w kawałek szaty.
-Uważaj na słowa!-syknął
-Ascendio!-krzyknął Ron
-Jesteście żałośni.-zadrwił
-Crucio!-krzyknął Ron
Durza odepchnął żółtą kulę z zaklęciem i uśmiechnął się szyderczo.
Harry i Ron znaleźli się za zakrętem.
-Harry wracaj do Ginny i Hermiony.-wyszeptał Ron
-Nie, nie zostawię cię.-odparł
-Ale musisz.-odparł Ron i wyszedł zza ściany.
Harry znikł. Rzucając jedynie- ,,Obiecałeś wrócić"
Rona przeszedł dreszcz.
-Przynajmniej jesteś dzielny do końca i wiesz, że walczysz za nic.-usłyszał szept
-Duro!-krzyknął
Z jego różdżki wystrzelił błękitny promień. Durza bardzo szybko odepchnął zaklęcie i zaczął czarować czarną kulę.
-Avade Kedavra!-krzyknął Ron
Przeciwnik szybko i delikatnie zatrzymał zaklęcie dłonią.
-Tylko na tyle cię stać? No tak zapomniałbym. Nikt cię nie nauczył  jak zabijać takich jak ja.-powiedział i zaczął wypowiadać przeróżne zaklęcia
-Mam inne zdanie.-odparł i znikł pod peleryną niewidką.
-Nie chowaj się. Dostaniesz zaklęciem, zaboli i zamkniesz oczy.-mówił Durza chodząc po sali.
-Sądzę, że to zadziała w obie strony-powiedział Ron i stanął twarzą do przeciwnika.
Durza wycelował w niego różdżkę. Zrobił tak samo. Teraz dwa promienie celowały w siebie jednak były tej samej długości. Łączyły się jedynie w połowie gdzie następowało ich zderzenie. W końcu obie strony przerwały.
-Crucio!-krzyknął Durza celując w Rona różdżkę
Zaklęcie wywołało u niego ranę na całej lewej ręce. Na początku skrzywił się z bólu. Nogi zgięły się pod nim zmuszając go do klęknięcia.
-Może to cię nauczy szacunku.-odparł Durza chodząc wokół niego
-Jesteś...nikim-syknął Ron
Durza zadał mu cios w bok.
-Lepiej? Teraz wiesz jak się do mnie zwracać?- zapytał nachylając się nad nim
Ron nic nie powiedział. Pokręcił jedynie głową.
-Arim.....Arimfex!-wykrztusił po chwili
Durza w jednej chwili nie wiedział o co chodzi. Jednak po chwili jego ręce zaczęły znikać a głowa mocno boleć.
-Ty!-krzyknął. 
 Gdy chciał wypowiedzieć zaklęcie nie udało mu się. Znikł zostawiając po sobie jedynie różdżkę.
Ron uśmiechnął się do siebie. Z lekkim trudem wstał.Jednak po chwili złamał różdżkę i zniszczył. Gdy skończył przewiązał kawałkiem materiału ranę. Kiedy uznł, że już po wszystkim wrócił do Nory.
-Hej-powiedział wchodząc do salonu.
Ginny i Harry podnieśli głowy.
-Nareszcie!-krzyknęła i mocno przytuliła brata.
-Coś ty zrobił?!-krzyknął Harry pokazując na jego lewą rękę.
-Zaklęcie-mruknął Ron
-Idę bo bandaż-powiedziała Ginny i poszła do kuchni
-Gdzie Hermiona?-zapytał podchodząc do kołyski
Rose spała jak zawsze. Shiro leżał pilnując jej.
-Cieszę się, że wszystko dobrze.-wyszeptał
-Ona jest na górze. Ostatnio była tutaj jak usypiała Rose.-odparł Harry
-,,Vulnus"-powiedział Ginny i bandaż sam opatrzył ranę na ręce.
Kiedy skończył, Ron od razu pobiegł na górę. Powoli otworzył drzwi od pokoju gościnnego i wszedł do pomieszczenia. Hermiona siedziała na parapecie. Patrzyła w okno.
-Zaraz zejdę, Ginny.-powiedziała nie odwracając głowy.
-A możesz powiedzieć za ile zejdziesz?-zapytał uśmiechając się
-Ron!-krzyknęła i bardzo szybko zeskoczyła z okna. Bardzo mocno go przytuliła.
-Co ci się stało?-zapytała
-Nic-odparł
-Przecież widzę-powiedziała patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem.
Ron zbliżył swoje usta do jej warg. Ich usta połączyły się w głębokim i namiętnym pocałunku. Można powiedzieć, że ta rozkoszna chwila była ,,magiczna".  Gdy odłączyli się od siebie nie wypuszczali się z objęć.
-Czyli nie powiesz?-zapytała
-To po zaklęciu-odparł i objął ją mocno.
Hermiona pocałowała go w policzek.
-Ale już wszystko dobrze-wyszeptała
-Tak-odparł i ponownie pocałował ją w usta.
Hermiona westchnęła.
-Tak się bałam.-powiedziała
-O mnie czy o córkę?-zapytał
-Nic się nie zmieniłeś.-odparła i przewróciła oczami
-,,Aqua"-powiedział
Z jego różdżki wystrzelił strumień wody. Hermiona została cała zmoczona.
-Ronald!-krzyknęła
Ron szybko wybiegł z pokoju i pobiegł na dół. 
-Co się..-zaczęła Ginny
-Muszę uciekać-odparł i wybiegł na podwórko
-Gdzie on jest?-zapytała Hermiona wbiegając do salonu
-Na podwórku-powiedział Harry
Hermiona wyszła z domu. Powoli poszła w stronę ogrodu. Kiedy miała wejść przez furtkę, Ron szybko złapał ją za ręce i objął od tyłu w pasie.
-Nie myśl sobie, że ci odpuszczę-powiedziała i dała mu sójkę w bok.
-Wiem-odparł i pocałował ją w policzek
Kiedy wrócili do Nory Moly już wróciła z ,,wyprawy".
-No więc mam dla was dobrą i złą wiadomość.-zaczęła
-Powiedz dobrą.-powiedziała Ginny
-George, Ty, Harry, Ron i Hermiona zostaliście zaproszeni na bal organizowany przez Zakon.-odparła
Ginny i Haermiona uśmiechnęly się. George dalej bawił się z psem.
-A zła?-zapytała Hermiona kołysząc Rose w ramionach.
-Bal jest organizowany u Malfoyów-dokończyła Moly
Ron i Harry wymienili zaniepokojone spojrzenia.
-A kiedy?-zapytała Ginny
-W poniedziałek-odparła Moly
-Jutro?!-wykrzyknęli
-Trzeba iść?-zapytał George
-Obecność aurorów i ich rodzin jest obowiązkowa.-wyjaśniła Moly
-W ogóle nie mam ochoty tam iść-mruknął Harry
-Ja zostanę z Rose-powiedziała Moly widząc twarz Hermiony
-Jest dziesiąta-zwrócił uwgaę Ron aby zmienić temat.
-No tak.-mruknęła Ginny
-A więc idźcie spać bo jutro już padniecie o tej porze-powiedział George
-Ty też idziesz-powiedziała Hermiona
-Ale ja nie jestem...-zaczął George
-Aurorem? Nie żartuj masz takie same cechy jakie muszą mieć aurorzy.-powiedziała Ginny i przytuliła męża.
-Dobrze omówimy to jutro, a teraz sio!-powiedziała Moly
Wszyscy powlekli się na górę. 
Ron pocałował Hermionę.
-Wszystko dobrze?-zapytał
-Tak-odparła i mocno go przytuliła.
Trwali w takiej ciszy. Ich zamknięte oczy napełniały pokój niewykłą magią.
     

 

środa, 2 września 2015

Rozdział 30 ,, Groza "

Zegarek wskazywał 6:00 rano. Rose zaczęła płakać.
-Och-westchnęła Hermiona i podparła się na łokciach
-Ja wstanę.-powiedział Ron i podszedł do kołyski. 
Shiro jak zawsze leżał przy łóżku.
-Co się stało?-mruknął biorąc córeczkę na ręce
Rose po kilku chwilach ponownie usnęła.
-Ty to masz ręke do dziecka.-powiedziała Hermiona 
Ron cicho się zaśmiał i położył małą do kołyski.
-Odpocznij. Dzisiaj będziesz miał ciężki dzień-powiedziała Hermiona i delikatnie przytuliła go.
-Dam radę.-odparł
-Nie wątpie. Ale nie chcę mieć później obaw.-odparła i delikatnie pocałowała go w usta.
-Sądzisz, że to prawda?-zapytał
-Nie wiem. Jednak wszystkiego mogę się spodziewać.-odparła
Ron westchnął.
-Dlaczego akurat ja.-mruknął
-Bo jesteś niezwykły-powiedziała i pocałowała go w usta.
Oboje trwali w tej przyjemności kilka długich minut.
-Kocham cię-wyszeptał i zakręcił nią wokół własnej osi.
Wiem-odparła i ponownie go pocałowała. Tym razem delikatnie i namiętnie. Ron odpowiedział tym samym.
-Idziemy?-zapytała Hermiona delikatnie opierając dłonie na jego ramionach.
Ron skinął głową.
Hermiona wzięła Rose na ręce, natomiast Ron zawołał Shiro.
Wszyscy przenieśli się do Nory.
-Hej-powiedziała Ginny i przytuliła Hermionę
-Zaczynamy za 15 minut-powiedział Harry
-To ja dam Rose pod opiekę Moly-powiedziała Hermiona
-Nie musisz. Jest Fleur.-powiedziała Ginny krzywiąc się podczas wypowiedzenia tego imienia
-To dobrze.-mruknął Ron
-Dlaczego dobrze?-zapytała Ginny
-Bo nie ufam matce w takiej sytuacji.-odparł
-A od kiedy ty jesteś taki opiekuńczy.-zapytała z ironią
-Od...-zaczął jednak jego wypowiedź przerwał krzyk Hermiony
Ron odrazu pobiegł do salonu, a za nim Harry i Ginny. To co zobaczyli przeszło ich największe wyobrażenia. George, Fleur i Bill leżeli nie przytomni na ziemi. Natomiast na ścianach były napisane krwią przeróżne pogróżki.
-Co się stało?-zapytał Ron mocno obejmując żonę
-Ja, ja nie wiem. Kiedy weszłam wszystko było normalnie i w dosłownie jednej sekundzie wszyscy upadli a ten cień pojawił się na chwilę i zrobił te napisy.-odparła trzęsąc się ze strachu
Łzy płynęły jej strumieniami.
-Gdzie Rose?-zapytała Ginny
-O, on ją z, zabrał.-wyjąkała 
Harry był w ogromnym szoku. Ron zachował kamienną twarz.
-Wszystko będzie dobrze.-wyszeptał mocno przytulając Hermionę
-Nie nie licz na to.-powiedział Harry
-Co masz na myśli?-zapytała Ginny
-Durza nie jest typem ludzi dobrodusznych. Chyba, że zależy mu tak na tobie, że dziecko to tylko przynęta.-odparł
-Skoro tak to udało mu się-powiedział Ron
-Kiedy zamierzasz rozpocząć ,,spotkanie"?-zapytał Harry
-Teraz-odparł Ron
-Idę z tobą-powiedziała Hermiona
-Może lepiej zostań ze mną.-powiedziała Ginny klękając obok Georga
-Ale...-zaczęła
-Ja rozumiem, że się boisz o Rose ale teraz jesteś wstrząśnięta. Nie wybaczę sobie jeżeli tobie też by się coś stało.-odparł Ron
-Ja idę z Ronem-powiedział Harry
Hermiona spojrzała na nich.
-Obiecaj, że wrócisz.-powiedziała odwracając się do Rona
-Wrócę-odparł i pocałował ją delikatnie w usta.
-Powodzenia-powiedziała Ginny i ucałowała męża.
Ron i Harry po kilku sekundach znikli.
-Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.-wyszeptała Hermiona
-Będzie. Ron nie pozwoli jej skrzywdzić-powiedziała Ginny obejmując szwagierkę
Hermiona uśmiechnęła się blado.
-Idę zaparzyć rumianek. Zrobimy to samo co z Ronem.-powiedziała Ginny i wyszła
Hermiona usiadła na dywanie. Shiro podbiegł do pani i położył głowę na jej kolanach.
-Przynamniej ty nie masz takich problemów-westchnęła Hermiona głaszcząc go




wtorek, 1 września 2015

Rozdział 29 ,,Wielki powrót"

Z salonu wyleciał cień.
-Co to było?-zapytała Ginny
-Szczerze mówiąc to i ja nie mam pojęcia.-odparł Harry
-Przypominał Voldemorta.-powiedział Ron
-No ale przecież to nie realne. On już nie żyje bardzo długo.-powiedziała Hermiona
-Bolała cię blizna?-zapytała Ginny męża
-Nie.-odparł
Wszyscy odetchnęli.
-Aż do dzisiaj.-dokończył
-Czyli co, to on?-zapytała Hermiona
-Nie mam pojęcia. Pamiętasz co powiedział?-odparł Ron i zwrócił się do Hermiony
-,,Weasleyowie również są związani pewną przysięgą. Pamiętajcie, że ja nie śpię. Strzeżcie się. Zwłaszcza przed ostatnie dziecko Moly i Artura, i jego bliscy."-wyrecytowała słowa
-To niewiarygodne. Czyli teraz to ty i Ron macie być jego centrum zainteresowania.-powiedział Harry i objął Ginny
W salonie zgasły światła. Z okien poczuli podmuch chłodnego wiatru. Shiro zaczął szczekać, natomiast Rose zaczęła płakać. Hermiona wzięła ją na ręce. Ron wyjął różdżkę i skierował w stronę przemieszczającego się cienia.
-,,Jesteś dzielny. Potrzebuję takich ludzi."-powiedział cień
-Ty nikogo nie potrzebujesz.-odparł Ron
-,,W takim razie podejdź do tego lustra. Zobaczysze w nim prawdę. Jeżeli udowodnicie, że kłamię przerwę ten pokaz."-odparł cień
Wszyscy spojrzeli na siebie.
-A co jeżeli odmówi-powiedziała Hermiona
-,,Wtedy będzie bardzo nie przyjemnie. Sądzę, że lepiej podejść i zobaczyć niż cierpieć długo i być potem po przegranej stronie. A więc?"-odparł
-Idę-powiedział Ron
-Nie, proszę cię nie idź-powiedziała Hermiona
-Zaraz wrócę-odparł
-,,Doskonale. Podejdź i spójrz tutaj"-powiedział cień wskazując na lustro
Ron wykonał polecenie.
Harry i Ginny byli przerażeni. Hermiona natomiast cała się trzęsła.
-,,Co widzisz?"-zapytał cień z lustra
-Siebie, Hermionę i Georga. Wyjeżdżam razem z Harrym. Hermiona całuje...-tu jego głos się złamał
-Ron to nie prawda. Nie słuchaj go!-krzyczała Hermiona
-,,Widzisz to co było. Czy ona naprawdę jest ciebie warta? Przyjrzyj się bliżej."
-Nie to nie prawda. Ona nigdy by się tak nie..-zaczął
-,,Zachowała? Nie wierz w bajki, nie oszukuj samego siebie. Zresztą udowodnij, że to kłamstwo"-powiedział lustrzany cień
-Nie wierzę ci. Znam ją dobrze. Wiem, że to nie ona. Nie potrafiłaby mi spojrzeć w oczy.-odparł Ron
-,,Nie znasz jej. Skąd to wiesz?"-odparł
-Kocham ją i wiem to.-odparł Ron
-,,Ale jednak zabolało cię gdy to zobaczyłeś. Miałeś cień wątpliwości. Dlaczego jesteś taki pewny siebie?"
-Bo wiem jak było.-powiedział
-,,Nie wiesz."-odparł i znikł
-Ron wszystko w porządku?-zapytała Hermiona i podbiegła do niego
-Tak.-powiedział
Hermiona pocałowała go w usta.
-Nigdy bym tak nie postąpiła-wyszeptała
-Wierzę-odparł i mocno ją objął
-,,Jesteście żałośni. Wierzycie w coś co sprawia ból i nienawiść czyli- MIŁOŚĆ."-powiedział cień
-Każde uczucie sprawia ci ból. Sądzę więc, że powinieneś się stąd wynosić-powiedziała Ginny i razem z Harrym wyczarowali swoje patronusy. Koń i Jeleń od razu rzuciły się do obrony.
Cień wydał z siebie okrzyk i za nim znikł zdołał wykrztusić: ,,Nie długo wielki powrót mego pana"
W pokoju znów zapaliły się światła, a okna zamknęły się.
-Ron, wszystko w porządku?-zapytała Ginny podchodząc do brata
-Tak.-odparł
-O co mu chodziło z tym powrotem pana?-zapytał Harry
-Ja już nie mam pojęcia. Skąd ta zjawa i po co tu przybyła.-powiedziała Ginny
-Ja tak samo-odparła Hermiona
-Czekajcie. Może jemu nie chodziło o Voldemorta tylko o jego dalekiego kuzyna.-powiedział Harry
-Chyba nie masz na myśli...-powiedział Ron
Harry skinął głową.
-O czym wy mówicie?-zapytała Hermiona
-Ron powiedz jej-odparł Harry
-Dlaczego ja?-zapytał
-Bo ty przez ten wyjazd szkoliłeś się praktycznie i teoretycznie na jego temat.-odparł Harry
Ron westchnął.
-O drugim czarnoksiężniku. Nikt nigdy nie słyszał żeby zmarł. Możliwe również, że jest spokrewniony z Voldemortem-wyjaśnił Ron
-Jak się nazywa?-zapytała Ginny
-Durza.-odparł Harry i wzdrygnął się na to imię.
-No dobrze, ale jaki związek ma Ron i Durza?-zapytała Hermiona zwracając się do Harrego
-Ron, wytłumacz im to.-odparł
-Znowu ja?-jęknął
-Tak. Dobrze znasz przyczynę.-odparła Ginny
-Kilka lat temu Durza zawarł jakąś przysięgę z moją rodziną. Jeżeli ta przepowiednia się nie spełni, będzie bardzo źle w świecie czarodzieji. Wypełnić ją może jedynie najmłodszy syn , który potrafi wypowiedzieć jedno z czarnych zaklęć.-wyjaśnił
-Czyli ty.-dokończył Harry
-Tu mogę się sprzeczać, bo nie pisze czyj.-odparł Ron
-Jakiś ty głupi. Wiadomo, że ty.-powiedział Harry
-No fajne połączenia. Harry i Voldemort, Ron i Durza.-powiedziała sarkastycznie Ginny
-O proszę was. To nie prawda. To tylko taka legenda.-powiedział Ron
-W każdej legendzie jest ziarno prawdy.-powiedziała Hermiona
-Wyobrażasz sobie mnie w takim starciu?-zapytał
-Wyobrażam sobie ciebie w każdej sytuacji.-odparła i pocałowała go w usta.
-Sądzę, że Ron da radę. Był najlepszy ze szkolenia w swojej grupie.-wtrącił Harry
Ron się zarumienił.
-O czym ty mówisz, ja miałem tylko szkolenie. No a ty już takie coś przeżyłeś.-powiedział Ron
-Ale ty jesteś uparty. Czy ty naprawdę nie widzisz, że ta legenda mówi o tobie?-powiedziała Ginny
-Nie-odparł
Harry westchnął.
-Znasz tą legendę tylko ze szolenia?-zapytał
-Nie. Jako dziecko opowiadali mi ją ale to..-odparł
-Chcieli ci ją przyswoić-odparła Hermiona
-Nie czuję tego przyswojenia-odparł
-Koniec! Ja i Ron zaraz rozpoczniemy walkę na czary. Wtedy zobaczymy czy rzeczywiście potrafi wypowiedzieć jedno z tych zaklęć.-powiedział Harry
-Stary, chyba żar...-zaczął jednak Harry krzyknął w jego stronę zaklęcie
Ron szybko odskoczył i wypowiedział zaklęcie.
Harry odskoczył kilka metrów dalej.
-Duro!-krzyknął
-Ascendio!
Zaklęcia były rzucane co chwilę. Jednak dopiero potem padło wyczekiwane słowo.
-Arimfex!
Harry bardzo szybko przeturlał się na bok.
-No dobra koniec.-wysapał
-Jesteście nienormalni.-powiedziała Ginny i przytuliła męża
-Umiesz to zaklęcie powiedzieć z ogromną siłą. A jedyna osoby jakie to umieją to spokrewnieni z czarnoksiężnikami. Czyli ja, Voldemort, Durza i jak widać ty.-powiedział Harry
-Czyli co teraz?-zapytał Ron
-Zakon będzie miał na pewno jakieś informacje. A ty jesteś głównym celem.-powiedziała Ginny
-Teraz wiesz jak ja się czułem-odparł Harry
-To wszystko jest jakieś nienormalne i dziwne. Dlaczego zawsze jak już ma być dobrze mamy takie przygody.-wyszeptała Hermiona
-Bo jesteśmy niezwykli.-odparł Ron i objął ją
Hermiona westchnęła i pocałowała go w policzek.
-Czas na zmianę planów. Jutro spotkamy się nad jeziorem. Tam poćwiczymy zaklęcia.-powiedział Harry
Wszyscy skinęli głową.
-Do jutra-powiedział Ron i razem z Hermioną znikli
-To wszystko jest chore-westchnęła Ginny
-Tak jak nasze życie-odparł Harry

niedziela, 30 sierpnia 2015

Spowalniam pracę nad rozdziałami

Wybaczcie, ale nie wiem kiedy powstanie kolejny rozdział. Już od środy zaczyna się szkoła. Boję się, że nie uda mi się dostarczyć wam takich opowiadań jak wcześniej. Oczywiście Nie zawieszam bloga. Po prostu teraz rozdziały będą pisane trochę dłużej. Wolę pisać ciekawie i sensownie niż beznadziejnie. Wszyscy, którzy chcą wiedzieć kiedy kolejny wpis, proszę o podanie swojego e-maila lub nazwy GG w komentarzach. Pozdrawiam wszystkich czytelników.

piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 28 ,,Nie zostawię tak tego"

Hermiona leżała na boku przyglądając się  córeczce. 
-Hej-powiedziała Ginny uchylając dzrzwi
-Hej-odparła
-Jeżeli chcesz to możemy już teraz wracać do ciebie.-powiedziała Ginny
-A więc poczekaj, bagaże wysłałam wczoraj, teraz wezmę tylko Rose.-odparła tamta i podeszła do wózka. Shiro od razu podniósł się i poszedł w kierunku Ginny
-No dobra, już-powiedziała Hermiona 
Dziewczyny złapały się za ręce i przeniosły do domu
-Spójrz-powiedziała Ginny wskazując na psa
Shiro biegł na górę po schodach.
-Shiro!-wołała Hermiona i pobiegła za nim.
Pies jednak nie słuchał. Po kilku minutach już trochę zwolnił i podreptał do sypialni. Kiedy znalazł to czego szukał położył się przy łóżku.
-Dlaczego on tak...-
-Ciii...zobacz-odparła Hermiona i stanęła w drzwiach
Shiro leżał z głową na poduszcze Rona.
-On chyba też wie, że go nie ma w domu.-powiedziała Ginny
-Pewnie tak. W końcu minął już prawie tydzień-mruknęła Hermiona
-Chodźmy na dół. Zrobimy herbatę.-powiedziała Ginny
Hermiona skinęła głową i zeszła na dół.
-Jaka ona spokojna-powiedziała Ginny podchodząc do małej
Hermiona uśmiechnęła się i poszła do kuchni.
-Hejka-krzyknął George i z jego różdżki wystrzeliło kolorowe confetti.
-Hej-odparły
-Dostałem list od Harrego-powiedział
-Co pisze?-zapytała Hermiona
-Że wszystko jest tak pogmatwane i ich powrót nie jest określony.-odparł
-Och-westchnęła Ginny
Hermiona nic nie powiedziała tylko nalała wody do miski dla psa.
-A ty już wróciłeś z pracy?-zapytała aby zmienić temat
George się cicho zaśmiał.
-Nie, otwieram w weekendy od dwunastej.-odparł
-To może Rose zostanie u Moly a my pójdziemy z tobą-powiedziała Ginny
-Nie wiem czy to...-zaczęła Hermiona
-Pewnie będzie zżędzić o nieodpowiedzialności jak zawsze ale czemu nie.-odparł
Ginny spojrzała pytająco na Hermionę
-Zgoda-odparła tamta
-No to chodźmy-powiedział George
Cała trójka znalazła się w salonie.
-O jesteście.-powiedziała Moly
-Moly, czy mogłabyś popilnować Rose tak na około godzinkę?-zapytała Hermiona
-Ależ oczywiście. Myślałam, że już nigdy nie zapytasz.-odparła teściowa i wzięła wnuczkę na ręce.
Ginny uśmiechnęła się.
-No dobra, jest za dziesięć. Chodźmy bo się spóźnię-powiedział George
Ginny złapała wszystkich za ręce. Cała trójka znajdowała się po chwili w sklepie.
-Draco jesteś?!-krzyknął George 
-Jestem!-odparł tamten
-Idę do gabinetu!-krzyknął George i poszedł
-To była komunikacja w sklepie-powiedziała Ginny
Hermiona zachichotała.
-No proszę. Szlama i zdrajczyni-powiedział Draco stojąc kilka metrów za nimi
-Darój sobie-odparła Hermiona
-Myślisz, że się ciebie posłucham.-odparł
-Zostaw nas w spokoju-powiedziała Ginny
-Bo co?-zapytał
-Mamy różdżki-ppwiedziała Hermiona wyjmując swoją.
Jednak za nim obie zdążyły powiedzieć zaklęcie ich różdzki odleciały kilkanaście metrów dalej.
-A teraz nie macie-zadrwił
Hermiona chciała szybko jednym ruchem ręki zabrać te różdżki jednak na darmo.
Draco bardzo szybko złapał ją za nadgarstek i mocno przekręcił.
-Auć-jęknęła
-Hermiono!-krzyknęła Ginny
-Pamiętaj, że czarodziej czystej krwi nigdy nie będzie gorszy od Szlamy-syknął i puścił jej rękę.
-Jesteś potworem. Zaślepionym w sobie.-powiedziała Ginny jednak jego już nie było
-Idę do George-powiedziała po chwili
-Nie. Daj spokój.-odparła Hermiona
-Nie zostawie tak tego.-odparła Ginny
-Owszem zostawisz nie mówiąc Georgowi.-powiedziała Hermiona
-Skoro tak to powiem Ronowi. On tego mu nie daruje- powiedziała 
-Ginny!-krzyknęła 
-No co?-zapytała tamta
-Proszę cię przestań-powiedziała Hermiona masując nadgarstek.
-Nie Hermiono. Ty przestań udawać, że wszystko w porządku. On za każdym razem musi wiedzieć co się dzieje.-odparła Ginny
Hermiona już nic nie powiedziała.
-Wracajmy jest już późno, no a Moly jest z Rose.-powiedziała Ginny i schowała swoją różdżkę
Dziewczyny złapały się za ręce i znikły między regałami.
-Hermiono już nie wiem co robić!-krzyknęła Moly chodząc z Rose po salonie
Ginny zaczęła się śmiać.
Hermiona wzięła córeczkę od teściowej.
-Hej kochaniutka.-powiedziała i zaczęła delikatnie kołysać małą w ramionach.
Dziewczynka bardzo szybko usnęła.
-Nie do wiary. Próbowałam wszystkiego ale nie pomyślałam o zmęczeniu.-powiedziała Moly.
-To nic takiego. No dobrze to wracamy do domu.-powiedziała
-Do zobaczenia-powiedziała Ginny
-Pa-odparła i znikła

                                   ***

Zegarek wskazywał 8:00. Hermiona siedziała w salonie i czytała gazetę. Po kilku minutach Shiro zaczął biegać w kółko i głośno szczekać.
-Shiro, obudzisz Rose.-syknęła
Pies tylko odwrócił się na chwilę do pani i wrócił do zajęcia. Rose zaczęła płakać.
Hermiona westchnęła i podeszła do wózka. Delikatnie nachyliła nad wózkiem zaczęła nucić kołysankę. Rose jeszcze chwilę pomarudziła aż w końcu zamknęła powieczki. Hermiona uśmiechnęła się na ten widok. 
-Shiro o co chodzi?-zapytała wracając na fotel.
Pies jedynie podbiegł bliżej do drzwi. Hermiona zauważyła, że klamka się lekko pochyla. Szybko wzięła swoją różdżkę i w tej samej chwili do domu weszła osoba, którą najbardziej chciała zobaczyć.
-Ron!-krzyknęła i rzuciła mu się w ramiona.
-Hej-odparł i odwzajemnił uścisk
-Tak mi ciebie brakowało.-powiedziała 
-Ale wróciłem.-odparł i pocałował ją namiętnie w usta.
Hermiona odpowiedziała mu z tym samym entuzjazmem. 
-Coś się działo ciekawego?-zapytał
-Nie nic. Może tylko to, że Moly została raz z Rose.-odparła
Ron uniósł brwi.
-Nie wierzę.-mruknął
-Harry też wrócił?-zapytała
-Tak. Ustaliliśmy, że spotkamy się w Norze.-wyjaśnił
-Rozmawiałeś może z Ginny?-zapytała
-Nie. A co?-odparł
-Już nic-powiedziała bardzo szybko
Ron spojrzał na nią z zainteresowaniem.
-No dobra, idę zobaczyć córeczkę.-powiedział i poszedł w stronę kołyski.
Hermiona uśmiechnęła się.
Ron wziął Rose na ręce. Dziewczynka zaczęła się uśmiechać.
-Naprawde, nigdy bym nie pomyślała, że zobaczę cię w takiej sytuacji.-powiedziała
-Cuda się zdarzają.-odparł śmiejąc się
Hermiona przewróciła oczami.
-To co idziemy?-zapytała
-Tak-odparł i wziął ją za rękę.
-Auć-jęknęła
Oboje przenieśli się do Nory.
-Boli cię ręka?-zapytał
-Nie to nic takiego-odparła 
-Hej-powiedziała Ginny i mocno przytuliła Rona
-Cześć-odparł
-No jesteście-powiedział Harry i uściskał im dłoń
-Hermiono, chodź ze mną na chwilę.-powiedziała Moly wskazując na kuchnię
-Dobrze.-odparła i podała córkę mężowi.
-Chodźmy do salonu-powiedziała Ginny-Muszę wam coś powiedzieć.
Ron i Harry spojrzeli na siebie.
-Ron czy Hermiona powiedziała ci o ostatnim wydarzeniu w sklepie?-zapytała Ginny
-Nie, powiedziała, że wszystko jest dobrze.-odparł
-Nie zauważyłeś na jej ręce jakiejś rany fizycznej?-zapytała
-Nie, jedynie bolała ją dłoń. Ale co to ma do rzeczy?-zapytał lekko zdezorientowany
-To, że ostatnio jak byłyśmy w sklepie u  Georga Draco mało jej nie złamał nadgarstka.-odparła
Ron zacisnął pięści.
-George wie?-zapytał Harry
-Nie-odparła
-Ale ja wiem.-powiedział Ron-Niech ja go tylko dorwę.
-I to jest ten brat co go znam.-powiedziała Ginny
Harry się cicho zaśmiał.
-Oczym rozmawiacie?-zapytała Hermiona wchodząc do salonu.
-My zaraz przyjdziemy-powiedziała Ginny i bardzo szybko wyszła razem z Harrym
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-zapytał 
-O czym?-odparła
-O nadgarstku-powiedział i wziął ją za rękę
-Ginny ci powiedziała?-zapytała
-To nie ma znaczenia.-odparł
-Nie chciałam ci zawracać tym głowy-odparła
-Wszystko co z tobą związane nie zawraca mi głowy.-powiedział i namiętnie pocałował ją w usta. Oboje zatracili się temu zajęciu na kilka minut. 
-Łatwo cię przekupić.-powiedziała Ginny wchodząc do salonu
Ron przewrócił oczami.
Hermiona  delikatnie się uśmiechnęła i objęła męża w pasie.
-Łatwo ale dla mnie.-powiedziała
-Zawsze wiedziałam, że jest tobie bardzo uległy-mruknął Harry
-Nie macie co robić?-zapytał Ron 
-Nie-odparła Ginny i wyszczerzyła zęby
Ron pokazał jej język.
-No ale charakterek ten sam.-powiedział George schodząc w tym momencie zeschodów.
-Ciesz się, że jesteś kawalerem.-powiedział Ron śmiejąc się
Hermiona pacnęła go w ramię.
-A tobie jest źle?-odparł George i mrugnął do Hermiony
-On nie wie co mówi. Jest bardzo zmęczony po ostatnich dniach.-powiedział Harry obejmując Ginny
-Żartowałem.-odparł Ron i pocałował Hermionę
-Zobaczymy się jutro.-powiedział George i wyszedł.
Rose zaczęła łapać Shiro za ogon. Pies był bardzo tolerancyjny w stosunku do dziecka.
Jednak po kilku minutach w salonie...