Galeria

czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział 10 ,,Pierwszy dzień w nowej odsłonie"

Nad ranem kiedy wszyscy jeszcze spali chłopak dalej siedział przy jej łóżku.
-Ron? -zapytała słabym głosem
-Tak-zapytał uradowany
-Dlaczego ja nic i pamiętam po tym jak Lavender wycelowała we mnie różdżkę?-zapytała
-Ponieważ straciłaś przytomność ale na szczęście Parvati cię uleczyła, gdyby nie ona nie wiem co by było.-powiedział
-Och.-wyjąkała
-Bałem się..myślałem, że...-powiedział drżącym głosem
-Dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do ukochanego.
-Ale już wszystko jest dobrze -odparła i pocałowała go.
-Chodźmy na dół. Pewnie się zamartwiają-powiedziała i pobiegła schodami a Ron za nią.
Kiedy młodzi zeszli na dół pani Moly wyszła z kuchni.
-Och Hermiono. Już wszystko dobrze?-zapytała-Jak ja bym dorwała tą dziewuchę to..
-Tak wszystko w porządku. Nie musi się pani o mnie martwić tylko o mojego męża.-odparła chichocząc.-Ma jakąś ciężko chorobę po wczorajszym wieczorze.
-Ej!-odparł Ron
-Widzę, że humor wrócił.-odparła Moly-A więc synowo czy masz ochotę na herbatę?-zapytała Moly śmiejąc się.
-Na razie dziękuje.-odparła i poszła na dwór razem z Ronem.
-Nie mogę w to uwierzyć, że jesteśmy razem. To jak taki sen, z którego nie chcę się obudzić już nigdy.-powiedział patrząc na horyzont.
-Ja tak samo ale to rzeczywistość-powiedział i zakręcił nią w powietrzu
Kiedy tak przyglądali się temu pięknemu widokowi  Hermiona nagle sobie coś przypomniała.
-Ron?-zapytała
-Tak?-odparł
-A tak naprawdę co cię skłoniło do oświadczyn?-zapytała
-No wiesz. Cała ty. Długo się znamy i oboje coś do siebie czuliśmy no i Harry też mi trochę pomógł zdać się na odwagę.-odparł
-Och Ron.-powiedziała i rzuciła mu się ponownie w ramiona.
-Uwierzyłabyś tego dnia co kazałaś mnie i Haremu włożyć szaty, że będziesz moją żoną?-zapytał chichocząc
-Nie, tarzałabym się ze śmiechu.-odparła
-Może się przejdziemy?-zaproponował
-Jak mnie złapiesz!-mówiąc to biegła przez łąkę.
Chłopak pobiegł za nią. Po długiej gonitwie złapał ukochaną. Dziewczyna jednak kiedy stanęli na górce pociągnęła chłopaka i oboje sturlali się.
-Jesteś niemożliwa.-powiedział kiedy przestał się turlać
-Wiem-odparła i pocałowała go w policzek
-Nie kręci ci się w głowie?-zapytał kiedy wstała
-Nie-odparła i poszła do domu. Miała kwiatki i słomę we włosach.
-Od kiedy jesteś taka mało poważna i bardziej nastawiona na żarty i wygłupy?-zapytał Ron opierając się o drzwi
-Od kiedy zostałam twoją dziewczyną, a teraz żoną-odparła z uśmiechem
-Mój Boże!-krzyknęła Moly widząc Hermionę-Co się stało? Masz we włosach rośliny polne
-Nic takiego, sturlaliśmy się z górki-wyjaśniła Hermiona śmiejąc się
-Ja już sama nie wiem jaki mój syn ma na ciebie wpływ-odparła patrząc w niebo
-Niech się pani nie martwi. Na pewno bardzo dobry.-odparła Hermiona posyłając mężowi spokojny uśmiech
-A zresztą mamo -wtrącił się Ron- skoro jesteśmy już małżeństwem to odpowiadamy wspólnie za swoje czyny. Więc nie zganiaj na mnie wszystkiego-powiedział sugestywnie 
-Nie wmówisz mi, że to był pomysł Hermiony.-odparła Moly
-Właściwie to mój-powiedziała Hermiona
-Mój Boże, jak wy się zmieniliście i to tylko przez jeden dzień.-powiedziała Moly wzdychając
-Zmiany są dobre-powiedział George, który słuchał ich rozmowy z salonu
-Widzisz mamo, George też się zmienił. Stał się na tę chwilę mądry-odparł Ron
Hermiona skarciła Rona wzrokiem za tą uwagę. Chłopak posłał jej niewinne spojrzenie, na co ona przewróciła oczami.
-No dobrze. Koniec już tej rozmowy.-powiedziała Moly i poszła do kuchni
-Nie musiałeś komentować Georga.-odparła Hermiona
-No wybacz ale musiałem to było bardzo kuszące -odparł i pocałował ją delikatnie i namiętnie w usta.
-To nie mnie przepraszaj tylko brata-odparła i popchnęła go do salonu.
-George-powiedział Ron
-Tak?-zapytał tamten
-Chciałbym cię przeprosić za to co przed chwilą powiedziałem-odparł
-Nie ma sprawy, pamiętam od małego wszyscy sobie dogryzaliśmy. Ale dzięki.-powiedział i wrócił do czytania gazety.
Kiedy Ron wyszedł z salonu podszedł do żony.
-I jak zadowolona?-zapytał
-Tak.-odparła i pocałowała go w nagrodę.
Kiedy się odłączyli uśmiechnęli się do siebie.
-Gdybym dostawał za każde przeproszenia taką nagrodę to mogę się kłócić ze wszystkimi cały czas.-powiedział
-Dobrze zaraz zawołam twoją mamę że by dawała ci buziaka za każde przeprosiny.-powiedziała Hermiona
-O nie.-odparł Ron
-To znaczy, że nie chcesz nagród?-zapytała chichocząc
-Od matki nie. W życiu.-odparł
-Oj Ron czasami wydaje mi się, że kompletnie cię nie rozumiem.-powiedziała patrząc w jego morskie oczy
-Tak ci się wydaje-odparł-Ale rozumiesz mnie bez słów.
-Gdzie jest Ginny?-zapytała nagle
-Nawet jak jesteśmy małżeństwem to ty pytasz się o moją siostrę.-powiedział
-Nie będę się zajmować tylko tobą-powiedziała do niego
-Ale ona jest pełnoletnia.-zajęczał Ron
-A ty nie?-zapytała Hermiona
-Mi potrzeba więcej uwagi-odparł
-Biedactwo.-powiedziała Hermiona z udawaną troską i poszła na górę.
-Hermiona!-usłyszała krzyk Ginny zza jej pleców
-Ginny!-odpowiedziała jej brązowowłosa
-Tak się bałam. Ale widzę, że normalnie już chodzisz.-odparła
-Tak. Wszystko dobrze. Szukałam cię.-powiedziała
-Och wybacz przyszłabym wcześniej ale mój brat mnie zatrzymał-wyjaśniła
-Ron?-zapytała z niedowierzeniem
-Tak.-odparła Ginny
-Co chciał?-zapytała Hermiona zmęczonym głosem
-Mówił żebym za bardzo nie wchodziła między ciebie a jego.-wyjaśniła Ginny oczekując reakcji Hermiony.
Dziewczyna wybuchła śmiechem.
-Ja go nie poznaje. Jesteście razem i to już na poważnie a nie jako chłopak i dziewczyna i on myśli, że ja odbiorę mu żonę. Kompletnie mu odbija.-powiedziała Ginny
-Hermiono co cię tak rozbawiło?-zapytała Ginny
-To, że zanim tu przyszłam to żalił mi się, że mimo to, że jesteśmy małżeństwem to szukam ciebie i nie poświęcam mu wiele uwagi.-wyjaśniła Hermiona powstrzymując śmiech.
-Ja chyba za to jak spotkam go to powiem , że wchodzi między mnie, a Harrego..-odparła Ginny
Hermiona skinęła głową.
-Jakoś mi tak dziwnie jak mówią do mnie, że jestem jego żoną a on mężem.-powiedziała
-To normalne. W końcu to dopiero twój pierwszy dzień w innej odsłonie. Teraz powinnaś widzieć świat z nowej perspektywy.-odparła Ginny
-Masz rację muszę się przyzwyczaić. Po prostu powoli będę się z tym oswajać, to oczywiste.-powiedziała Hermiona
-Tak trzymaj-pocieszała ją Ginny-A teraz idź bo twój mąż pomyśli, że go olewasz.
Hermiona zachichotała. Dziewczyny przytuliły się i poszły w swoje kierunki.
Kiedy Hermiona zeszła na dół
-O już jesteś.-powiedział Ron podchodząc do niej
-Tak. Niecierpliwiłeś się?-zapytała
-Nie. Czemu pytasz?-zapytał
-Bo twoja siostra powiedziała, że ją zatrzymałeś-wyjaśniła
W tej samej chwili do domu wszedł Harry.
-Hermiono!-krzyknął i podbiegł do niej
Dziewczyna uściskała przyjaciela.
-Już lepiej?-zapytał
-Tak.-odparła
-Nie mam pojęcia jak to się stało razem z Ginny braliśmy od wszystkich zaproszenia potwierdzające tożsamość.
-To przecież nic wła..-zaczęła jednka Ron jej przerwał
-Właściwie to Lavender powinna skończyć w lochu-odparł
-W sumie to dobry pomysł-powiedział Harry
-Wreszcie mówisz z sensem-odparł Ron
-Od kiedy ty się zrobiłeś taki stanowczy?-zapytał Harry patrząc na swojego przyjaciela
-Jego mama też mi powiedziała, że się zmieniłam.-wtrąciła się Hermiona
Kiedy przyjaciele wyszli na łąke, na której odbywało się wesele, zobaczyli kawałek pergaminu.
Hermiona podniosła go i przeczytała w myślach

Sobota-kartka z pamiętnika

Kiedy pójdę na wesele postaram się aby Hermiona zginęła, w końcu nie będzie tam żadnych uzdrowicieli. I wreszcie się zemszczę, a jeżeli się nie uda będę próbować do końca.

Kiedy skończyła czytać kartka wypadła jej z ręki. Hermionie zakręciło się w głowie.
-Hermiono wszystko dobrze?-zapytał Harry
-Nie sam zobacz.-odparła i wskazała mu na kartkę.
Harry wziął ją i przeczytał na głos.
-Nie za ciekawie-przyznał po chwili
-Czy ona na prawdę nie na widzi mnie to tego stopnia?-zapytała Hermiona patrząc im w oczy
Ron objął ją ramieniem.
-Nie, wątpię ale od dzisiaj miej się na baczności.-odparł Harry
-To moja wina.-powiedział Ron
-Niby dla czego?-zapytał Harry
-Gdybym się z nią w tedy nie zadawał nie doszło by do tego.-wyjaśnił
-Nie obwiniaj się. To nie twoja winna.-powiedziała Hermiona
-A czyja?-zapytał -To prze ze mnie grozi ci śmierć-odparł
-Nie mów tak.-pocieszał go Harry
-Ale tak jest. Jednego jestem pewien, że nie pozwolę cię jej skrzywdzić-powiedział
-Dziękuje kochany. Ale tak naprawdę to chciałabym się z nią spotkać.-odparła
-Co?!-krzyknęli Ron i Harry równocześnie.
-Ona chce cię zabić a ty chcesz się z nią widzieć? Czy ty słyszysz co mówisz?-zapytał Harry
-Tak. Wiem, że to chore ale chcę coś wyjaśnić dlaczego tak się zachowuje i co jej da moja śmierć, a po drugie nie dam jej satysfakcji, że się boje.-powiedziała Hermiona
-Może nie wyraziłem się jasno-powiedział Ron- Nie dam jej ciebie skrzywdzić!
-Pójdziesz ze mną jako ochrona. Ona jest taka, że zrobi wszystko żebyś do niej wrócił. A Harry będzie pod niewidką razem z Ginny.-powiedziała Hermiona
Ron westchnął.
-Uwierz mi i zaufaj.-odparła przykładając dłoń do jego policzka-Mimo, że jestem twoją żoną ona będzie chciała nas rozdzielić.
-To ma sens-powiedział Harry po większym namyśle.
-Czy ty też oszalałeś?-zapytał Ron patrząc się na swojego przyjaciela.
-Nie-odparł tamten-A więc ustalone, po kolacji wezmę numer od Parvati do Lavender i zaczynamy jutro z rana.
Harry kiedy kończył mówić poszedł do domu.
-Rozumiem mówiąc ,,czy ty też oszalałeś" miałeś na myśli jeszcze mnie-odparła Hermiona lekko urażonym tonem
-Kochanie zrozum, że się martwię.-próbował się usprawiedliwić Ron
-Rozumiem ale czy nie martwiłeś się podczas szukania horsruksów ?-zapytała
-Tak ale teraz to co innego-odparł
-Ja tak nie uważam.-powiedziała-Wszystko jest podobnie jedyne ułatwienie to, że wiemy gdzie jest.
-Owszem ale tu ryzykujesz życie z własnej głupoty.-odparł -Jeśli ci się coś stanie i wyjdziesz z tego cało to nie mów, że nie mówiłem.
-Och Ron jesteś taki uparty-powiedziała
-Ty również-powiedział z uśmiechem
Hermiona pocałowała go delikatnie w usta.
-Lepiej?-zapytała
-Trochę.-odparł i wziął ją na ręce
Gdy weszli do domu ujrzeli coś czego się nie spodziewali. Lavender stała na środku salonu pochylając się nad Ginny, która była sparaliżowana jak wszyscy.
-Powtarzam. Gdzie jest Mon-Ron i ta szlama-zapytała Lavender. N apodłodze leżał również Harry kiedy zobaczył ich wskazał wzrokiem górę. To oznaczało chyba, że muszą się teleportować.
-Kiedy ona nauczyła się tak czarować-mruknął Ron
-Nie wiem, ale jednego jestem pewna musimy się śpieszyć.-odparła i wzięła Rona z ręke.
Oboje przenieśli się na strych.
-Nie możemy ich tak zostawić-powiedziała i kierowała się w stronę schodów
-Ty powinnaś się najbardziej bać-odparł
-Doceniam bardzo, że się martwisz ale muszę to zakończyć.-powiedziała
-Nie pozwolę ci pójść samej-odparł i poszedł przed nią
Dziewczyna chciała się wycofać ale była ostatnią nadzieją, która może to zakończyć. Kiedy zeszli na dół nastała cisza. Hermiona nie wiedziała już sama czego chce.
-Hej!-krzyknęła i wyszła na środek pokoju a za nią Ron
-Hrermiono nie-wyszeptał Harry-Ona ma moją różdżkę. Będzie za silna. Zresztą nie jest sama.
-O kogo my tu mamy-powiedział Lavender drwiąco
-Twoją współlokatorkę-odparła Hermiona przez zęby
-Mówisz jakbym nie widziała. Odebrałaś mi chłopaka i jeszcze żeby mieć pewność, że ci go nie odbije ożeniłaś się z nim. Myślisz, że ci wybaczę?-powiedziała
-Źle wszystko zrozumiałaś.-powiedziała spokojnie Hermiona
-Właściwie co tu rozumieć miałam ustalony plan i go zakończę-odparła tamta wzięła swoją różdżkę i nagle kiedy już miała powiedzieć zaklęcie Ron wykrzyknął-Eksperia Mus!-
I różdżka Lavender poleciała dalej. Hermiona wysłała mu uśmiech pełen wdzięczności.
-Jak śmiałeś.-powiedziała-Ty mój chłopak stawać po jej stronie.
-Nie jestem twój i nie byłem.-odparł stając obok Hermiony
-Miałeś przed chwilą szansę i ją zmarnowałeś w takim razie na cieszcie się do śmierci.-odparła
-Nie masz różdżki-zauważyła Hermiona
-Potrafię czarować bez-powiedziała tamta
-Dlaczego to robisz? Przecież jest tyle rzeczy na świecie a ty marnujesz czas na pogróżki-odparła Hermiona
-Znasz doskonale odpowiedź-krzyknęła Lavender-A skoro nie chcesz ginąć z moich rąk to zawołam ciotkę. Już się poznałyście.
Zza ściany wyszła Belatrix.
-Witaj kochana- odezwała się do Hermiony-Widzę, że blizna na ręce została
-Zamknij się-powiedział Ron
-Jaki dzielny młody człowiek-powiedział i zanim chłopak zdążył wypowiedzieć zaklęcie upadł na ziemię.
-Nie!-krzyknęła Hermiona- Co mu zrobiłaś?!
-Trochę sobie pośpi-powiedział śmiejąc się
-Jesteś potworem-powiedziała Hermiona
-Wreszcie widzę, że coś zaczynasz rozumieć-odparła tamta- A teraz Lavender się tobą zajmie. I znikła.
Dziweczyna strzelała kulami ognia i innymi czarami w Hermionę. Hermiona wszystkie odbijała jednka powoli traciła siły. Nagle udało jej się dostrzec różdżkę Harrego powoli podążała do niej dalej walcząc z Lavender. kiedy dostała się do niej wystrzeliła w Lavender monym zaklęciem, któro miało ją powstrzymać. Lavender kiedy dostała czarami znikła ale nie wyglądało, że przez zaklęcie. Wszyscy od razu się podnieśli. Nagle Hermiona zauważyła, że nie ma rodziców Rona
-A gdzie Moly?-zapytała
-Wyjechali po obiedzie na jakąś wycieczkę-wyjaśniła Ginny - Mają wrócić jutro na kolacje.
Hermiona nagle przypomniała sobie o Ronie i podbiegła do niego. Harry w tym samym czasie dzwonił do Parvati aby przyjechała jak najszybciej.
-Oddycha ale chyba starcił przytomność.-powiedziała Hermiona szlochając
Parvati nagle pojawiła się w salonie i uklęknęła przed Ronem
-Dostał tym samym czarem co ty wczoraj Hermiono.-wyjaśniła
-Jakie to zaklęcie?-zapytała Hermiona
-Tak naprawdę to nie znam ale czuję aurę od niego i musi to być bardzo mocne i poważne zaklęcie.-odparła Parvati-No dobrze gotowe. Rano powinien być już zdrowy i się obudzić jeśli nie, znaczyć będzie, że jego stan jest gorszy wtedy możecie powiedzieć te słowa: Axcelus petro i podać mu rumianek lub najzwyczajniej próbować go obudzić. Miło mi cię widzieć całą i zdrową Hermiono. Do zobaczenia i znikła.
-Boję się. A jeżeli...-jednak słowa ugrzęzły jej w gardle
-Będzie wszystko dobrze-pocieszała ją Ginny
-Mam nadzieję-odparła Hermiona płacząc w ramię przyjaciółki, a tak naprawdę to od wczoraj szwagierki.
Harry wziął Rona na ramię i położył na kanapie.
-Hermiono może ja z nim posiedzę przez noc a ty pójdziesz spać.-zaproponował Harry
-Nie, dzięki ale nie. Jestem mu to winna on siedział przy mnie. Teraz moja kolej-odparła ze łzami w oczach
-Nie martw się Ron jest dzielny poradzi sobie.-pocieszał ją Harry i  udał się do swojego pokoju. Ginny została razem z Hermioną żeby nie zadręczała się.
-Nie zostawiaj mnie-wyszeptała Hermiona spoglądając na Rona

                                                                              ***
Noc minęła bardzo szybko. Hermiona obudziła się o dziesiątej.
-Musiałam długo siedzieć skoro dopiero wstałam-powiedziała do siebie
Nagle odwróciła się do Rona. Leżał dalej.
-Czy on nie powinien się już obudzić?-zapytała Hermiona Ginny
-Chyba tak-odparła tamta ze łzami w oczach
-O nie. Proszę obudź się.-powiedziała Hermiona nachylając się nad ukochanym
-Hej dzieczyny.-powiedział Harry -I jak wstał?-zapytał jednka od razu pożałował tego pytania widząc Hermionę i Ginny
-Nie-odpowiedziała Ginny drżącym tonem
-Poczekajcie mamy jeszcze dwa plany ,,B"-powiedział
-O czym ty...-powiedział Hermiona jednak przerwał jej Harry
-Parvati powiedziała, że możemy wypowiedzieć słowa: Axcelus petro  i zaparzyć mu rumianek aby go wąchał jak oddycha lub próbować go obudzić.
-A więc spróbujmy go najpierw obudzić-powiedziała Ginny i podeszła to leżącego brata
-Ron? Ron? Słyszysz mnie?! Obudź się!-krzyczała Ginny jednak na darmo potem Harry i Hermiona  bez skutku
-A może on..-Hermiona nie powiedział całej myśli bo słowa nie przeszły jej przez gardło
-Nie mów tak. Jest jeszcze ostatnia szansa.-powiedział Harry
Ginny poszła zaparzyć rumianek a Harry zaczął ćwiczyć wymowę słów kiedy mu się udało Ginny przyniosła rumianek i tzrymała go pod nosem brata.
Harry nachylił się nad Ronem i wypowiedział słowa Axcelus petro jednak to nic nie dało.
Hermiona zaczęła szlochać a Ginny robiła się coraz bledsza.
Harry spróbował jeszcze raz i jeszcze, aż się poddał.
-Może ty spróbuj Hermiono- powiedział podając jej nawar z rumianku.
Dziewczyna skinęła głową.
-Axcelus petro -powiedziała trzymając swoją dłoń na jego.
Nagle poczuła jakby drgnął. Choć może ona już drżała. Ginny i Harry też to zauważyli.
-Czy on ruszył ręką?-zapytała Ginny
-Tak-powiedziała Hermiona przez łzy
Ron powoli otwierał oczy. Kiedy już się rozbudził usiadł. Hermiona i Ginny rzuciły mu się na szyję.
Kiedy odeszły Harry uściskał mu mocno dłoń.
-Co się stało?-zapytał
-Straciłeś przytomność. Po kilku próbach baliśmy się, że może...-zaczął Harry jednak nie dokończył
-Czuję się jak by mnie walec przejechał.-powiedział z uśmiechem
-Żarty wróciły-powiedziała Ginny- Czyli jest sobą.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Kiedy przestali Harry razem z Ginny wyszli z salonu.
-Myślałam, że to już koniec-powiedziała Hermiona cała drżąc
-Ale jak widać powróciłem z martwych-powiedział z uśmiechem
Dziewczyna uderzyła go gazetą w głowę.
-Jak ty możesz sobie tak żartować.-powiedziała
-No dobrze przepraszam. Chciałem rozładować atmosferę.-odparł obejmując ją i przytulając
-Jesteś głupi-odparła
-I za to mnie kochasz. Więc potraktuje to jako komplement.-odparł
Dziewczyna przewróciła oczami. Ujęła jego twarz w dłoniach i delikatnie oraz namiętnie pocałowała go.
-Za co to?-zapytał
-Za to, że jesteś-odparła
-Hmm...Coś się zmieniło od czasu ślubu.-powiedział
-Co?-zapytała
-Przebywamy ze sobą już całe dwa dni i ani jednej kłótni.-powiedział
-No wiesz. Ostatnio taki mężczyzna powiedział takie mądre słowa ,,Ludzie się zmieniają"-odparła
Ron uśmiechnął się. Kiedy próbował wstać Hermiona podała mu rękę.
-Dziękuje-powiedział i poszedł obejmując Hermionę do kuchni gdzie Ginny i Harry jedli śniadanie.
-To już nawet brata nie zawołasz na śniadanie.-powiedział Ron udawając oburzenie
-Właściwie to już taka godzina, że raczej kolacje-wtrącił się Harry
-Brat ma żonę więc sobie poradzi.-odparła Ginny jedząc dalej
-Złośnica-mruknął pod nosem
-Co?!-krzyknęła Ginny-Ja jestem złośnica jak śmiesz!
-Spokojnie Ginny on tak tylko..-mówił Harry
-Nie wtrącaj się Harry-powiedziała-Ty chyba nie wiesz ile strachu nam wszystkim napędziłeś. Wolę nawet nie mówić mamie co się działo.-zwróciła się do Rona
-Ale o co ci tak właściwie chodzi?-zapytał Ron lekko zdezorientowany.
-O wszystko. Od zawsze jesteś dla mnie wredny- powiedziała Ginny wyjmując różdżkę
- Po co ci ona.-zapytał Ron
-Po nic i w tym momencie chciała powiedzieć zaklęcie ale Harry
 krzyknął: Eksperia Mus!
Ron cofnął się od siostry. Nie wyglądała na nią a przynajmniej się tak nie zachowywała.
-Chciałaś rzucić we mnie zaklęciem?-zapytał z niedowierzeniem
-Tak a co nie wolno. Starszy brat zabroni mi?
-Uspokój się Ginny-powiedziała Hermiona i stanęła między nimi.
-Bo co? Dlaczego go nagle bronisz.-powiedziała Ginny
-Hermiona chwilę się zastanowiła i przypomniała sobie, że kiedy Lavender się nad nią nachyliła musiała rzucić na nią jakieś zaklęcie przez, któro mogła nią sterować.
-Bo to mój mąż.-powiedziała Hermiona
-Nie rozśmieszaj się gdybyś chciała nie byłabyś z nim.-odparła Ginny i uderzyła Hermionę
-Wszystko dobrze?-zapytał Ron Hermionę i objął ją
-Ginny!-krzyknął Ron- Ty nie jesteś sobą
-Harry przytrzymaj Ginny zaraz sprawdzimy czy to ona.-powiedziała Hermiona
-Jesteś pewna?-zapytał
-Tak.-odparła
Po chwili Hermiona z plotła ręce na szyi Rona i pocałowała go namiętnie usta. Ron objął ją w pasie. Trwali w pocałunku kilka minut. Kiedy się rozłączyli usłyszeli wrzask: - Puść mnie! Nie widzisz, że się całują!
-To nie jest Ginny-powiedział Harry
-Niby dla czego?-zapytała pseudo-Ginny
-Bo w życiu nie naskoczyłabyś bez powodu na swojego brata wiedząc, że o mało go nie straciłaś, nie wkurzałabyś się jak jakaś nienormalna Lavender kiedy się całują i nie uderzyłabyś przyjaciółki, która jest w rodzinie.-odparł
-Macie rację  to nie ona. To  Lavender sterują nią. Wiem to bo pamiętam jak weszliśmy do domu z Ronem, to jedna z nich nachyliły się nad nią i coś mówiły.-powiedziała Hermiona i w tym samym momencie Ginny upadła na podłogę. Kiedy wstała wszyscy patrzyli się na nią.
-Co, co się stało, że się tak patrzycie?-zapytała
-Właściwie to Lavender sterowała tobą. Chciałaś zabić Rona czarami, uderzyłaś Hermionę i dostałaś furii jak zobaczyłaś, że się całują i takie tam podobne.-wyjaśnił Harry
-Co?!-krzyknęła Ginny
-Naprawdę nic nie pamiętasz?-zapytała Hermiona
-Nie. Pamiętam tylko jak ucieszyłam się, że Ron otworzył oczy i jak poszłam z Harrym do kuchni a potem mam pustkę.-wyjaśniła
-Czyli jak wyszłaś zaczęły tobą sterować.-powiedział Ron
-Przepraszam was-powiedziała płacząc
-Nic się nie stało-odparła Hermiona-Przecież to nie byłaś ty.
-Tak ale ta rana jaką masz na policzku została zrobiona moimi rękami-odparła
-To nic-pocieszała przyjaciółkę Hermiona
-Pójdę na strych-powiedziała i poszła
-Może pójdę z nią. -powiedział Harry i pobiegł za Ginny
-Skąd wiedziałaś, że jak mnie pocałujesz to będzie się wściekać?-zapytał Ron Hermionę
-Bo kiedy zapytała się dlaczego cię bronię taka myśl mi przeszła, że może jest pod czarem oraz potem powiedziała te same słowa co wtedy gdy byłeś nieprzytomny w szpitalu-wyjaśniła
-Jakie to słowa?-zapytał
-,,Nie rozśmieszaj mnie"-odparła Hermiona
-Acha rozumiem. Ale i tak nie pojmuje jednej rzeczy.-powiedział
-Jakiej?-zapytała
-Dlaczego ona nas śledziła.-odparł
-Tego i ja nie wiem ale sądze , że teraz może przejąć kontrolę nad każdym musimy mieć się na baczności. A jeżeli tak się stanie robić to co zdemaskuje kontrolującego oraz próbować jak najszybciej aby taka osoba wróciła do siebie.-powiedziała Hermiona
-Czyli jeżeli Ginny lub inną dziewczynę przejmie Lavender bo będą już przypuszczenia, że to ona  to musimy się pocałować?-zapytał
-Mniej więcej. Jednak jeżeli mnie przejmie zabierz moją różdżkę dla siebie. I staraj się uważać bo będzie próbowała również mnie zabić sama mną.-odparła
-Rozumiem. Ale do tego nie dojdzie.-powiedział
-Czemu tak mówisz?-zapytała
-Bo będę starał się jak najlepiej cię chronić.-powiedział i pocałował ją delikatnie w usta
-Zaraz mają przyjechać twoi rodzice, więc może ogarnijmy dom-powiedziała i posprzątali w salonie.
-Salon wygląda świetnie! Dobra robota.-powiedział Harry z chodząc z góry.
-Dzięki-odparli równocześnie i w tym momencie usłyszeli otwieranie drzwi.
-Dzień dobry-powiedziała Hermiona stając w drzwiach i pomagając Moly z siatkami i bagażami.
-Dzień dobry-odparła Moly.
Kiedy już zdjęła kurtkę spojrzała na Hermionę.
-O Boże!-krzyknęła-Co się stało ci w policzek?-zapytała
-Długa historia-odparł Ron obejmując żonę.
-To akurat opowiecie mi ją przy kolacji.-powiedziała i poszła do kuchni.
Kiedy już wszyscy siedli do stołu i wytłumaczyli Moly wszystko od A do Z, mama Rona była w szoku.
-Bardzo, bardzo, bardzo dużo informacji jak a jeden wieczór-odparła po chwili namysłu.
-Czyli ona tu wróciła razem z ta czarownicą.-powiedziała
-Hermiona skinęła głową.
-Jak to złamane serce potrafi doprowadzić do ciemnej strony.-powiedziała Moly
Wszyscy dalszą część kolacji przemilczeli.
-No dobrze mieliście ciężki dzień. Zwłaszcza ty Hermiono więc proponuje pójść spać-odparła Moly
Wszyscy poszli do swoich pokoi. Hermiona jednak nie miała ochoty spać. Poszła więc do Rona.
-Śpisz kochany mężu?-zapytała
-Nie.-odparł chichocząc-Jakoś tak dziwnie mi to zabrzmiało.
-Wiem ja mam tak samo no ale nic za kilka lat nie będziemy zwracać na to uwagi.-powiedziała Hermiona gładząc jego włosy
-Jak dożyje-powiedział z uśmiechem
Hermiona wzięła stary podręcznik do eliksirów i uderzyła go w ramię.
- Auć -jęknął
-To za to co powiedziałeś.-odparła wyprzedzając jego pytanie.
-No co ?! Stwierdziłem fakty-bronił się
-To lepiej nic nie mów.-powiedziała
-A mogę pokazać?-zapytał
Skinęła lekko głową.
Chłopak pocałował ją w zraniony policzek.
-Dlaczego ona mnie tak nie na widzi?-zapytała
Ron zaczął gestykulować. Dziewczyna za śmiała się.
-Możesz mówić. Tamto to był żart-odparła
-Bo jesteś dla niej za mądra-powiedział i zaczął się wygłupiać
-Nie mogę uwierzyć.-powiedziała
-W co?-zapytał
-Że jestem żoną takiego palanta.-powiedziała
Ron przyciągnął ją do siebie.
-Kogo?-zapytał
-Palanta-powtórzyła chichocząc
Chłopak pocałował namiętnie dziewczynę.
- Jest już późno.-powiedziała- Muszę iść i wyszła z pokoju znikając w ciemnościach.

                                                                          ***
Ciekawe kto będzie teraz opętany- myślał Ron choć wolał aby nikt
Zegarek wskazywał piątą rano. Harry spał obok na swoim łóżku. Nagle usłyszał pisk Hermiony z pokoju jej i Ginny. Szybko wybiegł z pokoju trzymając różdżkę w ręce. Po nim od razu wybiegł Harry. Oboje wparowali do pokoju.
Harry krzyknął: Eksperia Mus! w stronę Ginny, która trzymała różdżkę i nóż skierowany w Hermionę. Hermiona kiedy zobaczyła chłopaków od razu przeczołgała się po podłodze w ich stronę. Gdy wstała Ron stanął przed nią, osłaniając ją.
-Uważaj-szepnął jej do ucha
-Co się tutaj dzieje?-zapytała Moly, która weszła do pokoju.
-Ginny znowu została opętana.-wytłumaczył Ron
Stała nade mną z różdżką i nożem gdyby nie chłopaki nie wiem co by było.-powiedziała Hermiona. Łzy płynęły jej po policzkach.
Moly była w szoku jednak zachowała zimną krew.
-Wynocha z ciała mojej córki ty potworze-powiedziała do pseudo-Ginny
-A co mi zrobisz?-zapytała pseudo-Ginny
-Nie chcesz wiedzieć. Wynocha!-krzyknęła Moly
Ciało Ginny upadło na łóżko.
-Co się stało?-zapytała gdy zobaczyła wszystkich domowników w jej pokoju i Hermionę stojącą za Ronem
-Znowu to samo.-odparła Moly
-Tylko teraz stałaś nade mną nie tylko z różdżką ale i nożem.-powiedziała Hermiona.
-O nie.-jęknęła Ginny - Ja, ja przepraszam. Ja naprawdę nie chciałam. Nie umiem nad tym panować.
-Ja, wybacz Ginny ale ja nie mogę ryzykować i się boję z tobą być w jednym pokoju.-odparła Hermiona
-Hermiono-wtrąciła się Moly- Zrobimy tak, ja będę tutaj spać z Ginny w pokoju, Harry pójdzie do Georga i zajmie łóżko Freda , a ty pójdziesz do Rona.
Dziewczyna skinęła głową.
-Ale może nie będziemy musieli tak robić. Po prostu pójdziemy z Ronem do tego mieszkania, które mam po rodzicach.
-Wybacz kochana ale sądzę, że tam będzie najniebezpieczniej tutaj jesteś bezpieczna zwłaszcza przed osobistym atakiem.
-Rozumiem-odparła Hermiona
-A właściwie to ostatnio nie widziałem Georga.-powiedział Harry
-Wyjechał razem z Arturem na kilka dni-wyjaśniła Moly
-A teraz. Rozejdźmy się.-powiedziała i wyszła
-Ja nie wiem kiedy się to stało ani jak-powiedziała Ginny szlochając
-Ginny ja nie mam do ciebie żalu ani się nie obraziłam tylko ja się boję.-powiedziała Hermiona i objęła przyjaciółkę
Ginny uśmiechnęła się delikatnie. Hermiona wstała i podeszła do chłopaków.
-Dziękuje wam. Nie wiem co by było gdyby nie wy.-odparła
-To Ron usłyszał twój wrzask i wybiegł z pokoju, a ja nie wiedziałem gdzie idzie więc poszedłem za nim.-wyjaśnił Harry
-Dziękuje-wyszeptała Ronowi do ucha i ucałowała go w policzek
Dzień minął im bardzo szybko bez innych wydarzeń. Ginny cały czas była sobą.
-Może pójdziemy na spacer?-zapytała Ginny po kolacji
Harry spojrzał na Rona wysyłając mu pytające spojrzenie.
-Nie wybacz słonko ale po ostatnich wydarzeniach nie możesz wychodzić sama z Hermioną i to jeszcze o tej porze.-powiedziała Moly
-Rozumiem.-odparła Ginny
-A teraz marsz na górę jest już dość późno-odparła Moly z uśmiechem i wygoniła wszystkich ścierką
na schody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz