-Dzień dobry-powiedziała Hermiona i uściskała mu dłoń
-No więc jakie nowiny? Co się działo podczas mojej nieobecności?-zapytał Artur siadając
Wszyscy spojrzeli na Rona i Hermionę.
-Ron powiedz ojcu-powiedziała Moly
Ron westchnął. Hermiona posłała mu uśmiech.
-A więc tato, będę ojcem.-wyjaśnił Ron
-Żartujesz? To wspaniale!-wykrzyknął -Gratuluję Hermiono.
-Dziękuje-odparła Hermiona
-Przypuszczam, że trochę ciężko ci się z tym oswoić-wtrąciła Fleur
-Nie wręcz przeciwnie-odparła Hermiona
-Wybacz, że to mówię ale miałem takie właśnie wrażenie, że przez ten prawie miesiąc przytyłaś.-powiedział Artur
Hermiona zaczęła się śmiać.
-Z tym się zgodzę-odparła
-A ja nie.-odparł Ron i pocałował ją w usta.
-No dobrze. Hermiono nie możesz się przemęczać.-zwróciła uwagę Moly
Hermiona skinęła głową.
-No dobrze idę do kuchni.-powiedziała Moly i poszła razem z Arturem
-My idziemy na spacer-powiedział Bill i wyszedł z Fleur
-Idę na górę.-powiedziała Hermiona idąc na schody
-Hermiono nie możesz!-krzyknęła Moly
-No dobrze-mruknęła
-Nie przejmuj sie ona jest poprostu za opiekuńcza-powiedział Ron przytulając ją.
Hermiona wtuliła się w jego ramiona.
-Kocham cię-wyszeptała
-Ja ciebie też-odparł i pocałował ją
-Myślisz, że damy radę wychować je odpowiednio?-zapytała patrząc w jego niebieskie oczy
-Na pewno. Zwłaszcza jeżeli odziedziczy inteligencje po matce. No a zresztą to już jutro- odparł z uśmiechem
Hermiona uśmiechnęła się i splotła ręce za jego głową. Ron nachylił się i ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Moly weszła do salonu.
-Jutro bardzo ważny dzień.-powiedziała Moly prawieże śpiewająco
-No tak. To już jutro-powiedziała Hermiona
-Boisz się?-zapytał Ron
-Nie, tylko mam obawy.-odparła
-Nie przejmój się-powiedział i przytulił ją
-Teraz nie musisz się tym przejmować-powiedziała Moly
-Łatwo powiedzieć-mruknęła
-Wiem co mówie, w końcu wychowałam siedmioro dzieci.-powiedziała Moly
-Szcześcioro. Ginny nie jest wychowana-poprawił matkę Ron
-Uważaj sobie-syknęła Moly
-Dobra już nic się nie odzywam.-powiedział podnosząc ręce do góry
Hermiona zachichotała.
***
-Dlaczego tak długo?-mówił Ron chodząc w kółko przed salą
-Nie martw się. Lekarz ci powiedział, że już nie długo-powiedziała Ginny
-No tak, ale to za długo-marudził
-Ron my wiemy, że się denerwujesz ale poczekaj aż przyjdzie lekarz.-powiedział Harry
-Może macie racje.-odparł siadając
-Przepraszam, pan Ronald Weasley?-zapytała pielęgniarka otwierając drzwi
-Tak-odparł zrywając się na równe nogi
-Ma pan córkę-odparła
Rona zmurowało. Nigdy nie myślał, że usłyszy taką nowinę. Ginny uśmiechnęła się szeroko.
-Chce pan wejść?-zapytała
-Tak oczywiście-odparł i w bardzo szybkim tempie wszedł do sali
Hermiona uśmiechnęła się na jego widok.
-Nie mogę uwierzyć-powiedział podchodząc do niej
-Uwierz mi, że dla mnie to też dziwne-odparła i zaczęła kołysać małą w ramionach.
-Ślicznie wyglądacie-powiedział z szerokim uśmiechem
Hermiona pocałowała Rona delikatnie w usta.
-No prosze. Tego widoku się nie spodziewałem-powiedział Harry wchodząc do nich
Hermiona podniosła brwi.
-Jakiego?-zapytała
-Rona, ciebie i dziecka.-odparł
-Och jaka śliczna-powiedziała Ginny wchodząc za Harrym
-Ma to po mnie-odparł Ron
Wszyscy wybuchli śmiechem.
-Przepraszam, że przeszkadzam ale lekarz powiedział, że może pani już wracać do domu-powiedziała pielęgniarka
-To cudownie-odparła Hermiona
-Pomogę ci-powiedziała Ginny i wzięła małą na ręce
-Dzięki-odparła i pomału wstała.
-No to wracamy. Moly napewno ucieszy się z wnuczki-powiedziała Ginny i podała dziewczynkę Hermionie
Ron objął żonę ramieniem.
Wszyscy razem przenieśli się do przedpokoju.
-Już są!-usłyszeli głos Fleur i Billa
Moly w bardzo szybkim tempie znalazła się przy Hermionie.
-Och jaka urocza-odparła Moly biorąc małą z rąk matki
-Teraz tylko musicie pogodzić dziecko i Shiro-powiedział George
-Masz racje-odparła Hermiona
-Mamo, oddaj dziecko Hermionie-powiedział Bill do Moly
-No tak-odparła tamta i podała wnuczkę Hermionie
-Jak ją nazwaliście?-zapytała Ginny
-Rose-odparł Ron
W tym momencie podbiegł do nich Shiro. Pies usiadł przed właścicielami i zzainteresowaniem patrzył na Rose.
-Mądry pies-pochwalił Harry
-Ta mała jest cudna-powiedziała Fleur
-No to zacznijmy czarodziejskął tradycję-powiedział Artur
Wszyscy wyciągnęli różdżki.
-Daję jej uśmiech szczery mimo zła-powiedział George
-Radość z życia-powiedziała Ginny
-Szczęście i powodzenie-powiedział Bill
-Urodę, którą ma-odparła Fleur posyłając fioletowe motyle w stronę małej
-Miłoś i skromność-powiedziała Moly i Artur
-Brak smutku i żalu oraz poczucia humoru po tacie-powiedział Harry
Ron się zaśmiał. Wszystkie kolorowe brokaty połączyły się w tęczę i wchłonęły w dziewczynkę. Rose zaczęła się uśmiechać.
-Dziękujemy za te dary-powiedzieli i położyli małą w kołyskę. Ku ich zdziwieniu Shiro położył się pod nią i pilnował dziecka. Ron pocałował Hermionę w usta. Odpowiedziała mu tym samym entuzjazmem. Nagle usłyszeli płacz dziecka. Hermiona od razu podbiegła do kołyski i wzięła córeczkę na ręce.
-Coś się stało?-zapytała Ginny podchodząc do szwagierki
-Nie wiem. Zaczęła płakać.-odparła Hermiona
-Ach, rozumiem. Zaraz kolacja-powiedziała Ginny i wyszła z salonu
Hermiona zaczęła kołysać małą i nucić kołysankę. Ron objął ją w pasie od tyłu i przytulił.
-Kocham was-wyszeptał
Hermiona uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek.
Oo...Jakie sweet!♡♡♡♡♡♡♡♡♡
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń