Słońce powoli wychodziło za horyzont. Hermiona już nie spała. Leżała u boku swojego ukochanego. Rozmyślała o Ginny i Harrym.
-Już nie śpisz?-zapytał Ron odwracając się do niej
-Nie-odparła i pocałowała go w policzek.
-Myślisz o Ginny i Harrym?-zapytał widząc jej minę
-Trochę. Jednak sądzę, że powinnieneś jakoś pogadać z Harrym.-powiedziała
-Wątpie żeby mi się to udało. W końcu nawet nie wiemy gdzie jest.-odparł
-Wiem ale trzeba spróbować oni zachowują się jak dzieci.-odparła
-Mówisz jak Ginny kiedyś o nas-powiedział śmiejąc się
Hermiona też zachichotała i pocałowała go w usta. Ron nie był jej długo dłużny zaczął ją całować w szyję i w usta. Hermiona westchnęła.
-Może dzisiaj wybierzemy się na Pokątną a Ginny zostanie z Shiro.-powiedziała
-Tylko żeby nie zdemolowała domu bo nie wiem czy Shiro jej upilnuje-odparł Ron śmiejąc się
Hermiona wzięła gazetę i uderzyła go w ramię. Ron nie zwracając na to uwagi przyciągną ją do siebie. Uwielbiał czuć jej ciężar na swoim ciele. Hermiona pocałowała go namiętnie w usta. Całowali się pewien czas na leżąco aż do sypialni wbiegła Ginny.
-Ups-wyjąkała
Hermiona było lekko zażenowana. Szybko przeturlała się na bok.
-Coś chciałaś?-zapytał Ron siadając
-Chciałam powiedzieć, że idę na zakupy na Pokątną i wezmę ze sobą Shiro.-powiedziała
-Dobra zobaczymy się później-powiedział Ron
Ginny wyszła z sypialni i poszła po psa.
-Ona wogóle nie ma wyczucia.-powiedział Ron przybliżając się do żony
-Och daj spokój-odparła Hermiona
-No co.-odparł
-Chodź odwiedzimy twoich rodziców.-powiedziała i wstała.
Ron szybko zwlekł się z łóżka.
-No trudno. Za 15 minut na dole.-powiedział i wyszedł
Hermiona w szybkim tempie ubrała się i zeszła na dół.
-Gotowa?-zapytał
-Tak. Możemy iść.-odparła i złapała go za rękę.
Gdy przenieśli się do Nory przywitał ich pierwszy Bill i Fleur.
-Hej-odparła Hermiona
-Cześć-powiedział Bill i uściskał im dłonie.
Fleur również uściskała Hermionę. Natomiast Rona ucałowała w policzek. Hermiona mimo wszystko lekko się zdenerwowała. Natomiast Ron się lekko zarumienił.
-A gdzie Moly?-zapytała Hermiona
-Jest na zakupach z Arturem.-odparła Fleur
-To może zagramy w quidditcha?-powiedział Ron
-Pewnie-odparł Bill
-A my niby co będziemy robić?-zapytała Fleur
-Będziecie kibicować lub potem też zagracie-odparł Bill
-Hej-krzyknął George wchodząc do salonu
-Cześć-odparli
-Co robicie?-zapytał
-Będziemy grać w quidditcha.-odparli Bill i Ron
-O to ja też zagram. Jeszcze Ginny i mamy drużyny.-powiedział George
-Nie jestem pewny. Przecież Hermiona i Fleur nigdy nie grają no a mogą spaść z miotły.-powiedział Ron
-Nic nam się nie stanie-powiedziała Fleur
Ron spojrzał na żonę.
-Nie martw się.-wyszeptała Hermiona
-A więc mamy składy, Ginny napisała, że będzie zaraz.-odparł George
-Jestem!-krzyknęła z przedpokoju
-Albo i szybciej-mruknął Bill
-To co gramy?-zapytała
-Tak.-odparli chórem
-Jakie składy?-zapytała Fleur
-Ron, Hermiona, George kontra ja, ty, Ginny-odparł Bill
Wszyscy wzięli miotły i wzlecieli w górę.
-Start!-krzyknęła Ginny i George
Wszyscy zaczęli podawać sobie piłki. Jedynie George i Bill szukali znicza.
W końcu kiedy zabawa już pomału miała się zakończyć, Ginny dostała mocno piłką w głowę.
Od razu z nie wiadomo skąd pojawił się Harry.
-Skąd ty tu...-zaczęłą Hermiona
-Przepraszam was.- -powiedział- Nie powinienem był się tak zachować.
-To urocze, ale Ginny teraz powinna odpocząć-powiedział George
Ginny miała w tym momencie tyle myśli, że sama nie wiedziała co się dzieje. Wiedziała tylko jedno.
Rzuciła się w ramiona męża.
-Och myślałam, że nie wrócisz, że to koniec.-zaczęła płakać
Ron objął Hermionę i uśmiechnął się do nich szczero.
-Wybaczasz mi?-zapytał Harry
-Tak.-odparła i pocałowała go.
-Stary, ciebie również przepraszam za tamto.-powiedział Harry podchodząc do Rona
-Nie ma sprawy.-odparł Ron
-No to my idziemy na spacer-powiedziała Ginny
-A my już jedziemy-powiedziała Fleur i Bill
-Już?- zapytał Ron
-Tak w końcu to trochę drogi.-odparł Bill
-No to na razie-powiedzieli i się pożegnali
-Idę na Pokątną - powiedział George i znikł
-A my?-zapytała Hermiona
-Przejdziemy się.-odparł Ron i pocałował ją mocno w usta. Trwali w tej przyjemności kilka dobrych chwil aż w końcu przerwała im w tym Moly.
-Przepraszam was ale czy może mi ktoś pomóc!-krzyknęła z domu
Hermiona zachichotała i pobiegła do przedpokoju, zostawiając Rona w ogrodzie.
-Dzięki złociutka.-odparła Moly
-Proszę-odparła Hermiona i wróciła do męża
-Mogłaś zostać-powiedział z wyrzutem
-Musiałam pomóc twojej mamie.-odparła i wzięła go za ręce
-Dałaby sobie radę-odparł
-Och, Ron-powiedziała Hermiona i pocałowała go delikatnie.
-Lepiej?-zapytała
-Może-odparł
-Jak nie to nie.-odparła udając obojętny ton i szybko pobiegła w stronę łąki, a za nią Shiro
-Idziesz?-krzyknęła
-No dobra-powiedział Ron i pobiegł w jej stronę.
-Chodźmy na spacer do lasu.-powiedziała
Ron skinął głową na znak zgody. Gdy tak szli czas bardzo szybko im mijał.
-Jak tu pięknie-zachwyciła się Hermiona widząc leśną łąkę usłaną kwiatami. Pies hasał między kwitami, z których wyskakiwały motyle.
-Podoba ci się?-zapytał Ron obejmując ją.
-Nawet bardziej niż podoba.-odparła i pocałowała go w policzek
-Chodźmy do domu, to zobaczysz co dla ciebie przygotowałem.-odparł
Dziewczyna skinęła lekko głową. Zakochani wzięli się za ręce i razem z Shiro przenieśli się do domu.
Ron szybko zwlekł się z łóżka.
-No trudno. Za 15 minut na dole.-powiedział i wyszedł
Hermiona w szybkim tempie ubrała się i zeszła na dół.
-Gotowa?-zapytał
-Tak. Możemy iść.-odparła i złapała go za rękę.
Gdy przenieśli się do Nory przywitał ich pierwszy Bill i Fleur.
-Hej-odparła Hermiona
-Cześć-powiedział Bill i uściskał im dłonie.
Fleur również uściskała Hermionę. Natomiast Rona ucałowała w policzek. Hermiona mimo wszystko lekko się zdenerwowała. Natomiast Ron się lekko zarumienił.
-A gdzie Moly?-zapytała Hermiona
-Jest na zakupach z Arturem.-odparła Fleur
-To może zagramy w quidditcha?-powiedział Ron
-Pewnie-odparł Bill
-A my niby co będziemy robić?-zapytała Fleur
-Będziecie kibicować lub potem też zagracie-odparł Bill
-Hej-krzyknął George wchodząc do salonu
-Cześć-odparli
-Co robicie?-zapytał
-Będziemy grać w quidditcha.-odparli Bill i Ron
-O to ja też zagram. Jeszcze Ginny i mamy drużyny.-powiedział George
-Nie jestem pewny. Przecież Hermiona i Fleur nigdy nie grają no a mogą spaść z miotły.-powiedział Ron
-Nic nam się nie stanie-powiedziała Fleur
Ron spojrzał na żonę.
-Nie martw się.-wyszeptała Hermiona
-A więc mamy składy, Ginny napisała, że będzie zaraz.-odparł George
-Jestem!-krzyknęła z przedpokoju
-Albo i szybciej-mruknął Bill
-To co gramy?-zapytała
-Tak.-odparli chórem
-Jakie składy?-zapytała Fleur
-Ron, Hermiona, George kontra ja, ty, Ginny-odparł Bill
Wszyscy wzięli miotły i wzlecieli w górę.
-Start!-krzyknęła Ginny i George
Wszyscy zaczęli podawać sobie piłki. Jedynie George i Bill szukali znicza.
W końcu kiedy zabawa już pomału miała się zakończyć, Ginny dostała mocno piłką w głowę.
Od razu z nie wiadomo skąd pojawił się Harry.
-Skąd ty tu...-zaczęłą Hermiona
-Przepraszam was.- -powiedział- Nie powinienem był się tak zachować.
-To urocze, ale Ginny teraz powinna odpocząć-powiedział George
Ginny miała w tym momencie tyle myśli, że sama nie wiedziała co się dzieje. Wiedziała tylko jedno.
Rzuciła się w ramiona męża.
-Och myślałam, że nie wrócisz, że to koniec.-zaczęła płakać
Ron objął Hermionę i uśmiechnął się do nich szczero.
-Wybaczasz mi?-zapytał Harry
-Tak.-odparła i pocałowała go.
-Stary, ciebie również przepraszam za tamto.-powiedział Harry podchodząc do Rona
-Nie ma sprawy.-odparł Ron
-No to my idziemy na spacer-powiedziała Ginny
-A my już jedziemy-powiedziała Fleur i Bill
-Już?- zapytał Ron
-Tak w końcu to trochę drogi.-odparł Bill
-No to na razie-powiedzieli i się pożegnali
-Idę na Pokątną - powiedział George i znikł
-A my?-zapytała Hermiona
-Przejdziemy się.-odparł Ron i pocałował ją mocno w usta. Trwali w tej przyjemności kilka dobrych chwil aż w końcu przerwała im w tym Moly.
-Przepraszam was ale czy może mi ktoś pomóc!-krzyknęła z domu
Hermiona zachichotała i pobiegła do przedpokoju, zostawiając Rona w ogrodzie.
-Dzięki złociutka.-odparła Moly
-Proszę-odparła Hermiona i wróciła do męża
-Mogłaś zostać-powiedział z wyrzutem
-Musiałam pomóc twojej mamie.-odparła i wzięła go za ręce
-Dałaby sobie radę-odparł
-Och, Ron-powiedziała Hermiona i pocałowała go delikatnie.
-Lepiej?-zapytała
-Może-odparł
-Jak nie to nie.-odparła udając obojętny ton i szybko pobiegła w stronę łąki, a za nią Shiro
-Idziesz?-krzyknęła
-No dobra-powiedział Ron i pobiegł w jej stronę.
-Chodźmy na spacer do lasu.-powiedziała
Ron skinął głową na znak zgody. Gdy tak szli czas bardzo szybko im mijał.
-Jak tu pięknie-zachwyciła się Hermiona widząc leśną łąkę usłaną kwiatami. Pies hasał między kwitami, z których wyskakiwały motyle.
-Podoba ci się?-zapytał Ron obejmując ją.
-Nawet bardziej niż podoba.-odparła i pocałowała go w policzek
-Chodźmy do domu, to zobaczysz co dla ciebie przygotowałem.-odparł
Dziewczyna skinęła lekko głową. Zakochani wzięli się za ręce i razem z Shiro przenieśli się do domu.
-Poczekaj-powiedział Ron-Zamknij oczy
-Ale po co?-zapytała
-Zobaczysz zaraz-odparł
Hermiona wykonała polecenie.
Ron włączył muzykę. Była to jej ulubiona piosenka.
-Możesz otworzyć-usłyszała
Gdy weszła do salonu była zachwycona. Wokół pokoju były płatki czerwonych róż. Na stole leżał album z ich wspólnymi zdjęciami i dwa kieliszki. Natomiast stół był udekorowany świeczkami.
-Och, Ron-powiedziała
-Podoba ci się?-zapytał wręczając jej bukiet.
Hermiona nic nie powiedziała tylko pocałowała go w mocno i namiętnie w usta. Pocałunkiem próbowała przekazać słowa, których nie umiała wypowiedzieć.
-Rozumiem, że tak?-zapytał z uśmiechem
-Tak i to bardzo, to jest niezwykłe.-odparła i pocałowała go ponownie. Tym razem pocałunek był dłuższy. Po dłuższym czasie odłączyli się od siebie.
-Kocham cię-wyszeptał
-Ja ciebie też-odparła
-Pamiętasz te wszystkie kłótnie, zauważ, że one cały czas psuły to co zbudowaliśmy.-zapytał
-Miłości nie da się zburzyć-odparła
Kilka minut potem słuchali muzyki a potem poszli na górę.
Bardzo lubię twój blog, ale mówiąc szczerze, zaczyna mną on nudzić, brakuje jakiegoś zwrotu akcji. Nie wiem, niespodziewana ciąża, więcej pikanterii i namiętności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I znów się z nią zgadzam.
OdpowiedzUsuń