Galeria

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 17 ,,Eliksir cz.2"

I-Masz eliksir?-zapytała Hermiona
-Tak. Spakowałem już wszystko. Możemy już lecieć-powiedział Ron
-Czyli powiesz mi wreszcie gdzie jest Snape?-zapytała
-Tak. Jest w Hogsmead. Ma tam dom na trzynastej dzielnicy.-wyjaśnił Ron
-I jak zamierzasz mu to dać?-zapytała
-Wleję do wody, która będzie stała przed jego drzwiami. Jeśli się nie napiję to spróbuje wylać go na niego.-powiedział-No dobra a teraz czas na nas.
Przed domem czekał Kłębolot (dawniej Hardodziob).
-Oto nasz transport.-powiedział Ron i wskazał na Kłębolota.
-Och.. Jak ja go dawno nie widziałam-powiedział Hermiona
Dziewczyna podeszła do niego i ukłoniła się. Zwierzę odwzajemniło ukłon i pozwoliło się jej dotknąć.
-Chyba cię pamięta.-odparł Ron głaszcząc zwierzę
-No to w drogę-odparła 
Oboje wsiedli na jego grzbiet. Kiedy Kłębolot wzbił się w powietrze Hermiona zobaczyła, że zwierzę ma naszyjnik z imieniem. Z góry widoki były nie do opisania. Można było zobaczyć piękne krajobrazy. Wszystko wydawało się takie małe.
-To już tutaj-powiedział Ron kierując Kłębolota na dół.
Gdy wylądowali zeszli z grzbietu zwierzęcia.  Kłębolot jakby wiedział, że w tym momencie wypełnił swój obowiązek zabrał Ronowi suszoną fretkę.
Hermiona zachichotała.
-Nawet zwierzę wie, że wykonało swój obowiązek-odparła
-Tak. Jak nas potem z tąd zabierze to dostanie dwie.-powiedział
Zwierzę jakby zrozumiało podeszło do Rona i oparło głowę na jego ramieniu.
-Rozumiem to jako zgodę-powiedział Ron z uśmiechem
-No dobra idziemy.-powiedziała Hermiona
Szli tak przez kilka ulic aż w końcu dotarli do trzynastej dzielnicy.
-To najpierw twój  pomysł.-powiedziała Hermiona i wlała do butelki z wodą eliksir. Jednak nie cały bo gdyby się coś nie udało użyje go ponownie.
-Tylko uważaj.-powiedziała Hermiona
-Będę-odparł
Ron powoli przeteleportował się do domu. Pomieszczenie było całkiem małe i zacienione.
-Lux!-krzyknął ktoś za plecami Rona
-Experia Mus!-krzyknął Ron
I w tym momencie różdżka wypadła przeciwnikowi z ręki.
-Zawsze myślałem, że jesteś beznadziejny a jednak masz dobrą koordynacje.-odparł znajomy głos
-Pokarz twarz jak nie tchórzysz.-powiedział Ron podchodząc do świec
-Jeszcze nie poznałeś?-zapytał głos
Ron pokręcił głową. Z cienia wyszedł Lucjusz Malfoy.
-To ty napisałeś mi tą wiadomość?-zapytał zdezorientowany Ron
-Tak. Argus cię nie oszukał. Powiedział ci całą prawdę jednak pomylił mnie ze Snapem. No a potem straciłem z tobą kontakt. Więc nie wiedziałem gdzie się przemieszczasz i czego szukasz. No a Filch zginął.-powiedział Lucjusz
-Czyli za tym wszystkim stałeś ty.-powiedział Ron
-Zgadza się.-odparł tamten
-Avade Kedavra!-krzyknął Ron jednak Lucjusz zdążył się obronić
-To nic nie da jedyna rzecz jaka mnie uśmierci to eliksir.-powiedział Lucjusz
Ron chwilę pomyślał jak mógłby go wylać na przeciwnika. Schował się w drugiej części pokoju. Było tam bardzo ciemno. Nagle przypomniało mu się, że Hermiona jest na dworze. Mogłaby pokierować flakonik zaklęciem na głowę Lucjusza w tym czasie gdy on by walczył z nim na czary. Ron dał znak Hermionie o co chodzi. Szybko wytłumaczył na migi.
-Nie chowaj się.-powiedział Malfoy-Dostaniesz  raz zaklęciem i po sprawie.
Ron wyskoczył zza regału.
-Zróbmy walkę na czary jeden na jeden.-zaproponował
-Zgoda-odparł tamten
Ukłonili się przed sobą i odeszli trzy kroki.
-Crucio!-krzyknął Ron jednak nie trafił
-Duro!-krzyknął Ron i trafił w regał
-Avade Kedavra!-krzyknął Lucjusz
Nic się nie stało jedyna rzecz jaką trafił to stół stojący nieopodal okna.
-Crucio!-krzyknął Lucjusz i trafił. Ron miał ranę na policzku, która przypominała nacięcie nożem.
-Ascendio!-krzyknął Ron i wyrzucił przeciwnika kilka metrów do tyłu
W tym samym momencie Hermiona szybko pokierowała flakonik nad głowę Lucjusza i przechyliła go. Kiedy tamten zdążył zorientować się co się dzieje lewa ręka stała się przeźroczysta a prawa zaczęła znikać.
-Skąd to wziąłeś?!-krzyczał
-Dzięki Argusowi- powiedział Ron
-Nieeeeeeee!-krzyczał jednak już został po nim tylko szary popiół. Przypominający odłamki węgla.
Ron klęknął z bólu jaki sprawiała mu rana. Jednak nie pokazywał tego po sobie.
-Ron!-krzyknęła Hermiona podbiegając do męża-Wszystko dobrze?-zapytała dotykając dłonią jego rany.
-Tak.-odparł i przytulił ją
-Wracajmy do domu-powiedziała
Kiedy wyszli z budynku Kłębolot podszedł do nich kłusem. Ukłonił się jeszcze za nim zrobiła to Hermiona i Ron. Oboje wsiedli mu na grzbiet.
-Ten widok jest cudowny- powiedziała Hermiona kiedy już lecieli w dół. Gdy zeszli Ron podszedł do zwierzaka.
-Dzięki Kłębolocie.-powiedział Ron i dał mu dwie fretki
-Zasłużyłeś-powiedziała Hermiona głaszcząc zwierzę po głowie
Kiedy już się z nim pożegnali weszli do domu.
-Nie mogę uwierzyć, że jest już tak późno. Przecież nie dawno wyszliśmy-mówiła Hermiona
-Faktycznie. No ale zauważ, że wyszliśmy rano ale droga w tą i z powrotem oraz czas jaki nam to zajęło usprawiedliwia godzinę.-powiedział Ron
-Może oczyścisz tą ranę-powiedziała Hermiona
-Nie trzeba-odparł
-Ja sądzę inaczej-powiedziała i wzięła mokrą chustkę.
Po całym oczyszczeniu Hermiona zauważyła, że rana była bardzo mała, a głęboka.
-Lepiej?-zapytała
-Tak-odparł i pocałował ją w policzek.
-Zobaczymy jutro. Teraz musisz odpocząć-powiedziała i mocno go przytuliła
-Uważaj-powiedział
-Na co?-zapytała
-Żebyś mnie nie udusiła.-odparł śmiejąc się
Kiedy tak rozmawiali nawet nie zauważyli, że niedawno wybiła północ.


1 komentarz: