Galeria

czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 1 - ,, Poszukiwanie"


 - Idę jej szukać. - Powiedział do Harrego i Ginny.
 
W bardzo szybkim tempie włożył buty i kurtkę. Wybiegł z domu. Biegł przed siebie.
 
- Hermiono! - Krzyczał sądząc, że mu MOŻE odpowie. Choć miał do tego wielkie wątpliwości.   Jednakże nikt się nie odezwał. I to go nie zdziwiło.
 
-Zachowałem się jak kretyn - Powiedział do siebie. Mogłem poczekać, aż powie i wytłumaczy mi wszystko na spokojnie. - A co najgorsze zepsułem urodziny Fleur. Szedł przed siebie szukając jej wszędzie. Na dworze robiło się coraz ciemniej. Była pełnia. - Pełnia- Pomyślał. Teraz miał jeszcze większą obawę przed wilkołakami i śmierciożercami. Nagle, usłyszał za sobą szelest. Był pewien, że to Hermiona. Już miał podbiec kiedy okazało się, że byli to dementorzy. Natychmiast wyczarował swojego patronusa. Po paru momentach okazało się, że jego pies mało się zda z 5 dementorami. Zaczęło robić mu się ciemno przed oczami coraz bardziej aż nagle stracił przytomność.
 
                                                                      ***
Hermiona długo błąkała się po lesie całkiem sama. Cały czas w głowie miała słowa Rona:
,,- Wyruszysz w drogę z Wiktorkiem! Mam nadzieje, że wyślecie mi zaproszenie na ślub! A teraz wynoś się. No już! Nie chce cię tu więcej widzieć!"
- Dlaczego tak się stało - Ciągle zadawała sobie to pytanie. -Przecież nic takiego nie zrobiłam. Może on źle zrozumiał naszą rozmowę? - Pomyślała. Ciągle zbierało jej się na potok łez. W końcu zatrzymała się i usiadła przed jeziorem. Kiedy się tak przyglądała tafli wody wracały do niej wspomnienia kiedy przyszła tu pierwszy raz z Ronem. - I znowu te łzy- powiedziała do siebie. Nagle z drugiej strony jeziora zauważyła coś leżącego. Pobiegła tam i zobaczyła to czego się nie spodziewała. - Ron!- Krzyknęła uradowana i zarazem smutna. Zobaczyła, że krwawił. Wydawał się być nieprzytomny. Przetarła mu usta wodą z jeziora. - Spróbuje go obudzić. Choć by nie wiem jak był na mnie zły muszę to naprawić. - Powiedziała do siebie. Delikatnie potrząsnęła go za ramiona. - Ron! Proszę obudź się. Słyszysz mnie?!- Mówiła Hermiona.Po kilku próbach udało się. Ron delikatnie zdezorientowany obudził się.
 - Hermiona!- Krzyknął -C-co się stało?- Jak ja tu się znalazłem?- Zapytał.
-  Nie wiem kiedy siedziałam po tamtej stronie jeziora zauważyłam, że ktoś leży i przybiegłam.- wyjaśniła.
- Acha...ja, ja przepraszam - Powiedział. - Zachowałem się jak ostatni gamoń zamiast zapytać się o co chodzi zrobiłem taką awanturę, zepsułem urodziny Fleur. Jestem beznadziejny. - Wyjaśnił Ron.
Hermiona nic nie odpowiedziała. Patrzyła w jego błękitne, morskie oczy, które uwielbiała. Splotła ręce za jego szyją i pocałowała go najlepiej jak umiała. Ten pocałunek miał wyrazić słowa, których nie potrafiła dobrać w słowa. Kiedy rozłączyli, uśmiechnęli się do siebie.
- Myślałam, że teraz to naprawdę będzie koniec- Wyjawiła Hermiona.
- Uwierz mi- Zaczął Ron- Nigdy bym tego nie przeżył.
- Wierzę- Odpowiedziała.
  I tak  w ciszy trzymając się za ręce wrócili do Nory. Na szczęście wszyscy poszli już spać.
 -I co teraz?- Zapytała Ron
- Nic pójdziemy do swoich pokoi jak gdyby nigdy nic rano dopiero zauważą.
- Jesteś pewna- Zapytał
- Tak- Odpowiedziała mu.
- No to dobranoc, zostało nam 3 godziny snu. - odpowiedział z uśmiechem.
 



 
 

 

 

1 komentarz: