Galeria

środa, 1 sierpnia 2018

Rozdział 48 ,,To początek ..."

- Długo jeszcze?-zapytał Ron wyraźnie dając do zrozumienia, że nie jest zachwycony tą trasą.
- Narzekając tak nikomu nie pomagasz - odparła Hermiona przewracając oczami
- Nie. Właściwie już doszliśmy - odparła zjawa zatrzymując się przed wielkim głazem
- Żartujesz prawda? - zapytał Ron
Mężczyzna pochylił się i oparł swoje ręce na kolanach.
- Widzę, że musimy zacząć jeździć w góry, żebyś zdobył jakąkolwiek kondycje - skomentowała Hermiona śmiejąc się
- Bardzo śmieszne. Ten pomysł nie zostanie wprowadzony w życie. Dzieci nie będą chciały jechać i się tak męczyć
- Jesteś pewny, że one nie będą chciały czy ty?
Ron oblał się rumieńcem. Natomiast zjawa zaczęła chichotać.
- Musimy ta wejść - powiedziała i wskazała na głaz
- Jak? - zapytał Ron pomału wyrównując oddech
Hermiona spojrzała na niego tak jakby odpowiedź była oczywista.
- Nie ma opcji. Chyba nie myślisz, że go odsunę!
- Dokładnie kochanie. Tak właśnie myślę
- Nie on nie musi tego robić - odezwała się zjawa
- Właśnie. Ja nie muszę tego robić - powiedział Ron
- Ze względu na to, że jesteśmy w krainie duchów to wystarczy, że złapię was za ręce i przejdziemy przez ten kamień - powiedziała i wyciągnęła ręce w kierunku pary
Ron i Hermiona odwzajemnili uścisk i zamknęli oczy. Zjawa uniosła ich nad zmienię i wleciała w głaz. Po chwili znaleźli się z jego drugiej strony, od wnętrza jaskini. W środku było znacznie chłodniej niż na zewnątrz. Ściany jaskini było pokryte mchem. Momentami skapywała woda.
- To było ekstra! - krzyknął Ron wyraźnie podekscytowany
Hermiona przewróciła oczami
- Kochanie, jakbyś mógł mnie nie dobijać swoim poziomem dojrzałości. Mamy poważny problem. Ginny i Harry nie są sobą i nie wiemy czy w ogóle wrócą, a ty się cieszysz, że przeszedłeś przez ścianę!
- Spokojnie. Nie macie czasu na kłótnię. Zacznijmy juz iść - powiedziała Zjawa wchodząc pomiędzy nich
- Masz racje - mruknęła Hermiona
- Dlaczego my właściwie tutaj przyszliśmy?
- Czy ty w ogóle słuchałeś? - zapytała Hermiona
Ron spojrzał na nią zawstydzonym spojrzeniem.
- Nie za bardzo - przyznał i uniósł ręce w obronnym geście
- Musimy dojść do końca i odnaleźć Srebrne Jezioro. W nim zanurzono tą księgę. W środku znajdziemy zaklęcia, które nam pomogą ich odczarować i możliwe, że znajdziemy takie, dzięki, którym wrócimy do domu
- To ruszajmy - odparł
Zjawa ruszyła przodem. Następnie Ron i na końcu Hermiona. Wszyscy szli dłuższą chwilę w ciszy. Wszyscy byli lekko poddenerwowani. Wiedzieli, że od ich wyprawy zależy los nie tylko ich własny, ale również ich przyjaciół. Z rozmyśleń wyrwał ich krzyk Hermiony. Ron zerwał się gwałtownie i do niej podbiegł. Zjawa odwróciła się i zaświeciła latarką w ich stronę.
- Zabierz to ze mnie! - krzyknęła wskazując na dłoń kościotrupa
Ron odrzucił go i ją mocno przytulił.
- Wszystko dobrze. Już go nie ma
Hermiona odsunęła się od niego i klęknęła przed szkieletem.
- Spójrzcie - powiedziała i wskazała na amulet, który wisiał ja jego karku
- Naszyjnik? Hermiono rozumiem, że jesteś kobietą i kochasz biżuterię ale to nie pora na...
- To amulet dobra i zła! - krzyknęła przerywając mu i zrywając rzemyk z szkieletu
- Co to oznacza? - zapytał Ron wyraźnie zdezorientowany
- Zobaczysz potem - odparła i schowała go do swojej torebki
- Idziemy w dobrym kierunku - powiedziała zjawa - słyszę już wodę
- Ja nic nie słyszę - mruknął Ron krzyżując ręce
- Nie musisz - odparła Hermiona i położyła swoją dłoń na jego ramieniu
- Tam! - krzyknęła zjawa i wskazała wykute drzwi
Przed ich oczami ukazały się wielkie metalowe drzwi. Całe były pokryte pająkami i pajęczynami.
- Jak to otworzymy?
- Właśnie tym amuletem- odparła i przyłożyła naszyjnik to dziury w drzwiach
Wszyscy usłyszeli głośny huk. Drzwi rozsunęły się, a im oczom ukazała się jasność...

niedziela, 24 września 2017

Rozdział 47 ,,Szansa"

-Teraz rozumiesz?-zapytała zjawa spoglądając na Rona
-Nie zabardzo mogę się skupić- przyznał patrząc na "mówiące ciało Harrego" 
-Twój kłopot, nie mamy na to czasu-odparła Hermiona wstając
-Co mamy teraz zrobić?-zapytała podchodząc do zjawy
-Pomogę wam, ale chcę żebyście nigdy nie wspominali o tym innym-odparła zjawa
-Dlaczego? Udowodniłabyś swoją osobą, że nie wszyscy są tacy sami-mówiła Hermiona
-Nie chcę tego-odparła zjawa podchodząc z drugiej strony drzewa
-A co z Ginny? A Harry? Odzyska przytomność?-szeptała Hermiona patrząc na Rona
-Nie wiem co mam ci powiedzieć-odparł 
-Że będzie dobrze, właśnie to powinieneś powiedzieć-mówi i klęka, chowając twarz w dłonie
Ron ukląkł obok niej. 
-Nie powinienem bo nie chcę skłamać- odparł -Dla mnie ta sytuacja wygląda na niekończące się kółko.
-Zawsze jest rozwiązanie- odpowiada zjawa zbliżając się do nich
-Czy długo nam zajmie ta wyprawa?-zapytała Hermiona
-W tym świecie kilka tygodni, w waszym, tym codziennym to jakieś kilka godzin- wyjaśniła zjawa
-Jak to możliwe?-zapytał Ron
-Są różne duchy, dobre, złe a one dzielą się na jeszcze inne grupy.- odparła zjawa-a to wiąże się z pewną opowieścią. 
-Możesz opowiedzieć?-zapytała Hermiona
Zjawa skinęła głową. Pokazała im gestem aby usiedli wygodnie.
-Dawno temu żył pewien czarodziej o imieniu "Archie". Od dziecka wykazywał różne magiczne zdolności. Był pilnym uczniem, co mu później popłacało w życiu. Gdy już zdobył nastoletni wiek, chciał więcej. Pragnął żeby cały świat magi oddał mu pokłon.-mówiła
-Miał chłopak ambicje...-mruknął Ron za co Hermiona spiorunowała go wzrokiem
-Miał ochotę władać nad dobrem i złem, nad życią i śmiercią. Nie wiedział jednak z jakimi się to wiąże konsekwencjami. Wybrał się, więc do jednych z najlepszych magów tamtych czasów. Zażądał jeden z najpotężniejszych ksiąg jakie istniały i istnieją....księgi  ,,Życia i Krwi". -kontynuowała widząc zaskoczenia na twarzy Hermiony 
-Co on dzięki temu miał?-zapytał Ron
-Chciał osiągnąć władzę nad najpotężniejszymi duchami: śmierci i życia, albo dokładniej...Rozlewu Krwi i Rozkwitającego Kwiatu. Te dwa duchy, mimo innych królestw i ról życia broniły tej księgi aby nie trafiła w niepowołane do tego ręce...a jednak nie zdołały. Archie wykradł ją i zabił magów. Następnie prowadził rozlewy krwi w miastach. Kiedy na jego drodze stanął inny czarodziej, jego mistrz, on nie chciał zrobić mu krzydwy. Jednak nie zdołał...moc tak silna w tak młodym wieku nie jest opanowana. To ona opanowuje ciebie. Archie zabił go jednym kiwnięciem i okrył się w żalu. Dopiero potem kiedy poczuł tak silną utratę bliskiej mu osoby spalił księgę pozostawiając tylko 2 najważniejsze rozdziały. Pozostawił wstęp i koniec należący do tych 2 duchów. Chciał żeby wszystkie były uwięzione, żeby wszystkie się unicestwiły i nie ingerowały w ludzki świat. I prawie by mu się udało gdyby nie jego brat...on jako pierwszy sprzeciwił się jego woli. Wyczarował mityczne stwory i potwory. Sprowadził wszystkie duchy w jedno miejsce i otoczył magiczną barierą. Nadał im zasady, których muszą przestrzegać bo inaczej sam spali ostatnie strony księgi.  Wiedział, że pewnego dnia one odpłacą mu się dobrem choćby miały najciemniejszą naturę. Archie był innego zdania...miał zamiar zabić wszystkie żeby nie opanowały władzy, której on pragnął... Dopóki brat Archiego żyje mamy tutaj azyl. Jeżeli jednak coś mu się stanie będziemy odczuwali osłabienie a gdy umrze...wtedy będziemy się martwić już bez końca. Archie wróci i będzie siał chaos i zamęt. Dlatego ważne żeby jego brat wytrwał jak najdłużej - wyjaśniła 
-Czy teraz może nam się coś stać? Czy możliwe żeby coś chciało nas tu zabić?-zapytała Hermiona
 -Zwierzęta i zjawy "złe" nawet gdyby chciały was zabić nie mogą tego zrobić, bo zapłaciły by za to najwyższą cenę. -odparła zjawa
-Możliwe, że gdyby zachorowały na jakąś zarazę/chorobę to mogłyby nas zabić? - zapytał Ron
-W takim wypadku obawiam się, że tak- odparła 
-Jedna myśl nie daje mi spokoju. Skąd będziemy wiedzieli, że brat Archiego zginął?-zapytała Hermiona ale wysoki dźwięk jej przerwał
Ściany azylu zaczęły się rozciągać a roślinność przy murze zamierać. W cegłach pojawiły się lekkie pęknięcia.
-Będzie tak jak teraz tylko 1000 razy gorzej. Narazie te szkody same się naprawią bo są spowodowane jego zwykłym bólem.-wyjaśniła



czwartek, 21 września 2017

Rozdział 46 "Opóźnieni"

Światło delikatnie przecinało szybę w ciemnym pomieszczeniu. Ściany były pokryte czarną, błyszczącą "flegmą".
-Co się stało?-wyszeptała Hermiona powoli siadając
-Sam chciałbym wiedzieć...pamiętam tylko gdy biegliśmy-odparł Ron chodząc po pomieszczeniu
-Co to może być za miejsce? -zapytała Hermiona podchodząc do bocznej ściany
-Wygląda jak jakiś starodawny loch-odpowiedział z żartem Ron
-Nie wiem co cię w tym śmieszy-odparła Hermiona lekko zdenerwowana-Harry leży jak kłoda, zero kontaktu ze światem, twoja siostra została opętana przez jakąś tam zjawę, a my tkwimy w jakimś niby lochu!
-Spokojnie nie miałem na myśli nic...-zaczął
-Nie! Właśnie nic nie miałeś bo nie myślisz! A pomyśl może o dzieciach? O rodzinie?-wybuchła Hermiona
Ron stanął do niej przodem, w pełni zaszokowany reakcją ukochanej.
- No a co mam zrobić? Płakać? Wiem, że jesteśmy w beznadziejnej sytuacji ale nie chcę jeszcze bardziej cię dobijać!-wykrzyknął
-Nie pomagasz...wyszeptała
-Ja? A w jaki....-zaczął ale weszła mu w słowo
-Cicho! Już wiem!-wykrzyknęła uradowana
-Co?-zapytał zdezorientowany
-To miejsce to pokój odmiany. Czytałam ostatnio o tym w książce.-wyjaśniła
-A kiedy ty ostatnio czytałaś?-zapytał
-Gdy byliśmy w bibliotece i szukałam książek dla dzieci, a ty zasnąłeś na fotelu-odparła ze złośliwym uśmiechem
Ron się lekko zawstydził.
-Nic nie poradzę. To nie są moje klimaty, zresztą....-próbował się usprawiedliwić, ale Hermiona podniosła dłoń
-Nie tłumacz się, bo dobrze wiemy, że poszedłeś tam tylko z tego powodu żeby odpocząć w ciszy-odparła odwracając się
Hermiona podeszła do ściany po czym mimowolnie lekko podupadła na nogach, podparła się ściany i wstała.
Ron szybko podszedł do kobiety
-A teraz to o co chodzi?-zapytał biorąc ją za rękę
Wzięła go za dwie dłonie i uśmiechnęła się szeroko. Po czym jej uśmiech zaczął się rzmieniać , zęby zaczęły coraz bardziej bleknąć. Włosy nagle zmieniły kolor na złoty.
-O nic...bardzo słabo jak widać znasz żonę skoro nie zauważyłeś wcześniej-powiedziała odpychając jego ręce
Ron zbladł. Nie mógł uwierzyć, że to kolejna osoba. I to ta, na której mu najbardziej zależy.
-Od kiedy?-wyszeptał z trzęsącymi się dłońmi
-Od kiedy się obudziła w tym pomieszczeniu, ale przyznaje, że sama nie wiedziałam w kogo i gdzie weszłam-powiedziała spokojnie zjawa-Chciałabym być znowu taka ja wy-westchnęła
-Nie jesteś ja inne zjawy-stwierdził Ron podchodząc bliżej
-No jasne, że nie!-wykrzyknęła-do mówienia potrzebuje ciała dlatego w nią weszłam-wyjaśniła przpraszająco
-Spokojnie chyba mam pomysł-odparł spoglądając na Harrego


środa, 28 czerwca 2017

Rozdział 45 "Dalsze działania"

-Co my teraz zrobimy?-zapytał Harry
-Musimy się zastanowić, ale ty na pewno przestań chodzić tak w kółko, bo zrobisz dziurę w ziemi-odparł Ron
Harry stanął w miejscu i spoglądał na Hermionę, która od 3 godzin nie odzywała się ani słowem.
-Zresztą co ci da takie chodzenie?-kontynuował Ron
-No a ty na jego miejscu jakbyś się zachowywał?!-wykrzyknęła Hermiona lekko poddenerwowana całą sytuacją, było to pierwsze zdanie jakie wypowiedziała od zniknięcia zjawy
-Spokojnie...dobra może to nie było na miejscu ale musimy się uspokoić-odparł
-Wow! Ty mówisz?-zapytał Harry kiedy już Hermiona lekko ochłonęła
-Nie, tak tylko wydaje słowa z ust-odparła
-Co tak ostro?-zapytał Ron podchodząc do ukochanej
-Bo wy nie wiecie...nie wiecie tego co ja.....-wyszeptała, gdy łzy spływały jej po policzkach
-Czego nie wiemy?-zapytał Harry zbliżając się do niej
-Przed wyjazdem czytałam książkę o tym miejscu....i teraz wszystko się zgadza. Tak jakby przepowiednia...a potem jeszcze się dowiedziałam, że bardzo mała ilość osób stąd wraca żywa bez ubytków na zdrowiu lub opętania. No i jeszcze przed wyjazdem miałam sen...nic wam nie mówiłam bo uznałam, że sama go rozszyfruje i nie chciałam was martwić. Jak widać na nic się to nie zdało bo wyszło okropnie. Przepraszam was...-mówiła szybko, krztusząc się płaczem.
Ron delikatnie ucałował ją w czoło i mocno przytulił, po czym spojrzał na Harrego pytająco. Mężczyzna przewrócił oczami.
-A możesz nam opowiedzieć co ci się śniło?-zapytał klękając na przeciwko Hermiony
-Nie wiem czy to odpowiednie miejsce....-wyszeptała, ocierając "szkliste" oczy
-A dlaczego miało by być nie odpowiednie?-zapytał Harry zaciskając dłonie w coraz większym stresie
-Harry nie...-zaczął Ron ale Hermiona mu przerwała -Bo nie wiem czy nie jesteśmy na jakimś podsłuchu.
-A skąd mam wiedzieć, że teraz mnie nie okłamujesz żeby się nie wymigać od opowiedzenia tego!-krzyknął wstając widocznie tracąc cierpliwość i panowanie nad sobą
-Harry!-krzyknął Ron gwałtownie zrywając się na nogi-To nie jej wina żebyś się teraz wyżywał, tak się stało to pomysł jak zapobiec a nie krzyczysz na nią!
-I nawet ty wierzysz jej?!-wykrzyknął Harry popychając Rona do tyłu
Tamten przez chwilę stracił równowagę ale zaraz znalazł się obok Hermiony i złapał ją za rękę.
-Przestańcie...proszę was-powiedziała dotykając ramienia ukochanego
-Nie jesteś sobą! Nigdy byś nie osądził w ten sposób Hermiony, nie wspominając o uderzeniu!-krzyczał Ron
-A może jedyny jestem sobą z pośród nas-odparł Harry siadając z powrotem na trawę i zwracając się do kobiety-Proszę cię...wiesz jak mi na niej zależy. Opowiedz ten sen. Tylko dzięki niemu będziemy mogli się dowiedzieć jak jej pomóc.
Hermiona skinęła głową, natomiast Ron nadal trzymał ją za rękę.
-To nie jest on...-wyszeptał do jej ucha kiedy próbowała się zbliżyć do przyjaciela
Hermiona odwróciła się do Rona przodem a plecami do Harrego
-Jak nie? O czym ty mówisz?-zapytała z szeroko otwartymi oczami
-O tym-usłyszeli głos za sobą
Hermiona gwałtownie zbladła. Ron odwrócił się w tym samym momencie. To co zobaczyli zaskoczyło ich oboje. Harry leżał bezwiednie rozciągnięty na ziemi a nad nim "wisiała" błękitna smuga niczym dym z ognia.
-Harry!-krzyczała Hermiona
-Nie ma go już-syczał pewien głos. Jak się domyślali należał do "błękitnej smugi"
-Nie! To nie prawda!-krzyczała Hermiona już coraz bliżej rozpaczy
-Uspokój się-szeptał Ron, delikatnie przysuwając kobietę do siebie-To zjawa strachu, żywi się rozpaczą i strachem innych. Pod żadnym pozorem nie pokazuj strachu ani bólu.
-A co powiecie na większą zabawę? Tamta co wcześniej była zabrana może też niech zginie?-pytała zjawa widocznie rozbawiona całą sytuacją
-Niestety muszę ci odebrać tą przyjemność ale "tamta" jest opętana, więc już inna zjawa ją przejęła-powiedziała Hermiona z wymuszonym uśmiechem na twarzy
-Ohhh....wielka szkoda, wielka-zasyczał głos
-Kochanie nie odzywaj się teraz-wyszeptał Ron
W tym samym momencie zjawa podleciała bliżej. Z odległości kilkunastu metrów było czuć zapach siarki. Z tej odległości można go nazwać zabijającym. Hermionę kusiło się zapytać zjawy skąd wie o Ginny ale posłuchała męża. Widziała, że on też jest lekko zdenerwowany ale nie okazuje tego chcąc ją chronić. Kiedy tak myślała, uświadomiła sobie, że musi kiedyś mu opowiedzieć jak naprawdę dużo dla niej znaczy.W tym momencie rozległ się ostry krzyk. Zjawa z każdą sekundą stawiała krok do tyłu, tak jakby z przymusu. I właśnie w tym momencie przyszły jej kolejne myśli.
-"On wiedział co robi mówiąc żebym się nie odzywała"-pomyślała-"Dzięki dobrym myślom zadaję zjawie ból, którego ona nie może znieść"
Spojrzała na Rona uśmiechając się delikatnie. On odwzajemnił uśmiech dając jej znak żeby dalej o czymś myślała.
-Jesteście okropni!-krzyczała zjawa po czym coraz bardziej malała
Zakochani uśmiechnęli się do siebie a potem w stronę zjawy.
-Nie wybaczę wam!-krzyknęła po czym rozprysnęła się jak bańka
-To było niezwykłe!-krzyknęła Hermiona wtulając się w ramiona ukochanego
Ron odwzajemnił uścisk ale nie nadługo. Kobieta szybko go odepchnęła.
-A co z Harrym!-wykrzyknęła podbiegając do leżącego
-Będzie dobrze. Teraz potrzebuje tylko czasu na "powrót" do siebie. Nie wiemy jak długo mógł dzielić ciało ze zjawą.-odparł Ron klękając obok
-Ale on żyje tak?-zapytała Hermiona patrząc niedowierzająco na Harrego
-Tak-wyszeptał
-Dlaczego tak powiedziałeś?-zapytała
-Jak?-odparł Ron lekko zdezorientowany
-Szeptem-mruknęła
-Bo zjawy są wszędzie, jesteśmy na cmentarzu. A lepiej gdy będą myślały, że on nie żyje bo dadzą mu spokój. To śmieszne ale ten rodzaj upiorów woli "bawić się" żywymi ludźmi.-wyjaśnił Ron
-To w ogóle nie jest zabawne...ja się zaczynam bać-odparła Hermiona patrząc w niebo
-Nie bój się. Wszystko będzie dobrze, zaufaj mi. Musimy tylko sprawić aby Harry był na wielkość jak flakonik z eliksirem i go włożyć do plecaka. A potem opracujemy plan jak odnaleźć Ginny- wyjaśnił Ron czarując nad Harrym, po czym przytulił mocno Hermionę aby dodać jej otuchy
-A co jeśli nam się nie uda?-zapytała
-To...no to zginiemy-odparł śmiejąc się
Kobieta wzięła swój plecak i zaczęła go nim okładać.
-Jak ty tak w ogóle możesz mówić?! I to z takim spokojem?!-wykrzykiwała te zdania z przerwami na uderzenie
-Spokojnie-odparł-najważniejsze jest nie popadać w panikę
-Chyba za późno-odparła wskazując w dolną część cmentarza
Ron gwałtownie zbladł. W jednej chwili chwycił Hermionę i plecak. Zaczęli bardzo szybko biec przez gąszcz i inne zarośla, które utrudniały im bieg. Para musiała przeskakiwać przez konary i pnie drzew. Starali się biec bardzo szybko ale z każdą chwilą wydawało się jakby zwalniali zamiast przyśpieszać. Hermiona w głowie miała już tylko myśli o dzieciach. Natomiast Ron w drodze już planował mapę cmentarza i kryjówek. Oboje również zastanawiali się co to było i co to jest jeżeli nadal ich goni. Nie mieli zamiaru się zatrzymywać w bliskiej odległości od tamtego miejsca. Chcieli jak najszybciej znaleźć się tysiące kilometrów stąd. I gdy myśleli, że już będą mogli troszkę zwolnić bo takim "maratonie" ich oczom ukazał się jasny, bardzo jasny blask, a potem obraz zanikał aż nastała ciemność.




 

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Rozdział 44 ,,W innym świecie"

-Wyglądają tak uroczo- westchnęła Hermiona spoglądając na dzieci przed wyjściem..
-Tak, tak bardzo słodko. Hermiono musimy się pośpieszyć. Harry i Ginny już na nas czekają-odparł Ron stojąc w progu drzwi wyjściowych.
-No dobrze już idę- mruknęła po czym wyszła z pokoju, delikatnie zamykając drzwi
-Już idziecie? Tak wcześnie?!-wykrzyknęła Moly w holu
-Mamo już nawet można powiedzieć, że jesteśmy spóźnieni, więc gdybyś mogła już nam nie zawracać głowy-odparł Ron biorąc Hermionę za rękę i ciągnąc za sobą po schodach
Kiedy tak schodzili można było słyszeć rozmowę, no a nawet sprzeczkę między pozostałą ekipą.
-Nie podoba mi się to wszystko!-krzyknęła Ginny -Nie mam zamiaru żeby być wśród zjaw i jeszcze Bóg wie czego!
-Uspokój się, będzie dobrze. Zresztą nie będziesz sama tylko z nami.-odparł Harry powoli podchodząc do niej
-Oj mniej spazmy więcej działania - skomentował Ron zbliżając się do nich na "bezpieczną" odległość
Hermiona w duchu mimo pomysłu sama żałowała tego planu. W duchu wiedziała, że to nie może zakończyć się dobrze. Czytała różne książki na ten temat. Osoby żywe w świecie zjaw i zmarłych rzadko kiedy wracają, a jeśli już to 93% zostaje opętana a dowiaduje się o tym po długim czasie coraz częstszych objaw. Tak więc szanse były tak nikłe jak rzadne.
-Hermiono, wszystko dobrze?  - zapytał Harry spoglądając na przyjaciółke - Nie wyglądasz zbyt dobrze.
-Według mnie wygląda doskonale- wtrącił Ron składając delikatny pocałunek na policzku ukochanej
-Nie w tym sensie glupku-powiedział Harry śmiejąc się -Po prostu tak nagld pobladłaś.
-Wszystko dobrze, nie ma powodu do obaw. To co? Ruszamy? -odparła wracając myślami w przeciwną stronę
-No już czas - powiedział Harry-Bierzcie się wszyscy za ręce, kiedy utworzy się krąg czarodzieji zaczniemy się przenosić.
I faktycznie, gdy zapalili różdżki na czerwono i stanęli w kręgu, zaczął się unosić dym w koło z podłogi w górę coraz gęstszy aż znikneli.
-Udało się?-zapytała Ginny trzymając, a wręcz ściskając ramię Harrego
-Tak - odparł Ron - zauważ, że w koło jest pełno grobów
-Cudownie, wręcz świetnie -mruknęła Ginny-Kiedy wrócimy zapamiętajcie (zwróciła się w stronę Rona i Harrego) wy znowu tu wrócicie bo ja was prędzej czy potem zabije.
Mężczyźni parskneli śmiechem po czym zaczęli rozglądać się dookoła. Cmentarz, którego pochodzenia nie dało się ustalić, zajmował chyba z kilkanaście milionów hektarów. Brama wejściowa była dość wysoka i pokryta mchem. Gdyby się lepiej przyjrzeć można by dostrzec białą farbę. Snieżnobiały mur, który otaczał to miejsce wydawał się w nienaruszonym stanie. Na jego szczycie znajdowały się złociste ostrza. Całość kompletnie nie komponowała się z wnętrzem cmentarza. Wszystko było pokryte mchem. A nagrobki były bardzo stare, napisy na nich ledwo widoczne gołym okiem a drzewa, które tam rosły tworzyły noc. Jedynie mur z każdej strony był idealnie nie naruszony, tak jakby czas się dla niego zatrzymał.
-Czy tylko mnie zastanawia ten mur?- zapytała Hermiona
-Nie tylko ciebie, wydaje się jakby miał chronić to wszystko - odparł Ron
-Wiecie...czytałam kiedyś taką legende razem z dzieciakami Hermiono...-zaczęła Ginny -no i było coś o takim miejscu, tylko ta brama mogła przepuszczać do środka, a żeby wyjść trzeba było się natrudzić, ponieważ miała nie wypuszczać umarłych.
- O Matko...-wykrzyknęła Hermiona znowu blednąc
-Czy ty mnie w ogóle słuchałaś?- zapytała Ginny odwróconej plecami Hermiony
-Tak, ale spójrz na to - odparła tamta pokazując palcem na dolinę, która znajdowała się poniżej górki, na której byli.
Ich oczom ukazały się 3 "żywe" trupy kopiące cztery doły
-Nas jest cztery...-wyszeptała Ginny
-Proszę Cię nie myśl teraz w ten sposób - odparła Hermiona nadal sztywno
-Dziewczyny co wy.....-zaczął Ron ale urwał
-To już nie żarty, ja  chcę wracać - przerwała Ginny przytulając się w Harrego
-Ja też - wyszeptał chowając twarz w jej włosy
-Spokojnie, nic jeszcze nie znaleźliśmy może to nie o nas chodzi, może.....-mówił Ron ale Hermiona mu przerwała
-To niby dlaczego idą w naszą stronę?!-krzyknęła szybko ściskając Rona
-Nie wiem ale proponuje uciekać w tamtym kierunku-krzyknął Harry wskazując w biegu palcem na rozległą dolinę
Cała czwórka szybko uciekała z miejsca, w którym znajdowały się te 3 umarlaki. Kiedy tak biegli Hermiona myślała o Ginny... Tamta natomiast z każdą chwilą coraz bardziej bladła. Gdy zatrzymali się w dolinie pomiędzy lasem a skałami, Hermiona nie wytrzymała.
-W jaki sposób widziałaś te groby?! Przecież bez wypicia tego-powiedziała wskazując na mały flakonik z napojem-nie da się widzieć rzeczy w tym świecie chyba, że jest się.....
-opętanym- dokończył Ron, słuchać było przerażenie w jego głosie
-O czym wy mówicie?! Niemożliwe, żeby była opętana! Przecież żeby tak się stało musiała by w nią wejść jakaś zjawa!-krzyczał Harry spoglądając na nich wszystkich, na zmianę
Nagle rozległ się głośny, piskliwy śmiech taki jak tłukące szkło. Wszyscy odwrócili się gwałtownie w stronę Ginny. Jej twarz się zmieniła wręcz zniekształciła. Ciało postarzało się, a ona sama zrobiła się niższa. Oczy miała przekrwione, włosy rzadkie i siwe a ręce chude i blade.
-O Boże!- wykrzyknęła Hermiona przytulając mocno Rona
-Nie bój się, będzie dobrze-szeptał jej do ucha
-Nie! Błagam nie!-krzyczał Harry podchodząc do Ginny
-Ucisz się!-usłyszeli syknięcie z jej strony
-Kim jesteś?-zapytał Ron powoli podchodząc
-Twoim koszmarem. Waszym koszmarem.-odparła lekko uśmiechając się-chyba pamiętacie jak pojawiłam się w domu
-To wtedy weszła w nią...-wyszeptała Hermiona-to właśnie wtedy nie znikła lecz weszła w Ginny!
-Zgadłaś-odparła zjawa-jak widać bystra dziewczyna
Tymi słowami zakończyła się rozmowa, a zjawa w ciele Ginny znikła. Został jedynie kawałek materiału, który zaczepił się o gałąź drzewa.


 

niedziela, 11 września 2016

Rozdział 43 'Od nowa...'

-Rose!-krzyknęła Moly biegając za dziećmi po domu
Dzieciaki od rana biegały po całym domu oczekując przyjazdu rodziców.
-Może byście mi pomogli?!-wykrzyknęła ledwo dysząc w stronę Ginny i Harrego
-Oj ale dobrze sobie radzisz-odparła Ginny kuląc się ze śmiechu.
-Bardzo śmieszne, jak oni tylko się pojawią to opowiem im co nie co na temat wychowania-syknęła Moly z powrotem łapiąc dzieciaki, które uciekały przed babcią
-Jak możesz ich pouczać na temat wychowania dzieci, skoro sama tego nie zrobiłaś z Ronem-zapytała rudowłosa pękając ze śmiechu
-Grabisz sobie młoda damo-odparła Moly kierując się w stronę kuchni
-Chodźcie już-powiedział Harry wyciągając ku dzieciom dłonie
Rose i Hugo śmiejąc się podbiegli do wujka
-Długo jeszcze?-zapytał Hugo siadając Ginny na kolana
-Nie, powinni być tutaj za dosłownie kilka minut-odparła przytulając bratanka
W tym samym czasie w kominku znikł płomień a zaczęła wychodzić niebieska smuga. Rose wydała okrzyk przerażenia. Natomiast Ginny i Harry kompletnie nie mieli pojęcia co się dzieje. Światła w całym domu zgasły, pojawiły się za to świeczki i różne literki, które zaczęły składać się w całe wyrazy:

                                                              Beware

Cichy, pewny siebie głos przeczytał wyraz tak jakby ktoś ciął szkło nożem.
-Ja się boję-odparła Rose biorąc brata za rękę oraz przybliżając się jak tylko to możliwe do Ginny.  Po chwili nastąpiła chwila ciszy a po niej pękały żarówki a świece zgasły. Niebieska smuga znikła, a na jej miejscu z powrotem pojawił się ogień.
-Wszystko dobrze?-zapytał Harry biorąc latarkę
-Tak raczej tak-odparła Ginny- ale co z mamą?-dodała zasłaniając usta dłonią, po czym pobiegła do kuchni
Moly leżała na podłodze powoli odzyskując przytomność.
-Co si się stało???- dopytywała się Ginny pomagając jej wstać
Kiedy usłyszałam Rose próbowałam przyjść i sprawdzić co się stało i w tym samym momencie kiedy się odwróciłam w stronę drzwi jakiś podmuch mnie pchnął na blat, a ja uderzając się o niego straciłam przytomność.
-To wszystko jest coraz bardziej skomplikowane- mruknęła Ginny wracając do pokoju, a Moly za nią
-Ja już nic nie rozumiem-powiedziała do Harrego gdy zobaczyła jego pytające spojrzenie
-Może Ron i Hermiona będą wiedzieli-odparł
-To zależy, bo na jedno może i tak, ale nie było ich tutaj...Zaraz, czekaj! Wcześniej Hugo bawił się dyktafonem prawda?-bardziej stwierdziła niż zapytała po czym jednym susem znalazła się przy kominku zabierając dyktafon.
-Musiał być włączony bo świeci się lampka-wyjaśniła pokazując wszystkim
-Ale co to ma do...-zaczął Hary ale nie zdążył po Ginny puściła nagranie, jednak ku ich wielkiemu rozczarowaniu był tylko krzyk Rose i ich późniejsze rozmowy, natomiast moment z 'głosem' był tak jakby nie wykryty
-Myślisz, że...-zaczął
-Jestem pewna- odparła
-Co się stało?-zapytała Moly nie zadowolona rozmową młodych
-Ten głos...on nie mógł być z tego świata, bo inaczej by się nagrał. On musi być ze świata zmarłych i zjaw-wyjaśnił Harry
-O mój Boże!-wykrzyknęła Moly opierając się krzesłem
-Duchy?-zapytali Rose i Hugo równocześnie
-Chyba tak-odparła Ginny
Chwilę potem w salonie pojawił się kolorowy dymek dobrze im znany. Ron i Hermiona pojawili się w salonie.
-Rodzice!-wykrzyknęły dzieci biegnąc do nich i mocno przytulając
-Witajcie-odparli na wpół duszeni przez pociechy
-Wyglądacie jakby coś się stało, no i to miejsce. To tu się stało? Dom wygląda jakby był nawiedzony-stwierdził po czym zażartował Ron
-Tak jakby-odparł Harry
Ron uniósł pytająco brew.
-No bo nawiedziły, kilkanaście minut przed wami-wyjaśniła Ginny po czym wyjaśniła im całą historię
-Naprawdę??-zapytała Hermiona - Czyli...
-Siły z drugiego świata-dokończył Ron obejmując Hermionę
-Czyli co to znaczy?-zapytała Ginny
-Zabawę od nowa- mruknął
Hermiona westchnęła
-Jest już późno, Moly czy mogłabyś zaprowadzić dzieci do łózek?-zapytała po czym uściskała każde na dobranoc
Kiedy już wyszli z pokoju Ginny odezwała się pierwsza.
-No dobra, co wymyśliłaś?-zapytała szeroko uśmiechając się
-A skąd wiesz?-zapytała zaskoczona dziewczyna
-Bo jest 20:15 a powiedziałaś, że jest późno. No i tym oto sposobem pozbyłaś się dzieci i Moly-wyjaśniła Ginny dumna z siebie
-No masz racje-przyznała Hermiona
-To gadaj-odparła Ginny siadając na przeciwko
-Skoro głos był z... no jak to powiedzieliście z tamtego świata to przydałoby się zagłębić w tamte rejony-wyjaśniła-wtedy moglibyśmy dojść skąd i dlaczego to przeszło do nas
-Chyba oszalałaś, że pójdę do świata umarłych- odparła Ginny patrząc na nią z niedowierzeniem
-To może i dziwne ale to prawda, tam może być nasza odpowiedź-wtrącił się Harry
-A ja się zgadzam-odparł Ron obejmując żonę bardziej
-To Hermiona, to OCZYWISTE, że się zgodzisz-odparła Ginny
-Ej-syknął w stronę siostry
-Taka prawda-odparła Ginny
-Ale przegłosowane. Więc albo idziesz jak my albo zostajesz-odparł Ron nie przyjmując sprzeciwu
-No idę-odparła wyraźnie nie zadowolona-ale na górę-dodała idąc na schody
-Rano ustalimy-wyszeptał Harry po czym poszedł za ukochaną
-No całkiem niezły pomysł- powiedział Ron uśmiechając się
-Całkiem? Jakieś uwagi profesorku?-zapytała Hermiona zbliżając swoją twarz do jego
-Nie-wyszeptał po czym pocałował ją namiętnie. Pocałunek był tak idealny w podsumowaniu ostatniego czasu.


 

piątek, 2 września 2016

Wpadajcie! :*

Hejka!
 
 
No więc powracam z nowymi pomysłami! Mam nadzieję, że nie nic nie popsuje, a czytelnicy zostaną ze mną. Dziękuje tym, którzy są ze mną od początku i śledzą przygody Rona i Hermiony. Chcę także zaprosić Was na mojego drugiego bloga: https://zaczytanawika.blogspot.com/ 
Będę na nim informować o ciekawych książkach i ich premierach, dzielić się z Wami opinią na ich temat oraz podawać filmiki z YT, na których będziecie mogli zobaczyć recenzje innych. Zapraszam! Mam nadzieję, że będziecie mnie tam również odwiedzać i komentować!
P.S Bardzo mi na tym zależy :)
 
                                                                                                             
                                                                                                     Wika05

wtorek, 30 sierpnia 2016

Rozdział 42 'Przygoda nie trwa wiecznie...'

-Rooon!-rozległ się donośny krzyk Hermiony
-Tak?-zapytał szybko zrywając się z łóżka kręcąc się wkoło, poszukując ukochanej.
-Na górze!-usłyszał ponowny krzyk
Rudowłosy od razu pobiegł na górny pokład rozglądając się na wszystkie możliwe strony.
-No wreszcie-westchnęła ciągnąc go za rękę
Mężczyzna był lekko zdezorientowany całą sytuacją. Nie rozumiał o co było tyle krzyku z samego rana. Słońce dopiero się budziło ale widoki i tak były piękne. Woda miała turkusowy odcień. Promienie słoneczne cudownie przecinały niebo ukazując swój blask. Natomiast chmury widocznie odstąpiły mu tego dnia popisu.
-No rusz się-mruknęła Hermiona przyśpieszając tempo
-Czekaj-odparł nagle zatrzymując się i przyciągając ją w swoją stronę
-Nie! Znaczy tak, ale nie teraz-powiedziała odsuwając się i dalej ciągnąc go na biegu na prawy taras widokowy. Ron westchnął nie rozumiejąc całej sytuacji, jednak poddał się i ruszył za Hermioną. Wiedział, że ona tak łatwo nie odpuści dając mu spokój.
-Zobacz-powiedziała pokazując mu, aby się nachylił w stronę wody
Nachylił się przekrzywiając głowę.
-O to chodziło?-zapytał lekko zirytowany
-No nie rozumiesz?-zapytała śmiejąc się
Pokręcił głową nie podzielając entuzjazmu małżonki.
-Te zwierzę, które teraz widzisz to zagrożony gatunek, który można spotkać tylko tutaj. Ludzie zabijają się żeby go zobaczyć-wyjaśniła dumna ze swojej wiedzy
-Aaa no tak-odparł przewracając oczami, tak aby nie zauważyła
-Przyznaj, że cię to nie obchodzi-odparła uśmiechając się
-Ani trochę-odparł także ze śmiechem po czym złożył delikatny pocałunek na jej delikatnych, różanych ustach.
Kobieta uśmiechnęła się gładząc jego policzki.
-No ale dzisiaj już wracamy-powiedziała podchodząc to barierki-ciekawe jak tam dzieci i ich opieka
-Na pewno dzieci dobrze, a opieka kona-odparł szczerząc się w uśmiechu
-Sugerujesz, że źle wychowałeś swoje dzieci?-zapytała ledwo kryjąc śmiech
-Wcale nie, sądzę, że aż za dobrze je nauczyłem-odparł z uśmiechem
-Oj ale mam nadzieję, że skromności nie mają po tobie-odparła z zadziornym uśmieszkiem po czym poszła się przejść
Mężczyzna stał chwilkę w zamyśleniu po czym pobiegł za ukochaną obejmując ją ramieniem.




 
Zdjęcie wykonane przeze mnie :D 

środa, 6 lipca 2016

Zapraszam także...!

Serdecznie zapraszam was na tego bloga: eureka-i-jej-historia.blogspot.com
Jeżeli podobał wam się ten blog to na pewno spodoba wam się i ten. Mam nadzieję, że także będziecie go czytać. Polecam go gorąco!

niedziela, 24 kwietnia 2016

Rozdział 41 ,,Podróż-dalszy ciąg "

-Jak tu pięknie-westchnęła Hermiona przyglądając się statkom na morzu oraz licznym turystom
-Gdybym coś widział o owszem-odparł Ron lekko wychylając głowę zza bagaży
-Nie marudź-odparła biorąc od niego jedną siatkę
Oboje szli w kierunku wielkiego biało-niebieskiego statku, który miał napis ,,θάλασσα" *.
-To ten-powiedział Ron wskazując na statek.
-Państwo do nas?-zapytał jeden z admirałów
-Tak-odparli równocześnie
-A więc zapraszamy. Dzisiejsza pogoda jest w sam raz na cudowny rejs do kraju mitycznych bogów.-powiedział Kapitan wychodząc z kajuty
Hermiona spojrzała w niebo, było czyste, błękitne, bez skazy i do tego złociste słońce, polewające Ziemię falą gorąca.
-Może pomóc z tymi bagażami?-zapytał Rona jeden z pracowników
-Nie trzeba, poradzę sobie-odparł tamten
-Proszę za mną. Zaprowadzę państwo do pokoju, który został przygotowany na czas rejsu-powiedział Kapitan z lekkim francuskim akcentem
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.
-Jest pan Francuzem?-zapytała
-W połowie, ale mieszkam w Anglii-wyjaśnił z uśmiechem-No i jesteśmy na miejscu.-dodał wskazując na nowe, jasno-drewniane drzwi
-Dziękujemy-odparł Ron po czym razem z Hermioną wszedł do środka.
-Długo będzie trwała ta droga?-zapytała, nasłuchując szumu fal
-Od 10-15 godzin-odparł przytulając ją
Hermiona cicho westchnęła.
-Może nie zwariuje-odparła śmiejąc się-Chodź po zwiedzamy-dodała szybko wybiegając z pokoju
Para chodząc po statku, mogła podziwiać piękne, turkusowe morze, słuchać muzyki na żywo zespołu ,,Έλληνες θεούς"**
-Świetnie grają-wyszeptała Hermiona obejmując Rona w pasie
-Są nieźli-odparł składając na jej ustach delikatny pocałunek
-Spójrz-powiedziała Hermiona wskazując w stronę słońca
Zachód słońca był niezwykły. Ciemny fiolet im bliżej słońca tym bardziej przechodził w pomarańcz i czerwień.
-Zapraszamy na koncert pod gwiazdami-powiedział jeden z pracowników statku
Ron skinął głową na znak przybycia.
-Jest godzina 21:30 i słońce dopiero zachodzi. To w takim razie kiedy będzie ten koncert ,,pod gwiazdami"?-zapytała
-Kiedy zajdzie słońce, a na niebie pojawi się pierwsza gwiazda, nasi muzycy zagrają pierwsze utwór-wyjaśnił pracownik niosący instrumenty
-Czyli...-zaczęła Hermiona jednak nie skończyła bo przerwały jej pierwsze dźwięki gitary
-Teraz-odparł muzyk uśmiechając się szeroko
Na całym statku rozległy się pierwsze nuty: skrzypiec, gitar i fletów. Muzyka perfekcyjnie dopasowała się do szumu fal, tworząc spójną całość.
-Spójrz-powiedział Ron pokazując w stronę przedniej części jachtu.
W oddali było widać dwa delfiny, skaczące przez fale, tak jakby w rytmie muzyki.
-Fantastyczne- westchnęła Hermiona przytulając ukochanego-cudownie to zaplanowałeś
Ron uśmiechnął się.
-Zobaczysz co będzie jutro-odparł delikatnie całując ją w usta















*,,θάλασσα" po grecku oznacza ,,Morski"
** ,,Έλληνες θεούς" po grecku znaczy ,,Greccy Bogowie"

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 40 ,,Podróż cz.1"

Moi drodzy!
Przeczytajcie ten krótki rozdział. Jeżeli wam się spodoba i będziecie mieli uwagi piszcie w komentarzach. Postaram się spełnić jak najwięcej zachcianek.
______________________________________________________________________
-Jak to możliwe?-zapytała Hermiona
 -Co?-zapytał lekko zdezorientowany Ron bawiąc się zabawkami dzieci
-Wytrzymałam z tobą tak długo i jeszcze potrafię tolerować twoje głupoty-odparła
-Głupoty?!-wykrzyknął lekko oburzony-Ja robię tylko i wyłącznie przydatne rzeczy.
-Na przykład bawisz się plastikowymi autami?-zapytała Hermiona
Ron się lekko zaczerwienił. 
-Nie-odparł-to chwila relaksu.
-No tak-mruknęła Hermiona delikatnie obejmując męża
-Jednak nie jest tak źle?-zapytał po czym pocałował ją w usta
Hermiona westchnęła.
-Mam dla ciebie niespodziankę-powiedział po chwili wstając 
-Jaką?-zapytała spoglądając na niego swoim podejrzliwym spojrzeniem
-Wykupiłem dla nas bilety do Grecji na trzy dni-odparł ukazując dwa bilety
-Naprawdę?!-wykrzyknęła rzucając mu się w ramiona-Ale tylko dwa? A dzieci?-zapytała po chwili namyśłu
-Rose i Hugo zostaną u babci-odparł z szerokim uśmiechem
-No nie wiem-odparła patrząc w stronę pokoju
-Dawno nie wyjeżdżaliśmy, potrzeba nam relaksu-namawiał gestykulując rękami
-Może i tak. A kiedy wyjazd?-zapytała odwracając się w stronę męża
-Jutro rano-odparł z jeszcze większym uśmiechem
-Co?! I dopiero teraz mi o tym mówisz! Przecież całą noc mi zejdzie pakowanie!-krzyczała biegając z pokoju do pokoju
-I dlatego się śmieje-mruknął siadając w fotelu
-A ty nie masz zamiaru się pakować? Bo ja ciebie na pewno nie spakuję-odparła zatrzymując się w przejściu
-Dam radę-odparł po czym machnął różdżką. W jednej chwili w salonie pojawiła się spakowana walizka.
-No tak, bez magii się nie obędzie-mruknęła wychodząc
-A po co utrudniać sobie życie-mruknął, a po kilku minutach zaczął planować cały wyjazd. 
 
                             ***
-Długo jeszcze?-zapytał Ron stojąc cały obładowany torbami 
-Już idę, tylko sprawdzam czy nic nie zapomniałam- odparła schodząc powoli na dół
-Nic nie zapomniałaś, bo prawie cały dom ze sobą wzięłaś-odparł 
-Nie prawda-odparła jednak po chwili zastanowienia dodała-Może przesadziłam ale to jest potrzebne
-Rozumiem a czajnika nie zapomniałaś?-zapytał z ironią po czym wybuchł śmiechem
Hermiona dała mu kuksańca.
-No dobra możemy ruszać?-zapytał
-Tak -odparła po czym teleportowała ich do portu

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział 39 ,,Świąteczna magia"

No dobra pewnie urwiecie mi za to głowę, że ten rozdział jest dość krótki ale naprawdę nie miałam ostatnio czasu. Wiem, że to słabe usprawiedliwienie ale uwierzcie mi na słowo.

_________________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________________


-Chcesz herbatę?-zapytała Ginny niosąc szklanki na stół
-Ja dziękuje-odparła Hermiona
-Jesteś ostatnio jakaś nie w humorze. Coś się stało?-mruknęła rudowłosa stawiając szklanki na stół.
-Zapewniam cię, że w wszystko w porządku.-odparła tamta odwracając się od okna
-Dlaczego nie chcesz powiedzieć? Widzę jak się zachowujesz-powiedziała Ginny podchodząc do brązowookiej
-To nic takiego.-mruknęła
-A jednak-krzyknęła tamta triumfalnym tonem
Hermiona przewróciła oczami.
-,,Kiedy oni wrócą"-myślała w tym czasie gdy Ginny wypytywała ją.
-Czy ty mnie słuchasz?-zapytała tamta 
-Nie-odparła Hermiona lekko zawstydzona
-Hermiono!-krzyknęła Moly z kuchni
-Już idę-odparła kierując się szybko w stronę wyjścia
-Jak myślisz, lepsze będą kwiatki w wazonie czy ciastka na tacy?-zapytała Moly kręcąc się po kuchni
-Znając tych dwóch to ciastka-odparła
Moly uśmiechnęła się do synowej.
-Masz racje-odparła-dziękuje, możesz już iść.
Hermiona powoli opuściła kuchnię.
Nagle z salonu wybiegła Rose a za nią Hugo. Wymachiwali swoimi świątecznymi kartkami.
-Mamo, która ładniejsza?-zapytała dziewczynka
-Obie są bardzo ładne.-odparła Hermiona przytulając dzieci
Nagle w drzwiach rozległo się pukanie, po którym zjawił się George, Ron i Harry.
-Czy to tak długo zajmuje, kupienie choinki?!-wykrzyknęła Ginny widząc ich
-Nie, samo kupienie nie. Ale wybranie tak, bo z wami to jest tak, że jedna gałązka lub igła mniejsza i choinka do wymiany.-odparł Ron
Harry i George zaczęli się śmiać. Ginny już miała odpowiedzieć, jednakże Moly jej przerwała.
-Zamiast się wydurniać i marnować czas, którego nie macie to zacznijcie wieszać ozdoby!-powiedziała i znikła ponownie w kuchni
-My też możemy?-zapytał Hugo
-Pewnie-odparła Ginny biorąc chłopca na ręce
-Te święta będą niezwykłe-powiedziała Rose podając gwiazdkę bratu
-Zgadzasz się z tym?-zapytał Ron Hermionę
-Tak-odparła i pocałowała go delikatnie w usta
-Możesz mi pomóc?-zapytał George Rona niosąc stos pudełek z bombkami, łańcuchami, lampkami i innymi rzeczami
-Skąd się tyle tego wzięło?!-wykrzyknął Ron stawiając pudła na ziemi
-Od zawsze, tylko ty zamiast ubierać to biegałeś po dworze.-syknęła Ginny
Ron podniósł powoli ręce do góry.
-Jestem niewinny.-odparł
Ginny przewróciła oczami.
-Pogadajmy wieczorem gdy Moly powie nam ciekawostki z dzieciństwa-odparła
-Dowiemy się kto udawał prezent pod choinką i czekał na Mikołaja-odparł Ron
Ginny spaliła brata wzrokiem.
-Jak dzieci-westchnął George
-Masz tu przykład dwójki, która zachowuje się lepiej niż dorośli-mruknął Harry
-Bo tak je wychowałem-odparł dumnie Ron 
-Ty?-zapytała Hermiona
-My-odparł obejmując ją
Hermiona uśmiechnęła się mimowolnie.
-Możemy wyjść na dwór?-zapytała Rose
Hermiona skinęła głową. Wiedziała, że w aktualnej sytuacji jakiej się znajdują nic im się nie stanie.
Dzieci szybko wybiegły na dwór. Niebo było w różnych kolorach od różowego po  ciemno niebieski. Zabawy na śniegu rozpoczęła bitwa na śnieżki. Po godzinie zabawy dzieci wróciły do domu.
-Chodźcie, rodzice się martwili-powiedziała Moly biorąc dzieci za ręce 
-Rose, Hugo!-wykrzyknęła Hermiona biegnąc w ich stronę-Zmarzliście bardzo. Macie czerwone nosy.
-Jak Rudolfy-odparł George podając dzieciom kubki z herbatą
Dzieci zaczęły się śmiać.
-Nic im nie jest-powiedział Ron podchodząc do żony
-Ale...-zaczęła
Ron pocałował ją delikatnie w usta. Kiedy odsunęli się do siebie,
Hermiona zmierzyła dzieci od stóp do głów troskliwym spojrzeniem.
-Teraz wasza kolej-powiedziała Ginny wskazując prezenty pod choinką
Dzieci podbiegły do choinki.
-Jaki Śliczny!-wykrzyknęła Rose przytulając pluszowego misia
-Wow!-zawtórował jej Hugo wyjmując pudełko z zestawem samochodów
-No proszę-mruknął Harry
Moly machnęła nad stołem różdżką trzy razy. W pokoju zapaliły się świeczniki i lampki.
Z dworu było czuć delikatne, rześkie powietrze.
-Cudownie!-krzyknęła Ginny
-Shiro!-zawołał George
Pies przybiegł do rodziny machając wesoło ogonem. Była to jego szóste święta z Weasleyami.
Znał już doskonale tradycje oraz granice na co może sobie pozwalać. Dlatego więc położył się pod nogami swoich właścicieli.
-Oj Shiro-westchnęła Hermiona drapiąc psa za uchem
-Rose co się stało?-zapytała Hermiona
-Myślałam, ze dostanę różdżkę-odparła
Hermiona szturchnęła lekko męża dając do zrozumienia aby poszedł po rozmawiać z córką
-Kochanie masz sześć lat. Gdybyś dostała różdżkę oprócz złamania prawa, zrobiłabyś sobie krzywdę. Przecież wiesz, że nie potrafisz jeszcze czarować. Magia jest dla ciebie w tym wiek zbyt potężna.-wyjaśnił starając się odpowiednio dobierać słowa
-A kiedy będę mogła?-zapytała
-Jak skończysz około jedenastu lat-odparł uśmiechając się
Dziewczynka westchnęła i przytuliła swojego misia.
Ron wyjął w tym czasie dyskretnie różdżkę i sprawił, że misiek ożył.
Rose była zdzwiona.
-Mamo!-wykrzyknęła
Hermiona i reszta osób odwróciła się w stronę dziewczynki. Ron podszedł do Hermiony i uśmiechnął się.
-Coś ty...-zaczęła jednakże zaraz zobaczyła o co chodziło córce
Pluszowy misiek chodził po pokoju. Shiro z przerażenia zaczął szczekać na niego, odskakując w bok.
-Oto pies obronny- mruknął Harry
-No chodź-zawołał Geogre psa
Hermiona machnęła różdżką nad głową misia. Pluszak wrócił do dawnej postaci.
-Myślę, że akurat dzisiejszy dzień powinien się odbyć bez magii-odparła spoglądając na męża
-Pójdę przynieść ciasta-odparł Artur wychodząc  z salonu
-Nie możesz wykonywać prostych czynności magią, zwłaszcza przy nich. Dobrze wiesz, że chciałyby już czarować, a nie mogą. Przez takie głupoty tylko bardziej się z nimi drażnisz-wyszeptała Hermiona wskazując na dzieci
-Nic złego nie zrobiłem-odparł przytulając ją
Hermiona przewróciła oczami. Z salonu był piękny widok na ośnieżony świat. Niebo było ciemno granatowe. Rozświetlały je srebrzyste gwiazdy, ukazujące nadejście świąt.



 




wtorek, 8 grudnia 2015

Moi drodzy!

                                                                  Moi drodzy!

 Przeczytałam ostatnie komentarze i chcę Was poinformować, że nie opuściłam bloga i nie zamierzam tego zrobić. Kolejny rozdział cały czas piszę, ponieważ będzie to ostatni rozdział w tym roku, jak napisałam w tamtym poście, chcę aby był dłuższy od pozostałych. Ostatnio także miałam bardzo dużo innych zajęć więc nawet nie miałam czasu zerknąć do Internetu. Jeżeli będziecie bardzo chcieli kolejny rozdział jeszcze w tym roku, to postaram się go stworzyć. Jednakże będę potrzebować czasu aby się ze wszystkim wyrobić. Obiecuję Wam, że na pewno od połowy lutego będę pisać częściej, potem w kwietniu znowu trochę wolniej, a od kwietnia już normalnie. ;P

                                                                                                                                 Wika05

sobota, 14 listopada 2015

Wyniki!


    Gratuluję!
                                                         Mieliście wspaniałe pomysły!



A oto najlepsze z najlepszych:

I

 Jest taka noc zaczarowana
Jako Halloween w świecie znana
Kiedy siły mobilizują czarownice
Hokus Pokus nabiera swej mocy
I aż się prosi by narobić szkody
Wampiry ochoczo ostrzą zęby
Mrocznie krew poleje się wszędzie
Duchy zmawiają się do występu
Oj na straszenie im się zechciało
A karaluchy pełzną pod poduchy
Chcąc przyłączyć się do zabawy
Jak i inne nieznane dotąd zjawy.

Autor: Loca_125


II

 W tym dniu przebrać się chcę
za czarownicę, która ciągle śmieje się,
bądź za diabła, który ciągle gania nas.
uważaj, bo dziś halloweenu nadszedł czas!

Autor: agusia13


III

Duchy...zjawy...i...upiory,
Diabły...strzygi...inne zmory,
Dzisiaj ze swych grobów... wstają
i do Twoich drzwi...pukają,
Jeśli nie chcesz....ich się bać,
Musisz im...cukierka dać.....:)

_____________________ §§§§
_____________________§§___§§
_______________§§___§_______§§
____________§§§__§§§§____§§§
__________§§________§§§§§
_________§__CUKIEREK____§§
________§§_NA HALLOWEEN_§§
________§____________§§
______§§§§§§______§§§
__§§§§____§§§§§§§§§
§§_______§§
_§_______§
_§§§§____§
_____§§§§§

Autor: N.N



P.S  Kolejny rozdział postaram się dodać 13.12.2015r. (Niedziela). Będzie to ostatni rozdział w tym roku.
                                   

piątek, 30 października 2015

Halloween!



Z prastarych ksiąg znane
Wychodzą w tę noc,
By w Halloween wieczór
Zabawić się móc.
By jeszcze raz poczuć,
Co ciało i ruch,
By zmienić się w skórę
By wkraść się w czyjś duch.
Lecz z końcem wieczora,
Ty maskę swą włóż,
By nie dać się poznać,
Że zdrowy Twój duch!
 
 
Hejka!
 
Myślę, że wszyscy lubimy święto Halloween. Te kostiumy,dekoracje i psikusy. Ja np. co roku robię przeróżne upiorne przysmaki i dekoracje. Staram się zawsze aby gier i zabaw było pod dostatkiem. A jak Wy obchodzicie lub chcielibyście obchodzić to święto? Piszcie w komentarzach.
 Oprócz tego z okazji Halloween postanowiłam zrobić dla was konkurs.
Polega on na tym, że każdy może napisać krótkie życzenia halloweenowe lub narysować rysunek przedstawiający naszych bohaterów (Rona i Hermionę) obchodzących to święto. Technika dowolna czas do 17:30 w niedzielę 1.11.2015r. Pięć najlepszych prac opublikuję i podpiszę wykonawcę. Proszę w związku z tym aby napisać pod pracą swój nick lub jakiś pseudonim.
Prace wyślijcie mi na mój e-mail: wika055503@gmail.com
Serdecznie Was zachęcam do udziału i życzę owocnej pracy.
Powodzenia!
Wika05

Rozdział 38 ,,Miłość buduje, kłótnia rujnuje"

Słońce powoli wychodziło zza horyzontu. Hermiona siedziała w salonie. Przeglądała swoje ulubione książki.
-Tak wcześnie?-usłyszała głos za swoimi plecami
-Jak widzisz-odparła nie odwracając się
-Dalej jesteś zdenerwowana?-zapytał podchodząc
-Może-odparła
-A spojrzysz chociaż raz w moją stronę?-zapytał 
-Wątpię.-odparła czytając dalej
-Szczera do bólu.-mruknął siadając na fotelu
Podniosł delikatnie głowę i spojrzała na niego wzrokiem pełnym obojętności.
-Dzieci śpią?-zapytała 
-Tak. Zresztą wątpię aby obudziły się o piątej rano.-odparł głaszcząc Shiro
-Doprawdy?-zapytała z ironią
-Potrafisz określić czas, kiedy przestaniesz się na mnie wściekać?-zapytał
-Nie, chyba, że sam do tego dojdziesz.-odparła
Rudowłosy wstał i stanął za kanapą. Po chwili ciszy, nachylił się i delikatnie pocałował ją w usta. Hermiona po paru minutach szybko odsunęła się w bok.
-To nic nie da.-odparła wstając 
-Zobaczymy-mruknął uśmiechając się pod nosem 
Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się do męża. Owszem podobały jej się te minuty ale nie może być tak łatwo. -myślała idąc na górę.
-Mamo!-usłyszała krzyk córki
Kobieta pobiegła do pokoju. Gdy weszła odebrało jej na chwilę mowę. Rose chodziła w powietrzu, tak jakby grawitacja zupełnie nie istniała. Wokół niej  kręciło się wiele wodnych, srebrno-niebieskich wstęg.
Hermiona wydała z siebie okrzyk przerażenia. Ron od razu pojawił się za nią.
-Kochanie jak to się stało?-zapytała córkę kiedy Ron brał ją na ręce
-Ja nie wiem. Zaczęłam się bawić w berka z Shiro i nagle biegalam w powietrzu.-wyjaśniła dziewczynka mocno obejmując szyję taty.
Hermiona przekręciła delikatnie głowę. 
-Sama nie wiem...-westchnęła po namyśle
-Rodzi się w niej magia,-odparł Ron-nie umie jeszcze nad nią zapanować bo jest za mała ale wszystko na to wskazuje.
-Tylko, że gdy będziemy szli przez mungolskie ulice, to jak nad tym zapanować, aby nic dziwnego się nie działo?-zapytała podchodząc do niego
-Będzie trzeba nie spuszczać jej z oka. Wrazie jakiegoś incydentu od razu będziemy mogli zareagować-odparł
Hermiona spojrzała w jego morskie oczy.
-Skąd wiesz, że akurat oboje będziemy mogli pomóc?-zapytała
-Wiem-odparł
-Pojedziemy do babci?-zapytała dziewczynka wracając do zabawy z psem.
-Zobaczymy-odparł Ron
Chwilę potem nastała chwila ciszy, którą przerwał płacz niemowlęcia.
-Hugo...-westchnęła Hermiona kierując się w drugą stronę pokoju.
-Idę na dół-odparł Ron wychodząc z pokoju
-Co jest?-zapytała biorąc dziecko na ręce i powoli kołysząc w ramionach
Chłopiec po kilku minutach ponownie zasnął
-No proszę.-mruknęła
-Mamo-powiedziała Rose ciągnąc za rękaw Hermiony
-Tak?-zapytała
-Idziemy na dół?-odparła diewczynka
-Tak, chodź-odparła tamta
Kiedy zeszły do salonu zobaczyły jak Ron powoli zaczyna układać książki.
-No nie wierzę-powiedziała-dotknąłeś książek bez narzekania.
-Skoro ci to przeszkadza to mogę przestać-odparł odchodząc od półek
-Poczekaj-odparła 
Odwrócił się gwałtownie jednak nie zdążył nic powiedzieć bo ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
-To znaczy, że dalej się już nie będziesz wściakać?-zapytał obejmując ją
Zaśmiała się delikatnie i jeszcze raz go pocałowała. 
-Kocham cię-wyszeptał jednak nie usłyszał na to odpowiedzi jedynie ciche westchnięcie.
-Nie odpowiesz?-zapytał uśmiechając się szeroko
-Ja ciebie też-odparła
-Mnie co?-zapytał 
-Kocham cię -odparła przewracając oczami i mocno go przytulając
-Udusisz mnie-odparł po kilku minutach
Wypuściła go z objeć jednakże nadal trzymała go za dłoń. Oboje spojrzeli sobie w oczy i przypomnieli sobie ten najważniejszy dzień w ich życiu.


 

niedziela, 25 października 2015

Kolejny rozdział pojawi się...

                   Moi drodzy!
    
    Kolejny rozdział (38) pojawi się najwcześniej w piątek 30.10.2015r.
Wybaczcie mi, że musicie tyle czekać ale mam dużo nauki. Na pocieszenie powiem tylko abyście weszli na mojego bloga 31.10.2015r. (Halloween) o 20:30. Więcej nie mogę zdradzić bo to niespodzianka. 

                                             Pozdrawiam
                                                    Wika05

Podsumowanie

Hej!
Chciałabym podzielić się zwami statystykami bloga.
Otóż od lipca 2015 roku:
-mam 3377 wyświetleń, za co bardzo Wam dziękuję
-mam 35 komentarzy, bardzo mnie one cieszą i podnoszą na duchu. Jednakże zachcęcam do komentowania, ponieważ można się wypowiedzieć jako anonimowy czytelnik.

Serdecznie wam za to dziękuję.

      Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
                                                   Wika05

piątek, 16 października 2015

Rozdział 37 ,,Bolesny powrót"

Hermiona rozmawiała z Ginny. Natomiast Rose bawiła się z Harrym i Shiro na dworze.
-Jeszcze nie wrócił?-zapytała rudowłosa
-Nie. Jeżeli nie chce to nie musi. Ale niech nie wyobraża sobie, że po tym rzucę mu się w ramiona.-odparła tamta
-Gdybym Cię nie znała to bym Ci uwierzyła-mruknęła Ginny
-Ale tak jest.-odparła tamta. Jednak kiedy zamknęła powieki widać było dwie łzy spływające po jej policzkach.
-Nie przejmuj się. Wyobraź sobie, że wyjechał do pracy.-powiedziała Ginny obejmując brązowowłosą
-Przecież o to się właśnie pokłóciliśmy.-westchnęła Hermiona
-To spróbuj przestać o tym myśleć i czekać aż ten głupiec cię przeprosi.-odparła Ginny wojowniczym tonem
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie.
-Brawo!-usłyszały głos Harrego z dworu
Pobiegły na dwór. Zobaczyły tam Rose czarującą różdżką wujka.
-Nie!-krzyknęła i zabrała szybko różdżkę córce
-Przecież dobrze jej szło.-mruknął Harry
-Jest jeszcze za mała. Czy wy tego nie rozumiecie?!-wykrzyknęła
-Ale...-zaczął
-Nie baw się w nieodpowiedzialnego wujka.-odparła Ginny dając mu kuksańca w głowę
-A gdzie tata?-zapytała Rose
To pytanie sprowadziło Hermionę na ziemię.
-Wróci nie długo-odparła po namyśle obejmując córeczkę
Ginny spojrzała na męża znacząco.
-Może pojedziemy jutro na Pokątną?-zapytał Harry próbując zmienić temat
-Tak-odparła Ginny
-Ale kiedy?-zapytała Rose nie dając za wygraną
Hermiona pokręciła głową.
Dziewczynka przekręciła delikatnie głowę. Wpatrywała się z Hermionę spojrzeniem pełnym ciekawości i niezrozumienia. 
-Cyli nie wies?-zapytała Rose 
-Nie...-zaczęła jednak nie skończyła bo przerwał jej głośny pisk córeczki
-Tata!-krzyknęła
Hermiona odwróciła się gwałtownie.
Na środku stał rudowłosy mężczyzna. Trzymał w jednej ręce bukiet róż.
-Hej.-odparł klęcząc i mocno przytulając dziewczynkę.
Po kilku minutach Rose pobiegła do domu. Natomiast Hermiona powoli skierowała się w stronę męża. Uśmiechnął się w jej stronę podając róże.
Przyjęła prezent. Jednak po chwili zaczęła udeżać go nim po głowie.
-Auu...przestań! To...ma...kolce!
-To...dobrze...może...pomyślisz!-wykrzyknęła.
Po każdym wypowiedzianym słowie następował kolejny cios różami. Ron cofał się, osłaniając głowę rękami.
-Czy naprawdę myślałeś, że wrócisz z kwiatami i wszystko będzie dobrze?!-krzyknęła 
-Tak?-zapytał powoli
-No oczywiście! Twoje pomysły! Ale musisz się postarać bardziej.-odparła oddając ostatni cios
-Możesz przestać?-zapytał ostrożnie łapiąc ją za nadgarstki
Kiwnęła głową.
-A więc?-zapytał
Próbowała wyrwać swoje nadgarstki, jednak nic to nie dało bo jedynie wzmocnił uścisk.
-Jestem aurorem. Nie nabiorę się na takie sztuczki.-odparł uśmiechając się
-To dobrze. Będę pamiętać-odparła ironicznie
-Dlaczego się tak wściekasz?-zapytał 
-Pomyśl. Może Ci się uda zgadnąć.-powiedziała po czym udała się do domu. Ron poszedł za nią. Gdy weszli zauważyli, że Rose bawi się z Shiro. Natomiast Ginny usypia Hugo.
-No stary nareszcie.-mruknął Harry podchodząc do szwagra
Ginny przewróciła oczami. Natomiast Hermiona udała się na górę, zwracając się jedynie ku Ginny-Zaraz to nich przyjdę-
Tamta skinęła głową.
-Co ja mam zrobić żeby mi wybaczyła?-zapytał rudowłosy
-Zastanów się, zajmie to krótko.-odparła Ginny
Ron już miał jej odpowiedzieć jednak Harry mu przerwał.
-Wybacz ale my ci nie pomożemy. Musisz sam na to wpaść. Jeżeli udało ci się kiedyś, to i dasz radę teraz-odparł czarnowłosy 
-Żartujesz?-mruknął Ron
-Nie. Poradzisz sobie-odparł tamten

wtorek, 29 września 2015

Rozdział 36 ,,Ból"

Przepraszam was, że ten rozdział jest taki krótki ale przez szkołę nie mam czasu na nic a już nie wspomnę o pisaniu. 

                                           Wika05
______________________________________________________________________

Księżyc powoli wznosił się na rozgwieżdżone niebo. Rodzina Potterów i Weasleyów zbliżała się w kierunku Nory.
-Jesteś w dobrym humorze. Fleur już pojechała?-zwróciła uwagę Hermiona patrząc na szwagierkę
-Tak-odparła tamta z szerokim uśmiechem
Hermiona przewróciła oczami.
-A Moly już wróciła?-zapytał Ron 
-Tak. Przygotujcie się na burze emocji.-mruknął Harry sięgając po klamke
Hermiona zachichotała. 
Kiedy weszli do domu. Widać było, że Moly i Artur siedzął w salonie.
-Babcia!-krzyknęła Rose i pobiegła do salonu
Moly odwróciła głowę w stronę wnuczki. Na jej widok bardzo się ucieszyła.
-No jesteście.-odparła wstając-strasznie długo was nie było. Wyszliście rano i wracacie wieczorem. To poprostu...
-Ron...-weszła matce w słowo Ginny-podejdź i pokaż mamie dlaczego tak długo nas nie było.
-Na lęce-powiedziała Rose wyciągając małe rączki do Artura
-Rose, nie męcz dziadka.-powiedziała Hermiona
-To nie problem-odparł Artur biorąc wnuczkę na ręce.
-A więc?-zapytała Moly
-Masz wnuka.-odparł Ron 
Moly spojrzała raz na Rona i na Hermione.
Tamta uśmiechnęła się do teściowej. Po kilku minutach Moly pokręciła wolno głową i upadła.
-Zemdlała?!-wykrzyknęła Ginny
-Nie zobacz.-odparła Hermiona 
Moly powoli wstała. Była lekko zdezorientowana.
-Czy możecie powtórzyć?-zapytała siadając
-Masz wnuka.-powiedział Ron śmiejąc się
-Ron to nie jest śmieszne-odparła Hermiona posyłając mu sójkę w bok.
-Świetnie!-krzyknęła Moly nagle zrywając się na nogi i biorąc dziecko od synowej
-Wróciła do swojego żywiołu-mruknęła Ginny
Hermiona spiorunowała szwagierkę wzrokiem.
-No co?-zapytała tamta wzruszając ramionami
-Idę odpocząć-mruknął Ron kierując się w stronę pokoju
-Ty? Niby po czym?-zapytała Hermiona
-On zawsze jest zmęczony.-odparła Ginny
Ron spojrzał wściekle na siostrę.
-Skoro tak to może ty też powinnaś tak spróbować.-odparł
-Ja nie jestem takim leniem, którego wszystko męczy i usprawiedliwia się pracą!-odparła
-Bo jej nie masz!-wykrzyknął 
-Ron, proszę cię. Daj jej spokój.-powiedziała Hermiona kładąc dłoń na jego ramieniu.
-A ty jej bronisz?-zapytał odwracając się
-Ron, nie wyżywaj się na nich.-odparł Harry
-Kłócisz się o błahostkę.-powiedziała Ginny
-To u niego normalne. Zawsze musi być w centrum uwagi. Ale ani razu nie pomyślałeś o innych!-wykrzyknęła Hermiona
-I nie muszę!-odparł i znikł 
Nastąpiła chwila ciszy.
-Co to było?-zapytał Harry
-To co widziałeś. Ron pokłócił się i znikł.-odparła Ginny
Hermiona nic nie powiedziała jedynie zamknęła powieki i uroniła kilka łez.
-Hermiono! Tu mam dla Ciebie kocyk dziecięcy-powiedziała Moly wchodząc do salonu z wnukami
-A gdzie Ron?-zapytał Artur wchodząc za żoną
-Wrócił już do domu.-odparła Hermiona biorąc na ręce synka
-Tak wcześnie?-zapytała Moly
-Bardzo bolała go głowa.-wyjaśniła
-Przecież mógł użyć zaklęcia.-powiedziała Moly
-Wolał tradycyjny sposób-odparła Hermiona przytulając Rose
-Wracamy do domu?-zapytała córeczka
-Tak.-odparła Hermiona
Ginny przyglądała się szwagierce ze współczuciem.
-Nie martw się. On ma takie napady. Napewno jutro już będzie. Za bardzo Cię kocha żeby tak znikać na dłużej niż do pracy.-wyszeptała
-Chciałabym.-mruknęła 
-Tak będzie.-odparł Harry
-Do widzenia.-powiedzieli i pomachali na pożegnanie
Kiedy Hermiona znalazła się w domu miała mieszane uczucia.
-Sama nie wiem co to było-wyszeptała i położyła dzieci do snu, a sama siedziała jeszcze, do późnej nocy szlochając.



niedziela, 27 września 2015

Rozdział 35 ,, Nowy Weasley"

Rozdział ten dedykuje wszystkim czytelnikom.
______________________________________________________________________

-Yhh...-jęknęła Hermiona 
-Wszystko dobrze?-zapytał Ron podchodząc do niej
-Tak-odparła łapiąc głębokie oddechy
-Nie wyglądasz tak.-odparł
-Wszystko jest do...-zaczęła jednak ponownie jęknęła z bólu
-Może lepiej chodźmy do szpitala.-powiedział
-Nie-odparła
-Nie bądź uparta.-odparł
-A co z Rose?-zapytała
-Weźmiemy ją ze sobą, a tam zostanie ze mną.-odparł biorąc Rose za rękę.
Hermiona skinęła głową. Oboje przenieśli się do szpitala. Ron usiadł razem z Rose na krzesłach. Natomiast Hermiona udała się do drugiej części szpitala.
-Dzień dobry-powiedziała widząc znajomą lekarkę.
-Guten morgen*....pani Weasley?-zapytała lekarka z niemieckim akcentem.
-Tak.-odparła Hermiona opierając się o ścianę
-Ach no tak. Proszę za mną. Ale ze mnie gapa.-powiedziała lekarka 
Hermiona uśmiechnęła się blado prawieże kuląc się z bólu. Kiedy weszła do sali zrobiło jej się ciemno przed oczmi. -Niech się pani uspokoi i odpocznie.-poinstruowała lekarka
Hermiona skinęła głową.

                            ***
Ron siedział na poczekalni pogrążony w myślach.
-Dlacego nic sie nie dzieje?-zapytała Rose machając różdżką
Ron szybko zabrał córce różdżkę i schował ją.
-Kochanie nie wolno ci używać mojej różdżki. Magia jest bardzo potężna. Trzeba korzystać z niej rozsądnie.-wyjaśnił biorąc Rose na kolana. Mina dziewczynce zżedła.
-Może wyślesz wiadomość cioci Ginny?-powiedział dając dziewczynce kopertę.
Rose uśmiechnęła się szeroko. Podeszła do okna i puściła kopertę mówiąc ,,leć". Kiedy się udało wróciła do taty.
-Świetnie. Teraz tylko czekamy.-powiedział
Po kilku minutach w drzwiach pojawiła się Ginny i Harry.
-Ciocia!-krzyknęła dziewczynka biegnąc w stronę klękającej Ginny
-Ostrożnie.-powiedział Ron
Ginny wzięła bratanice na ręce.
-Długo czekasz?-zapytał Harry
-Jakieś pół godziny.-odparł tamten wstając.
-Przepraszam pan Weasley?-zapytała pielęgniarka
-Tak-odparł
-Pańska żona chcę aby przyszedł pan.-wyjaśniła
-Dobrze-odparł i odwrócił się w stronę córki
Ginny uśmiechnęła się do brata. Natomiast Harry skinął głową.
Ron szedł za pielęgniarką długim korytarzem. Im bliżej sali tym głośnie było słychać krzyk Hermiony. Rona przechodziły dreszcze. 
-Proszę tutaj-powiedziała pielęgniarka otwierając drzwi.
Ron wszedł nie pewnym krokiem. Jednak od razu skierował się w stronę żony. Hermiona leżała na wpół śpiąca. Kiedy usiadł obok wziął ją za rękę. Ścisnęła ją bardzo mocno.
-Zabiję cię za to.-wyszeptała
-Ciii, spokojnie. Nie myśl teraz co mi zrobisz.-odparł
-Łatwo ci powiedzieć-wydusiła z siebie.
-Ciii, już wszystko dobrze-mruknął i pocałował ją delikatnie
-Gdzie Rose?-zapytała
-Jest z ciocią Ginny. Tak się ucieszyła na jej widok, że aż się poczułem nie ważny.-odparł
-Przesadzasz-odparła Hermiona
Do sali weszła lekarka. Na rękach trzymała zawiniętego w kocyk małego niemowlaka.
-Ma pani synka-powiedziała lekarka podając niemowlę Hermionie
Ron uśmiechnął się pod nosem.
-Hej mały-wyszeptał 
-Spójrz jakie ma śliczne oczy-powiedziała Hermiona kołysząc dziecko w ramionach.
Ron przyjrzał się uważnie dziecku.
-Jak go nazwiemy?-zapytał po chwili
-Pomyślimy jeszcze.-odparła
-Może Ander?-zapytał
-Hugo.-odparła po namyśle
-A więc Hugo.-wyszeptał
-Chciałabym już do domu.-powiedziała Hermiona siadając
-Skoro już się pani lepiej czuje to może pani się już wypisać ze szpitala-powiedziała lekarka pomagając Hermionie z dzieckiem.
-Dziękuje-odparła Hermiona powoli wstając
-Może ja go potrzymam?-zaproponował 
-Proszę-odparła podając niemowlę Ronowi
-Do widzenia.-powiedzieli odwracając się w stronę lekarki
-Auf wiedersehen*-odparła i wróciła do gabinetu
Kiedy wyszli skierowali się na poczekalnię gdzie czekali na nich Potterowie.
-Mama!-wykrzyknęła Rose biegnąc
Ginny i Harry odwrócili głowy. Natomiast
Hermiona delikatnie nachyliła się i mocno przytuliła córkę.
-Och pokarzcie je!-powiedziała Ginny podchodząc do nich
Ron podszedł do niej i pokazał jej dziecko. 
-Jest uroczy-westchnęła
Ron pocałował Hermionę delikatnie w usta.
Uśmiechnęła się.
-Mamo a jak on ma na imie?-zapytała Rose
-Hugo-odparła obejmując córeczkę
-To co wracamy do domu?-zapytał Harry
-Tak-odparli zgodnym chórem
-Moly cię zakatuje-wetchnęła Ginny
-Już trudno. Przeżyłam jak mi mówiła z Rose.-mruknęła Hermiona
-Na razie wszystko jest tak jak powinno-odparł Ron


Dla tych, którzy nigdy nie mieli styczności z językiem niemieckim:

*Guten morgen - Dzień dobry 
*Auf wiedersehn - Do widzenia 

sobota, 26 września 2015

Rozdział 34 ,,Rodzinne poszukiwania"

-Nareszcie-mruknęła Hermiona siadając na kanapie
Shiro położył się u stóp pani.
-Wybacz ale musisz poczekać na Rona. Nie mam siły na pieszczoty.-odparła i wzięła książkę.
-Jestem!-krzyknął ktoś za nią
Shiro zerwał się na równe łapy i z prędkością światła pobiegł do przedpokoju.
-Shiro nie!-krzyknęła Hermiona jednak pies już był w trakcie skoku.
-Nie potrafie go tego od uczyć-westchnął wstając
-Nie martw się.-odparła i przytuliła go delikatnie
-No dobrze a teraz pokarze ci to po co poszłem-odparł wyjmując białą kopertę.
-List?-zapytała lekko zdziwiona
-Chodzi tu głównie o kopertę ale mniej więcej tak.-odparł 
-Zamieniam się w słuch-mruknęła siadając
-Otóż jeżeli napisze list do ciebie i włoże go do tej koperty to nie otworzy go nikt inny-wyjaśnił
-Co w tym takiego magicznego?-zapytała przytulając córkę
-Jest to bardzo poręczne aby nie wpadł w złe ręce-odparł
-No dobrze. Załóżmy, że to było aż takie ważne, że musiałeś się wracać na Pokątną.-odparła z lekką ironią
Ron podszedł do niej i pocałował ją delikatnie w usta.
-Ginny się pytała czy przyjdziemy.-powiedziała odsuwając się delikatnie.
-Tak poprostu czy coś wymyśliła?-zapytał  biorąc Rose na ręce
-Mówiła tylko, żebyś się nie pytał o co chodzi-odparła z uśmiechem
Ron przewrócił oczami.
-Ona jest niemożliwa-mruknął
-Widać, że jesteście rodzeństwem-odparła chichodząc-tylko, że ona ma czasem szalone pomysły, a ty improwizujesz.
-Idziemy czy będziesz mnie porównywać?-zapytał
-Niech pomyślę-mruknęła
Jednak gdy zobaczyła minę męża kiwnęła głową.
Oboje przenieśli sie do Nory. 
-Nareszcie!-krzyknęła Ginny-George chodź!
 -Pali się?!-odkrzyknął
Ron zaczął się śmiać.
-Nie ale zaraz oszaleje przez Fleur.-odparła
-O co chodzi?-zapytała Hermiona
-Zgubiła spinke do włosów i wywraca cały dom do góry nogami.- wyjaśnił Harry
George zaczął się śmiać. 
-Idźcie pomóc Billowi-powiedziała Hermiona
-Ja też?-jęknął Ron
-Bez wyjątków-odparła Ginny-a ty-dodała zwracając się do Georga-cały dzień siedziałeś w pokoju więc tym bardziej marsz do salonu szukać spinki.
Harry uśmiechnął się i poszedł razem znimi do pokoju.
-Mam jej serdecznie dość. Trzy dni to za wiele-powiedziała Ginny 
-Spokojnie. Znasz ją, lubi zwracać na siebie uwagę.-powiedziała Hermiona
-Hej maleńka-powiedziała Ginny biorąc Rose na kolana.
Dziewczynka uśmiechnęła się.
-Jest taka śliczna.-powiedziała Ginny
Hermiona spojrzała łagodnie na córkę.
-Jest!-krzyknął Bill
Ginny i Hermiona odwróciły się. Bill trzymał w dłoni spinkę w kształcie biało-różowej róży.
-No nareszcie-powiedział Harry 
-Znalazłeś!-pisnęła Fleur rzucając się mu na szyje.
-Na serio? Tyle szukaliśmy a wystarzczyło żeby Bill poszukał pod poduszkami.-powiedział George
Ron i Harry  spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
-No co?-zapytał tamten
-Nic-odparli 
-Super! Czy możemy wreszcie zająć się sobą?-powiedziała Ginny 
-Cicho!-syknęła Hermiona
-No co? Mówię prawdę.-odparła rudowłosa
Hermiona przewróciła oczami.
-Dobrze, że ty nie masz takich problemów-wetchnął Ron
Hermiona uśmiechnęła się do niego.
-No wiesz, jeszcze może się nadażyć okazja.-odparła
-Wtedy dzwonię po Billa i niech on szuka.-powiedział i pocałował ją w policzek
-Yhm...Hermiono Rose chyba usypia.-powiedziała Ginny wskazując na małą istotkę ledwie siedzącą.
-No tak już jest dla niej poźno-odparła Hermiona przytulając córeczkę.
-Moly mówiła żeby ci przekazac żebyś nie chodziła po schodach.-powiedziała Ginny
-Już mi to mówiła za pierwszym razem-odparła
-Znasz ją. Jest przesadna.-powiedziała Ginny
-Aż za bardzo-odparł Ron
-Może zostaniecie na noc?-zapytał Harry
-Nie jutro przyjdziemy. Będzie nas za dużo jeżeli zostaniemy.-powiedziała Hermiona
-No chyba, że Fleur znów coś zgubi to my przyjedziemy do was.-odparła Ginny
Wszyscy wybuchli śmiechem.
-No dobra to do jutra-powiedział Ron
-Narazie-odparli wszyscy i znikli.
-Myślę, że ty jesteś tak samo zmęczony jak Rose.-powiedziała Hermiona
-Nie. Wszystko jest dobrze.-odparł przytulając ją
-Chciałabym żeby to było już jutro.-wetchnęła
-Nie przejmuj się. Narazie wszystko jest dobrze.-odparł i pocałował ją namiętnie w usta.


niedziela, 20 września 2015

Uwaga Mini Konkurs!

Dotyczy on wymyślenia tytułu do kolejnego rozdziału (34). Wszystkie propozycje proszę o napisanie w komentarzach do rozdziału 34. Więcej informacji na moim koncie Google+. Wszystko tam macie opisane: czas, kiedy wyjdzie rozdział itp.

poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 33 ,,Podwójne szczęście"

Przepraszam was jeżeli ten rozdział jest beznadziejny ale mam tyle nauki, że cieszę się, że wogóle mi się udało go napisać. Umówmy się tak. Jeżeli pod tym wpisem będą min.3 komentarze do piątku to napiszę kolejny rozdział. (Nie zawieszam bloga. Kolejny rozdział jeżeli nie będzie komentarzy powstanie tak za ok.tydzień. Jeżeli będą postaram się dodać do poniedziałku.) Co prawda są statystyki ale to nie to samo co normalny człowiek.

Kilka dni później...

-Shiro ciszej! Obudzisz ich.-syknęła Hermiona
Pies podkulił ogon i położył się pod łóżkiem.
Ron odwrócil się do żony
-Nie spisz?-zapytała z lekkim zdziwieniem
-Nie. Jedynie odpoczywam-odparł
-Dowiedzieliście się czegoś?-zapytała przytulając go delikatnie
-Harry obstawia, że to kobieta. Jednak ja tak nie uważam. Ma zbyt potężną posturę-odparł
-Może poprostu zaczarował się-powiedziała
-To wszystko jest nie normalne-mruknął 
Rose zaczęła raczkować po pokoju. Shiro odwracał jedynie głowę w tą i z powrotem śledząc dziecko wzrokiem.
-Musisz się odprężyć-powiedziała Hermiona i pocałowała go delikatnie w usta
Ron odpowiedział tym samym.
Hermiona lekko się odsunęła i podeszła do Rose.
-Hej słoneczko.-powiedziała i wzięła córeczkę na ręce.
-A nie dawno jeszcze była taka mała-powiedział Ron podchodząc do nich.
Hermiona uśmiechnęła się
-Shiro jest jak niania.-odparła wskazując na psa.
Shiro nie odstępował Rose na krok. Zawsze pilnował jej gdy czworaczkowała lub bawiła się.
Ron zachichotał i pocałował córeczkę.
-Twój tata jest szalony-mruknęła Hermiona
-A mama inteligentna-dodał i objął żonę
Hermiona położyła Rose na łóżku.
Dziewczynka przyglądała się im swoim głębokim spojrzeniem. Była jeszcze mała. Miała dwa latka. Więc nie mówiła pełnych zdań. Jednak potrafiła już powoli wymawiać różne króciutkie słowa.
-Ehm..-jęknęła Hermiona łapiąc się za brzuch i podpierając o szafkę.
-Co się dzieje?-zapytał przerażony Ron 
-Nic-odparła powoli prostując się
-Przecież widzę, że...
-To nic takiego-powiedziała 
-Jesteś pewna?-zapytał
-Tak-odparła
Jednak po chwili znówn jęknęła i skuliła się z bólu.
-Błagam cię. Chodźmy do szpitala. Chyba, że wolisz tak jak Ginny czekać do ostatniej chwili.-powiedział
-A co z Rose?-zapytała
-Ginny i Harry zostaną z nią-odparł i złapał za różdżkę
Skinęła głową.
Oboje przenieśli się do szpitala.
-W czym mogę pomóc?-zapytała jedna z pielęgniarek.
-Chciałabym na szybkie badanie.-powiedziała Hermiona zmuszając się do wypowiedzenia zdania
-A więc proszę.-odparła i wskazała na drzwi po lewej stronie korytarza.
Hermiona szła za pielęgniarką. Ron poczekał na korytarzu. Ręce mu się trzęsły. Było mu gorąco. 

                          ***
Hermiona powoli szła w kierunku drzwi. 
Była w lekkim szoku. Słowa lekarki nadal nie docierały w pewnym stopniu do jej umysłu. 
-Nareszcie!-wykrzyknął Ron i przytulił ją
Hermiona uśmiechnęła się blado.
-Wszystko dobrze?-zapytał
-Ja...powiem ci w domu-odparła uśmiechnięta
Ron spojrzał na nią przenikliwie. Oboje przenieśli się do salonu.
-No jesteście.-powiedziała Ginny wstając z dywanu.
-Tak dzięki, że byłaś tak szybko-odparli
-Spotkamy się w Norze. Razem z Harry chcemy coś oglosić-powiedziała i znikła
Hermiona usiadła i wzięła córeczkę na ręce.
-A więc co chciałaś mi powiedzieć?-zapytał siadając obok niej
-Lekarka powiedziała, że ten ból to pierwsze skurcze-wyjaśniła kładąc Rose do spania
-To znaczy...-zaczął
Skinęła głową.
Bez zadawania kolejnych pytań pocałował ją namiętnie w usta.
-Powiemy im dzisiaj?-zapytała Hermiona
-Może lepiej nie. Chyba, że zdarzy się taka sytuacja jak wtedy lub będziesz chciała-odparł i objął ją mocno.
-Kocham cię-wyszeptała
-Ja ciebie też-odparł i pocałował ją w policzek
-Poczekaj. Ginny mówiła, że razem z Harry chcą coś ogłosić. Może chodźmy już do Nory-powiedziała biorąc Rose na ręce
-Teraz?-zapytał
-Tak-odparła i oboje znikli.
-No jesteście wreszcie-powiedziała Moly-chodźcie do salonu.
-Ciebie też miło widzieć-mruknął Ron
Hermiona posłała mu sójkę w bok.
Oboje weszli do pokoju i usiedli na kanapie. Moly wzięła Rose na ręce. 
-No jesteście.-powiedział Harry
Ginny się uśmiechnęła.
-A więc co to za nowina?-zapytał Ron obejmując Hermionę
-Będziemy mieli dziecko-powiedziała Ginny
Moly otworzyła usta, jednak nagle uśmiechnęła się szeroko. Hermiona mocno przytuliła Ginny.
-Gratuluję-powiedział Ron
-Świetnie. Będę miał więcej uczniów.-odparł George 
-O nieee...ty nie będziesz uczył moich wnuków.-powiedziała Moly
Artur zaczął się śmieć.
-Masz już Rose. Nie musisz ingerować w resztę dzieci-powiedział George
-Nie ma opcji. Moja córka nie będzie spędzać dużo czasu z babcią bo jeszcze nie daj Merlinie odziedziczy po niej charakter.-powiedział Ron
Hermiona zaczęła się cicho śmiać.
-Ty napewno go po mnie nie odzieczyłeś-syknęła Moly
-Cieszę się, że rozpatrujemy teraz przykre dzieciństwo mojego brata.-westchnęła Ginny
-A co u was?-zapytał Artur
Hermiona spojrzała na Rona i skinęła głową.
-My również będziemy mieli dziecko-powiedział uśmiechając się
-Fantastycznie!-wykrzyknęła Ginny i Moly
-No proszę-mruknął Harry podchodząc do Rona
-Kiedy ja zdążę wam wszystko przygotować.-westchnęła Moly
Hermiona i Ginny podniosły brwi.
-Naprawdę cieszę się waszym szczęściem.-powiedział Artur
-Nigdy bym nie pomyślał, że mój nie sworny brat będzie miał dwójkę dzieci-powiedziała Ginny
George zaczął się śmiać. Ron przewrócił oczami. Hermiona pocałowała Rona delikatnie w usta.
Harry gwizdnął i objął Ginny.
-Nie masz co robić?-zapytał Ron
Harry uśmiechnął się do niego.
-Ej, Słońce! Nie wolno.-powiedziała Hermiona szybko łapiąc Rose czworaczkującą w stronę drzwi wyjściowych.
-Jak ty sobie poradzisz z dwójką.-powiedziała Ginny-Rose już prawieże chodzi i wszystko ją interesuje a przy niemowlęciu jest wiele pracy. Może zatrudnisz Parvati jako opiekunkę.
Hermiona położyła córeczkę do wózka i zapięła aby nie zeszła.
-Ja też jestem.-powiedział Ron
-Ale jako auror wyjeżdżasz-powiedział George
-Ostatnio nie...-
-Nie musiałeś bo byliśmy na chwilowej przerwie-dokończył Harry
Ron spojrzał się na Harrego. ,,I ty przeciwko mnie?"
-Mówię tylko to co uważam-odparł i odwrócił wzrok w inną stronę.
-Nie mówię tego ze złośliwości ale próbuje pomóc-powiedziała Ginny
-Damy radę-odparła Hermiona i przytuliła męża
Po kilku minutach do salonu wleciała sowa. Rzuciła kopertę na kolana Hermiony i poleciała w stronę okna.
-Od kogo?-zapytał Harry
-Od...Luny.-powiedziała i otworzyła kopertę. W środku znajdował się nowy numer ,,Żongler"-a i duża, zielona roślina.
-Ten kwiatek to...-zaczął George jednak nie zdążył powiedzieć bo roślina wycelowała w niego kwasem.
-Luna jak zawsze wie co podarować.-zachichotała Ginny
Hermiona machnęła różdżką. Roślina zamieniła się w biało-różową orchidee.
-Tak lepiej-odparła stawiając kwiatek na stole.
-Hermiono-krzyknęła Moly-nie przemęczaj się!
-Znów to samo-mruknęła i przewróciła oczami
Ginny wybuchła śmiechem.
-Ty także!-krzyknęła do córki wychodząc z kuchni
-Och.-westchnęła 
Mina jej zżedła.
-Teraz się nie śmiejesz?-zapytał Ron
-Jak widzisz nie-odparła siadając
-No dobra idę do sklepu.-powiedział George i znikł
-My też już będziemy się zbierać.-powiedział Ron wstając
-Nie zostaniecie jeszcze?-zapytał Harry
-Spotkamy się jutro-odparli 
-No to do zobaczenia-powiedzieli 
-Hermiona oto twoja instruk...-powiedziała Moly jednak ucięła bo znikli.
-Moly coś mówiła a ty wtedy nas przeniosłeś- powiedziała Hermiona niosąc Rose do łóżeczka.
-Męczyłaby cię. A mówiła żebyś odpoczywała-odparł i pocałował ją w usta.